Burza rozpętała się po wtorkowym posiedzeniu Prezydium SKOZK, na którym ogłoszono odwołanie przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego 12 zasłużonych członków Komitetu. Wśród skreślonych znalazły się osoby związane z Platformą Obywatleską, m.in. prof. Andrzej Zoll, senator Kazimierz Kutz i Stanisław Handzlik.
Po odczytaniu listy 12 skreślonych prof. Ziejka, przewodniczący SKOZK, nie ukrywał rozżalenia. - Nie konsultowano ze mną tych odwołań - powiedział mediom. Dodał, że gdy otrzymał listę, interweniował w Kancelarii Prezydenta RP, ale Piotr Kownacki, szef Kancelarii, wyjechał na urlop, a prof. Ryszard Legutko (PiS), delegowany przez prezydenta do spraw SKOZK-u, był w europarlamencie.
Stwierdzenia Ziejki, że przeprowadzono czystkę polityczną, zirytowały Legutkę. Ruszył do kontrataku.
- Nie pojmuję, jak osoba powszechnie szanowana [czyt. prof. F. Ziejka] tak jaskrawo mówi nieprawdę - oświadczył europoseł. I dodał, że Ziejka wiedział o liście osób odwołanych. - Sam ją ze mną układał! - zaznaczył Legutko.
Prof. Ziejka po wypowiedziach Legutki natychmiast wydał oświadczenie, w którym mówi, że nie dawał zgody na odwołanie 12 członków SKOZK. W rozmowie z naszą gazetą zapewnił, że nie zamierza rezygnować z funkcji przewodniczącego SKOZK i będzie próbował wyjaśnić sprawę prezydentowi RP. Z tym mogą być jednak problemy. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, prof. Legutko od dawna utrudniał kontakty Ziejki z prezydentem Kaczyńskim.
Szczegóły w piątkowym wydaniu "Gazety Krakowskiej"