Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lasota: rzeź na Wołyniu to był szaleństwo nacjonalistyczne

Katarzyna Janiszewska
Marek Lasota
Marek Lasota fot. Adam Wojnar
Z Markiem Lasotą, szefem krakowskiego IPN, rozmawia Katarzyna Janiszewska.

Toczy się spór o to, czy wydarzenia na Wołyniu nazwać ludobójstwem. Jak inaczej je nazywać?
Nie ma słowa, które mogłoby to zastąpić. W ciągu kilku dni dokonano rzezi kilkudziesięciu tysięcy Polaków, całych rodzin polskich. Przecież to nie była wojna, która toczyła się między Polakami i Ukraińcami, to nie były ofiary walk frontowych. Kontrowersje co do sformułowań, które toczą się w parlamencie, mają czysto dyplomatyczne podłoże. Rozumiem, że dla strony ukraińskiej to niezwykle trudna sprawa. Nie nadawałbym temu znaczenia politycznego ani ideowego. Myślę, że wszyscy jesteśmy zgodni, iż jedynym pasującym tu określeniem jest "ludobójstwo".

To były barbarzyńskie mordy.
Takie postawy ujawniały się nie tylko w czasie II wojny. Proszę skojarzyć to z okrucieństwami, jakie dokonywały się na Bałkanach w latach 90. Pewne polityczne idee, warunki zamętu dziejowego sprzyjają wyzwalaniu się postaw antyludzkich.

Holokaust, działania NKWD mogły być takim demoralizującym wzorcem?
Nie chcę używać wyświechtanego słowa, że był taki klimat. Ale to, co się działo w Europie Środkowej i Wschodniej w latach 40., wyzwoliło postawy okrutne. Rzeź wołyńska jest jednym z elementów tego nacjonalistycznego szaleństwa. To była decyzja polityczna ukraińskich nacjonalistów, która zmierzała do tego, by oczyścić ziemie ukraińskie z obcego elementu narodowego. W Wołyniu ginęli nie tylko Polacy.

To była eksterminacja.
Tak, czystki etniczne. Zbrodnie przybierały charakter obłąkany. Nocą napadano na polskie domy, chwytano, co było pod ręką, i mordowano wszystkich tam mieszkających, kobiety i dzieci. Młodych mężczyzn było niewielu. Byli na froncie albo w partyzantce. Zabijano najsłabszych, bezbronnych. Rąbano siekierami, palono żywcem. Dziś trudno w to uwierzyć.

Do tragedii mogła przyczynić się polityka polska wobec Ukraińców, jakiś zadawniony konflikt?
Ten konflikt miał różne odsłony na przestrzeni wieków: odzyskiwanie przez Polskę niepodległości, obrona Lwowa, fakt, że Ukraina Zachodnia została włączona w granice Rzeczypospolitej. To się kumulowało. Ale przecież Polacy i Ukraińcy od wieków mieszkali obok siebie. I nagle na hasło oczyszczenia ziem ukraińskich z obcego elementu morduje się kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Trudno mówić, by urazy z przeszłości coś takiego usprawiedliwiały.

Akurat na Wołyniu polityka pod rządami piłsudczyków była kompromisowa, zakładano dwujęzyczne szkoły.
Ze strony państwa polskiego trudno doszukać się aktów dyskryminacji narodowościowej w stosunku do Ukraińców. Choćby przykład szkół, który pani podaje, wskazuje na to, że polski rząd prowadził zdrową politykę. Miał świadomość, że państwo jest wielonarodowościowe. Nie ma uzasadnienia, dlaczego akurat na Wołyniu, gdzie nie było ostrego konfliktu, rozegrała się rzeź.

Przez długie lata o tym nie mówiono. Dla kogo było to niewygodne?
To oczywiste. Ukraina była częścią Związku Radzieckiego. Zatem nic, co rzucałoby cień na nierozerwalną więź PRL-u z Sowietami, nie mogło przedostać się do świadomości społecznej. Ale dziś możemy swobodnie o tym mówić. To, żeby upamiętniać ofiary, jest nie tylko w interesie naszym, ale przede wszystkim Ukrainy.

Część Ukraińców chce przepraszać, ale inni nie. Jak wpłynie to na stosunki polsko-ukraińskie?
Okazje takie jak dziś mają służyć pojednaniu Polaków i Ukraińców. Myślę, że jest to realne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska