Spis treści
Wczesna dominacja Legii kluczem do sukcesu
Od pierwszych minut meczu Legia przeważała. Podopieczni Kosty Runjaicia już w 13. minucie trafili do siatki, gdy Josue dograł piłkę na głowę Tomasa Pekharta, ale sędzia liniowy dopatrzył się małego spalonego. Pięć minut później nie było już wątpliwości, gdy gola strzelił Paweł Wszołek. W 42. minucie po zamieszaniu w polu karnym na 2:0 podwyższył Yuri Ribeiro.
Legioniści grali agresywnie od samego początku, szczególnie w ofensywie gdzie widać było pewność siebie. Przy wyniku 2:0 być może pojawiło się jej trochę za dużo, bo w pewnym momencie piłkarze Legii wymieniali się podaniami w polu karnym jakby piłka ich parzyła zamiast zdecydować się na wykończenie akcji. W drugiej połowie popełniali też zdecydowanie więcej błędów przez co końcówka była nerwowa.
Głupie błędy
W dwumeczu z Ordabasy legioniści stracili cztery bramki - wszystkie po własnych błędach. W meczu wyjazdowym najpierw "farfocla" wpuścił Kacper Tobiasz, a w drugiej połowie stracili bramkę po stałym fragmencie gry. W czwartek obie bramki stracili w ten drugi sposób.
Grając w Europie takie błędy będą regularnie punktowane. Co gorsza, słabsze zespoły zazwyczaj polegają na stałych fragmentach gry w starciach z mocniejszymi ekipami, a na razie nie zanosi się na to by Legia miała takiego asa w rękawie.
Europejska "bańka" finansowa
Czwartkowy awans Legii oznacza, że do klubu wpłyną nowe pieniądze z UEFA - za partycypację w kolejnej, III rundzie Ligi Konferencji. Klub Dariusza Mioduskiego otrzyma za to 550 tysięcy euro i łącznie zarobił już prawie milion euro (900 tys.) za grę w europejskich pucharach w tym sezonie. Niestety jest to dopiero początek drogi dla zespołu, który budowany był z myślą o fazie grupowej LKE. W innym przypadku Legia będzie musiała sprzedać kilku piłkarzy, by utrzymać stabilność finansową.
Liga Konferencji Europy zbawieniem polskich klubów?
W XXI wieku sukces międzynarodowy klubowej polskiej piłki kończył się na wczesnej wiośnie w Lidze UEFA i Europy. Powstanie Ligi Konferencji otwiera drzwi polskim zespołom na rywalizację z klubami z zagranicy, na wypromowanie swoich piłkarzy i na zarobienie trochę pieniędzy. Dla Kamila Kosowskiego może to być trofeum "Myszki Miki", ale w ostatnim sezonie Lech Poznań nie tylko pokazał atrakcyjną piłkę, ale i zarobił. W ciągu ostatnich dwóch dni aż cztery drużyny Ekstraklasy awansowały do kolejnych rund europejskich pucharów. Nic tylko się cieszyć.
