Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ksiądz, szef komandosów dobroci

Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz
Ksiądz Adam Parszywka
Ksiądz Adam Parszywka fot. Anna Kaczmarz
Nie wyobrażał sobie życia w celibacie, porzucenia wolności. Dziś mówią o nim Papa, niespokojny duch. Ksiądz Parszywka żył życiem biedaka w Brazylii, teraz z Krakowa wysyła setki osób na misje - pisze Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz.

Pamięta piękną dziewczynę w ciąży, która została przez gang narkotykowy powieszona na bramce piłkarskiej. Była rozebrana do naga, okaleczona. Chciała zmienić życie, lecz gangowi się to nie podobało. Śmierć zadał jej chłopak, który w ten sposób udowodnił rówieśnikom z gangu, jaki jest bezwzględny.

To było w Brazylii. Tam na salezjańskiej misji ks. Adam Parszywka, zwany Papą, uczył się pokory i godzenia ze śmiercią.
Teraz jest w Krakowie. Zbudował wioskę i wzgórze.

***
Wzgórze jest ważne, nadaje światu prawdziwych proporcji. Włożył wiele wysiłku, by było jak największe. Dziś nie pamięta potu lejącego się z czoła. Nie pamięta, ile kubików ziemi trzeba było tu zgromadzić. Nagrodą stał się widok obejmujący cały świat.
Ale pełne zadowolenie przyszło dopiero, gdy na szczycie postawił krzyż. Wtedy nad światem Papy zapanowała właściwa hierarchia wartości. Taka, jaka powinna być, gdzie miłość nie zna granic. Tam, gdzie jej brakuje, rodzi się frustracja, agresja i bieda. Z braku miłości nie umiemy się dzielić z innymi.

Dla potwierdzenia tej tezy Papa zawsze cytuje wiersz ulubionej poetki Małgorzaty Hillar: "My z drugiej połowy XX wieku/rozbijający atomy/zdobywcy Księżyca/wstydzimy się/miękkich gestów/ czułych spojrzeń/ciepłych uśmiechów (…)Dopiero późną nocą/przy szczelnie zasłoniętych oknach/gryziemy z bólu ręce/umieramy z miłości".

***
Gdyby Papa, czyli Adam Parszywka, salezjanin, ksiądz, misjonarz, niespokojny duch, był jedynie marzycielem i myślicielem, nigdy nie poznalibyśmy tego świata. Ale Papa oprócz romantycznego ducha, wielkiego uroku i umiłowania słowa, zwłaszcza poetyckiego, ma w sobie sporo cech pozytywisty. Przede wszystkim siłę i wielką chęć do działania.

Dlatego nie bał się chwycić za łopatę i wybudować świat, który będzie intrygował, zastanawiał, edukował. Tak powstał na Dębnikach w Krakowie, na salezjańskiej ziemi, Park Edukacji Globalnej "Wioski Świata".

***
Modlitwa: Duchu Święty, Pocieszycielu, racz udoskonalić w nas dzieło rozpoczęte przez Jezusa. Spraw, aby modlitwa, którą zanosimy w imieniu całego świata, była mocna i stała. Przyśpiesz nam czas głębokiego życia wewnętrznego.

***
Park ma ponad 3 hektary. Jego centralną część stanowi ogromna mapa świata, ułożona z kostki. Wkoło tej mapy być może w przyszłości będzie się znajdowała woda nawiązująca do oceanów otulających ziemskie lądy.

Na razie mapę otacza rów, który można przeskoczyć susem i znaleźć się na Madagaskarze. Stamtąd świat stoi otworem. Jeden krok dzieli od Afryki, kilka od Europy. A potem pędem do Azji, by przez mostek dostać się do Australii. I w drugą stronę: jeszcze raz Azja, Europa i susem przez ocean do Ameryki.

Świat najlepiej jest widoczny z wzgórza. Wtedy można zauważyć, że na mapie nie ma zaznaczonych krajów, choć wyjątkiem jest biało-czerwona Polska. Świat jest szary, w różnych odcieniach. Im ciemniejszy, tym rejon jest bardziej biedny. Najciemniejsza jest Afryka, Ameryka Południowa, spore części Azji. Europa jest jasna. Bardzo jasna.
Wolnym krokiem przez 15 minut można obejść cały świat. Ale gdy zaczniemy zwiedzać przywiezione z różnych regionów świata domy, może zabraknąć dnia.

Można tu znaleźć autentyczne indiańskie tipi, chatę peruwiańską, jurty mongolskie, afrykańskie domki z gliny. Jest dom na palach, a także igloo, w którym lód zastąpiony został białym cementem. Ostatnio wybudowane zostały slumsy, duszne, pokryte resztkami blachy falistej, urządzone tym, co można znaleźć na śmietniku.

Niedawno pojawiła się latarnia morska, symbolizująca bezpieczny powrót do domu, a także sztuczne zwierzęta: słoń, wielbłąd i krowa, którą można wydoić, pod warunkiem że wcześniej napełni się ją mlekiem.

Ostatnio do świata Papy wrócił osioł Kuba. Prawdziwy, poczciwy, z charakteru rozrabiaka, gdyż nieraz podgryzał zwiedzającym palce.

- W parku chciałbym uczyć wrażliwości na miłość, otwartości na innych - mówi Papa. Obok siedzi człowiek z żelaza. - Jest silny, barczysty, ale przerdzewiały w środku pusty. Ma serce z kamienia, a w głowie jedynie dobra doczesne. Tak wyglądamy my, Europejczycy. Człowiek z żelaza będzie nogę trzymał na kuli ziemskiej. Bo myśli, że panuje nad światem. Nic bardziej złudnego - mówi ksiądz Adam.

***
Modlitwa: Rozpal w nas zapał apostolski, który by dosięgnął wszystkich ludzi i wszystkie narody, gdyż wszystkie są odkupione Krwią Chrystusa i wszystkie stanowią Jego dziedzictwo.

***
Nie tak miało być. Gdyby dawniej ktoś mu powiedział, że zostanie księdzem, zaśmiałby się w głos. Ja? To niemożliwe.
Był zwykłym chłopakiem. Podobały mu się dziewczyny, grał w piłkę, uwielbiał tańczyć i marzył o domu z ogródkiem, w którym będzie czekała na niego piękna żona z gromadką dzieci.

Szybko dojrzał do dorosłego świata. Miał 10 lat, gdy zmarł ojciec. Mama została z pięciorgiem dzieci. Widział ją zapracowaną, szyjącą po nocach. Nie mógł patrzeć obojętnie. Jako kilkunastoletni chłopak zaczął pracować na budowach. Był duży, silny, nieźle sobie radził. Zaczął zarabiać i wtedy pojawiło się to coś… wątpliwości i pytania. Jaka ma być moja droga? Co mam w życiu robić? Zacierał w sobie ten głos dyskotekami i kolejnymi dziewczynami. Nie pomagało. Cierpiał, płakał nocami, modlił się. Chciał umrzeć, więc prowokował życie.

- Powołanie było dla mnie osobistą tragedią. Nie wyobrażałem sobie życia w celibacie, porzucenia wolności. Coraz częściej jednak słyszałem w sobie ten głos, z każdym dniem bardziej dobitny. To jak nurt w rzece, który nas znosi nie tam, gdzie chcielibyśmy dopłynąć - tłumaczy po latach.

Wybór padł na salezjanów. A wszystko dlatego, że wziął udział w ich akcji "Polska na rowerze". Spodobali mu się: charyzmatyczni, trochę zwariowani, ale radośni. Złożył papiery do zakonu, nie przyznając się do tego nikomu. Nawet mamie. Kłamał, że jedzie do pracy na Alaskę. Udało mu się oszukać niemal wszystkich. Znajomi urządzili mu nawet imprezę pożegnalną. Ale ostatniego wieczoru mama spytała: "Co ty tak na prawdę kombinujesz?". Powiedział prawdę. Polały się łzy.

Zakon i czas studiów to była szarpanina. Prowokował, chciał, aby decyzję o jego życiu podjęli przełożeni. Mówił, że nie będzie dobrym zakonnikiem, bo podobają mu się dziewczyny. Przełożeni odpowiadali: "To dobrze, znaczy jesteś normalnym facetem". Najlepszym rozwiązaniem wydał mu się wówczas wyjazd na misję. Marzyła mu się męczeńska śmierć. Po skończeniu filozofii złożył podanie, o wyjazd byle gdzie. Zakonnicy zadecydowali: Inspektorat Misyjny w Amazonii.

