https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Lech Nadarkiewicz nie żyje. Zakopane i Krokiew w żałobie

Halina Kraczyńska
Lech Nadarkiewicz zmarł w piątek w wieku 65 lat
Lech Nadarkiewicz zmarł w piątek w wieku 65 lat Łukasz Bobek
W wieku 65 lat, po długiej i ciężkiej chorobie, zmarł w Zakopanem Lech Nadarkiewicz, znany działacz sportowy, dyrektor komitetu organizacyjnego Pucharu Świata w skokach narciarskich i Letniego Grand Prix.

Jak mówi jego wieloletni przyjaciel Andrzej Kozak, prezes Tatrzańskiego Związku Narciarskiego - Leszek całe swoje życie poświęcił sportowi. - Choć był trochę starszy ode mnie, to właściwie wychowaliśmy się razem - opowiada Kozak. - On mieszkał przy dworcu, ja na Chałubińskiego. W szkole średniej nasze drogi na trochę się rozeszły, bo on wybrał szkołę plastyczną. Ale choć plastyk, zaczął studia na AWF w Krakowie.
Tam się znowu spotkaliśmy.

Potem razem pracowaliśmy w takim ośrodku sportowym jak dziś TZN. Leszek skakał, potem zaczął trenować młodych skoczków, między innymi Stanisława Bobaka. Razem działaliśmy w Polskim Związku Narciarskim, razem w TZN, w Centralnym Ośrodku Sportu. Teraz w lipcu On i ja mieliśmy urodziny i razem planowaliśmy je obchodzić... Wszyscy myśleli, że Leszek pokona nowotwór. Walczył z nim od kilku lat.

Burmistrz Zakopanego Janusz Majcher podkreśla, że to wielka strata nie tylko dla naszego narciarstwa, ale i dla naszego miasta. - To dzięki Leszkowi - przede wszystkim jego perfekcjonizmowi do granic wytrzymałości - te nasze zakopiańskie edycje Pucharu Świata były na całym świecie oceniane jako najlepiej zorganizowane skoki - zaznacza burmistrz Majcher. - Moim zdaniem, będzie nam strasznie brakować Leszka...

Dyrektor Nadarkiewicz sam wspominał, że niejednej nocy przed Pucharem Świata nie przespał, bo martwił się, czy wystarczy śniegu, czy nie będzie wiać w czasie skoków, czy wszystko będzie sprawnie przebiegało.
- Niejednokrotnie sam zresztą chodził po skoczni i sprawdzał, czy jest "wygłaskana" - wspomina Majcher. - Wszystko musiało być zapięte na ostatni guzik. Nie odpuszczał nikomu...

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska