Gmina Dębica od dawna stara się, by Latoszyn odrodził się jako modne uzdrowisko. Takie, jak przed wiekiem, gdy o kuracjuszy walczyło z Krynicą i Szczawnicą. Podziemne źródła mineralne wciąż czekają jednak na ponowną eksploatację. - Takie wody, jak u nas występują bardzo rzadko nie tylko w kraju, ale i Europie - podkreśla ich walory Stanisław Rokosz, wójt gminy Dębica.
W ciągu dekady gmina wystarała się o decyzję potwierdzającą możliwość prowadzenia lecznictwa uzdrowiskowego w chorobach ortopedyczno-urazowych, reumatologicznych i neurologicznych. Rada Ministrów przyznała Latoszynowi i Podegrodziu status Obszaru Ochrony Uzdrowiskowej. Do szczęścia brakuje jeszcze tylko najważniejszego, czyli kompleksu uzdrowiskowego.
Rok temu wydawało się, że jest inwestor i szybko zabierze się za budowę. Niestety, zadanie przerosło możliwości wielobranżowej spółdzielni z Tarnowa. Wójt Rokosz nie składa jednak broni i szuka nowych zainteresowanych wyłożeniem pieniędzy. Już po raz czwarty, bo wcześniej podejścia firmy Trans-Południe oraz biznesmenów z Holandii też zakończyły się fiaskiem.
- W jednym postępowaniu poszukiwać będziemy inwestora, który zaprojektuje i wybuduje kompleks w Latoszynie - wyjaśnia samorządowiec. - Osobno wyłoniony zostanie operator uzdrowiska. Zarządzając nim będzie zarabiał na bieżące utrzymanie oraz spłacał inwestora.
Czy wizja w końcu doczeka się realizacji, okaże się w ciągu kilku najbliższych miesięcy. Zdaniem Rokosza zainteresowanie inwestycją jest spore. Nie dostrzega go natomiast po stronie władz samorządu Podkarpacia. Tamtejsi decydenci nie są skorzy do wybudowania w Latoszynie choćby oddziału rehabilitacji. - Bardzo mnie to dziwi, bo zdaniem fachowców Latoszyn mógłby stać się uzdrowiskową perełką - dodaje wójt gminy Dębica.