***
Modlitwa: Skrusz w nas wrodzoną pychę i podnieś nas na wyżyny pokory, prawdziwej bojaźni i wielkodusznej odwagi.

***
Brazylia była wielką lekcją życia, pokory i godzenia się ze śmiercią. Pochował ośmiu swoich podopiecznych…
Salezjańska misja, do której trafił, okazała się wielkim przedsiębiorstwem: szkoły, w których uczyło się półtora tysiąca dzieciaków, boiska, rancza z domami dla dzieci odzyskanych z ulicy.

Ale on wybrał pracę na ulicy, w mieście Manaos, w dzielnicy portowej. Zakon wykupił tam dom publiczny, zwolnił wszystkie pracownice, a w budynku urządził jadłodajnię dla ubogich.

Stał się jednym z ludzi ulicy. W bermudach, koszulce, klapkach przesiadywał na krawężniku, spał w hamaku. Jadł, gdy oni jedli, głodował, gdy oni głodowali. Prowadził uliczne katechezy. Namawiał do innego życia. Zapewniał, że pomoże. Kiedy wydawało się, że odniósł pierwszy sukces i grupa chłopaków zdecydowała się zrezygnować z narkotyków i prostytucji, został przez nich okradziony.

Pojawił się gniew. Potem rozczarowanie i świadomość, że trzeba zacząć od początku. Zaczynał. Siadał na krawężniku… Potem znów był gniew, rozczarowanie. I znów zaczynał.

Pamięta ich twarze. Zwłaszcza Jeffersona, chłopaka, który chodził do szkoły stolarskiej, mieszkał u rodziny zastępczej i który uciekł z nowego życia. A gdy wrócił, mówił: "Przepraszam, daliście mi wszystko: dom, szkołę, nowe dżinsy. Ale moją matką jest ulica. Tam czuję się wolny".

Pamięta Gisele, której marzeniem było spędzić choć dzień w szkole. Nie udało się. Jej otoczenie zmusiło ją do prostytucji.
- Wypaliłem się. Zaczynałem wątpić, czy ta praca ma sens. Pokochałem Brazylijczyków i oni mnie już zaakceptowali. Gdy przechodziłem ulicą, pozdrawiał mnie las rąk. Polubili mnie za Bońka i Latę, za podobieństwo do ich bramkarza Claudio Taffarele, za siatkówkę i za taniec - wspomina. - Zrozumiałem, że zamiast pracy na ulicy, lepiej jest budować system pomocy. Zakończyłem misję. Wróciłem do Polski, by działać.

***
Modlitwa: Niech żadne więzy ziemskie nie przeszkadzają nam w wypełnianiu naszego powołania. Niech dla samolubnej korzyści i przez niedbalstwo nasze nie będą deptane prawa sprawiedliwości. Niech żadne wyrachowania nie sprowadzą szerokiego zasięgu miłości do ciasnych, małych egoizmów.

***
Poprzez Salezjański Wolontariat Misyjny "Młodzi Światu", wysłał już na misje 270 osób. Starannie dobiera tych, co wyjeżdżają. Bo misja to nie wczasy w egzotycznym kraju, nie ucieczka przed własnym życiem. To ciężka praca, w czasem skrajnych warunkach. W tym roku w świat wyjechało już 26 osób, głównie do Afryki, ale coraz częściej do Ameryki Południowej. Zajmują się przede wszystkim dziećmi, które nie zaznały domu rodzinnego.

Wolontariusze nazywani "komandosami dobroci" mają na swoim koncie wiele zrealizowanych międzynarodowych projektów, m.in. wybudowanie ośmiu szkół, internatu i przychodni w Tanzanii, przedszkola w Zambii czy ośrodka dla niepełnosprawnych w RPA.

Dla Papy najważniejszy jest człowiek. Nieraz widać, jak ścieżką w parku przemierza z kimś świat kilkadziesiąt razy dookoła. Rozmawia. U Papy można się schronić przed zgiełkiem, można się wygadać, wyciszyć, wypłakać. Wzmocnić.
Ci, którzy go poznali, wiedzą, że nie ma on gotowej recepty na życie. Mówi o swoich wątpliwościach, wyborach, przemijaniu, miłości. Wie, że w życiu jest miejsce także na błędy. Ważne, by pod koniec życia powiedzieć słowami św. Pawła: "...chwila mojej rozłąki nadeszła. W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem".

Często się modli do Ducha Świętego modlitwą wielkiego reformatora bł. Jana XXIII. Modlitwa: Niech wszystko w nas będzie czyste i wielkie: poszukiwanie i umiłowanie prawdy, gotowość do ofiar, gotowość na krzyż i na śmierć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska