Samobójcza śmierć 13-letniego Bartka 8,5 roku temu wstrząsnęła społecznością Hłudna w powiecie brzozowskim. Chłopiec powiesił się w pobliżu domu. Zostawił pożegnalny list. Napisał w nim, że to przez proboszcza, który niesłusznie posądził go o kradzież.
Prokuratorskie śledztwo wszczęte po tragedii doprowadziło ks. Stanisława K. na ławę sądową. Pierwszy proces w tej sprawie rozpoczął się w 2008 r. W 2013 r. zapadł wyrok. Duchowny został skazany (na 2 lata więzienia w zawieszeniu na 5) za znęcanie się nad Bartkiem i trzema dziewczynkami, które uczył religii, ale sąd nie dopatrzył się winy księdza w samobójstwie 13-latka.
Wyrok uchylił Sąd Okręgowy w Krośnie. Uznał, że w procesie było zbyt wiele uchybień, zdecydował, że ma być on przeprowadzony jeszcze raz.
Prokuratura przygotowała nowy akt oskarżenia. Postawiła te same zarzuty: fizycznego i psychicznego znęcania się nad dziećmi oraz doprowadzenia chłopca do targnięcia się na życie. Bicie po rękach, uderzanie po plecach, podnoszenie za brodę, ciągnięcie za ucho, krzyki i przezwiska - tak, według prokuratury, ksiądz traktował kilkuletnie dziewczynki podczas lekcji religii.
Ponowny proces ruszył w sierpniu ub. roku. Podobnie jak poprzedni toczył się z wyłączeniem jawności. Tym razem wyrok był korzystniejszy dla ks. Stanisława K. Sąd przyjął, że w stosunku do wszystkich pokrzywdzonych oskarżony dopuścił się jedynie naruszenia nietykalności cielesnej i umorzył postępowanie.
- To przestępstwo ścigane jest z oskarżenia prywatnego i uległo przedawnieniu - tłumaczy prokurator Alicja Barbara-Bąk.
Wyrok jest nieprawomocny. Prokuratura i oskarżyciele posiłkowi już zapowiedzieli, że się odwołają.
- Nie podzielamy argumentacji sądu, już wcześniej mieliśmy zastrzeżenia co do obiektywizmu sądu, po sposobie procedowania można było wnioskować, że wyrok będzie niekorzystny dla naszych klientów - mówi adwokat Tomasz Międlar, pełnomocnik rodziców Bartka.