Strzelanie zaczęło się dość szybko. W 2. minucie Fernandinho wypuścił na wolne pole Sterlinga, który wyłożył jak na tacy piłkę Jesusowi, a Brazylijczyk spokojnie zakończył akcję golem. Wszyscy kibice mieli nadzieję, że dwumecz zakończy się sukcesem.
Przez niemal całą pierwszą połowę gospodarze naciskali na swoich rywali. Nie wynikało z tego wielu efektów, natomiast warto odnotować słupek Bernardo Silvy. Portugalczyk wszedł w pole karne, przełożył piłkę na lewą nogę i uderzył na bramkę Kariusa. Tylko rykoszet uchronił "The Reds" od utraty drugiego gola.
Tuż przed przerwą doszło do ogromnej kontrowersji. Futbolówka wpadła do bramki, ale sędzia odgwizdał spalonego. To był jednak prawidłowy gol, gdyż to nie było podanie, a przypadkowe zagranie Jamesa Milnera. Duży błąd zespołu sędziowskiego. Cała sytuacja spowodowała wybuch złości Pepa Guardioli. Szkoleniowiec Manchesteru City oglądał drugą połowę z wysokości trybun.
Oto moment, w którym piłka odbiła się od zawodnika "The Reds":
W drugiej połowie wszystko zapowiadało zdecydowaną pogoń City za wynikiem, ale Liverpool miał Mohameda Salaha! Sadio Mane minął dwóch rywali, piłkę przejął Egipcjanin i spokojną podcinką wpakował futbolówkę do siatki. Trafienie Salaha sprawiło, że "The Citizens" potrzebowali czterech goli do awansu w niecałe pół godziny.
Na 13 minut przed końcem Roberto Firmino wykorzystał złe zagranie Kyle'a Walkera i pomknął lewym skrzydłem prosto na bramkę Edersona. W sytuacji sam na sam z rodakiem uderzył na długi słupek, a piłka - odbijając się po drodze od słupka - wpadła do siatki! Sane zdobył jeszcze gola na 2:2, jednak po raz kolejny arbiter podyktował spalonego - tym razem słusznie.
To Manchester City miał odrobić straty, ale geniusz Mo Salaha pogrzebał ich nadzieje. Kapitalny dwumecz i wielkie emocje.