Warszawski klub i jego kibice od dawna są w UEFA na cenzurowanym. Europejska centrala regularnie wymierza Legii kary finansowe i zamyka stadion. Najświeższym przykładem jest oczywiście zamknięcie obiektu przy Łazienkowskiej na rewanżowy mecz z Realem. Dla mistrzów Polski był to jasny sygnał, że UEFA nie ma zamiaru dłużej tolerować zachowań warszawskich kiboli. Już przed spotkaniem w Madrycie Seweryn Dmowski, dyrektor Legii ds. mediów i PR informował, że UEFA będzie bacznie przyglądać się zachowaniu kibiców z Warszawy podczas meczu i apelował o kulturalny doping.
Niestety, owe prośby na niewiele się zdały. Już półtorej godziny przed meczem pod Santiago Bernabeu doszło do starć kiboli Legii z hiszpańską policją. Po wtorkowych zamieszkach, w wyniku których rannych zostało 8 osób (5 pseudokibiców Legii i 3 policjantów), zatrzymano 12 osób, którym postawiono zarzut czynnej napaści na funkcjonariuszy policji. Dziś staną oni przed madryckim sądem.
Cała sprawa została nagłośniona przez hiszpańskie media. "Dwunastu zdziczałych ultrasów zostało zatrzymanych", pisała dzień po meczu na swojej okładce "Marca", największy hiszpański dziennik sportowy. Temat został poruszony także przez "AS", drugą dużą gazetę sportową z siedzibą w Madrycie.
Natomiast Real wystosował do UEFA protest, chcąc otrzymać odpowiedź na pytanie, dlaczego kibicom Legii musiał przekazać aż 4 tysiące biletów. "Nikt nie rozumie, dlaczego kibicom Legii nie zabroniono przyjazdu do Madrytu. Z drugiej strony fani Realu nie wejdą na mecz w Warszawie" - pisze "AS", który dodatkowo podaje przykład CSKA Moskwa z 2014 roku. Rosyjski klub ukarano wówczas zamknięciem stadionu na trzy mecze i odebrano pulę biletów na wyjazdowe spotkania w Manchesterze i Monachium.
Tymczasem Legia, mimo zamknięcia stadionu na spotkanie z Realem, otrzymała do dyspozycji wspomniane 4 tysiące wejściówek na Santiago Bernabeu. Jak skończył się przyjazd tak pokaźnej grupy warszawskich kibiców do Madrytu, wszyscy wiemy. Concepcion Dancausa, delegatka rządu Hiszpanii w Madrycie, poprosiła UEFA o taką karę za zachowanie kibiców Legii, by podobne incydenty się nie powtórzyły. Danacausa stwierdziła, że "trzeba było oddelegować dwa tysiące policjantów do kontrolowania trzech tysięcy kibiców, wśród których były osoby brutalne, radykalne i niecywilizowane".
Jaka więc kara może czekać Legię? Realny jest nawet najgorszy, wydawałoby się prawie niemożliwy do spełnienia, scenariusz, a więc wykluczenie warszawskiego zespołu z Ligi Mistrzów. -Niestety, ale realne jest zagrożenie wykluczenia nas z europejskich pucharów - mówi Dmowski. - Klub może być pociągnięty do odpowiedzialności za to, co działo się na stadionie, jak i wokół niego. Nie otrzymaliśmy jeszcze od UEFA żadnych wiadomości, spodziewamy się, że mogą one wpłynąć do nas w czwartek. Nie wiemy jaka jest treść raportu delegata. Jednak niezależnie od tego, jaka sytuacja miała miejsce w Madrycie, absolutnie nie dopuszczamy możliwości przerzucania odpowiedzialności na kogokolwiek. Należy spojrzeć prawdzie w oczy, gdyż problem leży po naszej stronie.
Sam klub również zareagował na wydarzenia w Madrycie. Od teraz zmieni się formuła sprzedaży biletów na mecze wyjazdowe. Do Dortmundu na mecz z Borussią pojedzie ledwie kilkuset kibiców. - Przede wszystkim przejmiemy obowiązek organizowania wyjazdów na nasze barki. Dotychczas korzystaliśmy ze wsparcia kibiców w tym zakresie. Jednak obecna formuła się wyczerpała - przyznaje Dmowski.
W Legii boją się decyzji UEFA: Zagrożenie wykluczenia klubu z europejskich pucharów jest realne
TVN24/x-news
