https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kulinarne serce Krakowa bije przy ul. Mikołajskiej. Domowe obiady "U Stasi" od lat jedzą tu wszyscy - celebryci, biznesmeni i mieszkańcy

Jadłodajnię dziś prowadzi Aneta Konieczny-Węgrzyn z mężem Kazimierzem
Jadłodajnię dziś prowadzi Aneta Konieczny-Węgrzyn z mężem Kazimierzem Marcin Banasik
W małym lokalu przy ul. Mikołajskiej w Krakowie największe kolejki ustawiają się we wtorki kiedy "U Stasi" serwowane są placki ziemniaczane. W legendarnej już jadłodajni można spróbować też pysznych zrazów, pierogów jak u mamy, zupy cebulowej czy fasolki po bretońsku. Dla Anety Konieczny-Węgrzyn prowadzenie tego lokalu to rodzinna tradycja i zaszczyt. Za dwa lata słynna "Stasia" będzie miała 100 lat.

Stasia i Edward

- Moja babcia zaczęła tu pracę mając 13 lat. Później, kiedy przejęła lokal pomagał jej mąż Edward. Razem stworzyli wyjątkowe miejsce na mapie Krakowa - mówi wnuczka Aneta.

Zdjęcie pani Stasi do dzisiaj wisi do dzisiaj w centralnym miejscu jednej ze ścian jadłodajni. Podział obowiązków była jasny, Edward siedział za kontuarem, przy kasie, a Stasia królowała między stolikami a kuchnią.

Wielu stałych klientów wspomina że „U Stasi” spotykali się jak na rodzinnym przyjęciu. To zawsze była wizyta na obiedzie, jak u dobrych znajomych.

Prostota i niezmienność

Kiedy Edwarda pod koniec lat 80. przy kasie zmienił syn, nic z tej atmosfery nie ubyło. Bo Maciej, którego jadłodajnia była domem i najbliższą rodziną, wiedział dobrze, co tworzy magię i ducha tego miejsca. - Prostota i niezmienność, tak jakby zatrzymał się w niej czas - wspominał nieżyjący już poeta i muzyk Leszek Długosz, którego na Mikołajską zaciągnęli obeznani w gastronomicznym świecie Krakowa starsi koledzy ze studiów.

Jadłodajnia przez lata obrastała legendą. Każdy w Krakowie wiedział, kogo można spotkać na wódce w Vis a vis, kawie w Rio, i na obiedzie U Stasi. Bywał tu kiedyś Jerzy Bińczycki, zachodzą poeci Jan Lohmann i Adam Ziemianin, wypatrzyć tu można Annę Dymną i Andrzeja Sikorowskiego. Niektórzy są codziennie, jakby mieli tu stały abonament. Do Stasi wpadali kibice dwóch krakowskich klubów piłkarskich Cracovii i Wisły, i ich szefowie. Siadali razem, wychodzili w zgodzie. - Kiedy przyjechała do mnie Hanna Suchocka, ani przez chwilę nie miałem wątpliwości, gdzie ją zabrać na obiad. Była oczarowana - opowiada Stanisław Kracik, zastępca prezydenta Krakowa. - Kochało się „Stasię” za krakowski koloryt i wielkie serce. Mieli je zarówno Edward, jak i Maciek, którego obserwowałem od małego, a który z każdym rokiem coraz bardziej przypominał swojego ojca.

Ma być smacznie, jak w domu, u mamy

Jedyną filozofią, którą kierował się pan Maciej, było przekonanie, że ma być smacznie, jak w domu, u mamy.

- Przychodził pierwszy, po siódmej, mielił mięso na farsz, doprawiał. A potem przenosił się do swojej lady z kasą. Śmiał się, że jest jak ksiądz, bo ludzie chętnie zdradzali mu sekrety, dzielili się radościami i rzeczami smutnymi. Uwielbiał z nimi rozmawiać - mówi Aneta Konieczny-Węgrzyn, córka Macieja. - Czasami koledzy ciągnęli go do „Feniksa” czy do „Rio”, zawsze odmawiał.

„Stasia” trzymała go przy życiu. - Kiedyś ci ją przekażę, mówił mi, ale niechętnie dopuszczał mnie do kuchni - dodaje Aneta Konieczny. - Wierzył, że będzie tu stał do końca. Nawet na emeryturze.

Niestety, w sierpniu 2018 r. doszło do tragedii. 72-letni Maciej Konieczny przechodząc prawidłowo przez przejście dla pieszych w Suchej Beskidzkiej, został potrącony przez jadący od strony Stryszawy samochód marki Porsche. Pan Maciej nie przeżył wypadku.

Spotkanie wielkiego świata z ulicą

„U Stasi” spotykał się i wciąż spotyka wielki świat z ulicą. Biznesmeni, aktorzy, profesorowie, bezdomni, drobni pijaczkowie. Leszek Długosz: - To było najbardziej demokratyczne miejsce w Krakowie; w kolejce tak samo stali goście z herbami, jak i ci na zasiłkach. Nikt nie czuł się tam ani lepiej, ani gorzej. Przy symbolicznym okrągłym stole „U Stasi” mieszały się stany, zawody i światopoglądy. Nie było problemu, by z jednej strony dosiąść się do kogoś do stolika, a z drugiej jasno dać do zrozumienia jakiemuś ociągającemu się klientowi, że pora kończyć. Jak? No patrząc bezczelnie w talerz!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ostatnia droga Franciszka. Papież spoczął w ukochanej bazylice

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska