Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Limanowa. Spółka PKP PLK pozwała miasto o milion złotych. Chodzi o pokrycie kosztu remontu torów

Tatiana Biela
Tatiana Biela
Problem z torami pojawił się w 2017 roku, kiedy to mieszkańcy zauważyli, że "wiszą one w powietrzu"
Problem z torami pojawił się w 2017 roku, kiedy to mieszkańcy zauważyli, że "wiszą one w powietrzu" fot. portal limanowa.in, print screen
Spółka PKP PLK pozwała do sądu samorząd Limanowej domagając się zwrotu kosztów prac remontowych prowadzonych na linii kolejowej nr 104 łączącej Chabówkę z Nowym Sączem. Chodzi tutaj o milion złotych wydanych na remont torów, które uległy uszkodzeniu z powodu inwestycji drogowych realizowanych przez władze miasta. Z kolei burmistrz Bieda przekonuje, że samorząd dochował pełnej staranności przy wykonywaniu prac drogowych.

FLESZ - Zbliża się lipcowa fala upałów

od 16 lat

Problem zwrotu środków (wraz z odsetkami) wydanych na remont torów podniósł na ostatniej sesji rady miasta radny Jan Winiewski.

- Chciałbym się dowiedzieć, dlaczego kolej ukarała miasto kwotą prawie miliona złotych za remont torów przy os. Piłsudskiego. Kto zawinił ze strony miasta przy budowie drogi na tym osiedlu. Lekką rączką wypłacono tę kwotę, a ludziom wyłącza się m.in. oświetlenie (chodzi o oświetlenie miasta w godzinach nocnych przyp. red.) - pyta.

Winiewski, podobnie jak mieszkańcy bloków przy ul Piłsudskiego, jest zadowolony z inwestycji jakie poczyniło miasto na ich osiedlu.

- Dobrze, że pojawiła się tu droga z prawdziwego zdarzenia oraz parking. Nie rozumiem jednak, dlaczego musimy pokryć koszty prac remontowych wykonanych przez kolej - mówi w rozmowie z "Gazetą Krakowską".

Radny mieszka na wspomnianym osiedlu i tory kolejowe widzi z okien swojego mieszkania. Przyglądał się zarówno inwestycjom miejskim, jak i późniejszemu remontowi prowadzonemu przez spółkę PKP PLK.

- W nieoficjalnej rozmowie z jednym z przedstawicieli spółki dowiedziałem się, że to cud, że nie doszło jeszcze w tym miejscu do katastrofy - zaznacza.

Tory kolejowe wisiały w powietrzu

Problem z torami pojawił się w 2017 roku. W trakcie prac przy poszerzeniu dotychczasowej drogi i budowie parkingu, wykonawca wkopał się kilkanaście metrów w skarpę, aby poszerzyć drogę. Następnie w tym miejscu uaktywniło się osuwisko, które zerwało wodociąg miejski, a później uszkodziło nasyp kolejowy. Spółka PKP PLK wykonała prace przy stabilizacji osuwiska oraz naprawie uszkodzonych torów. Jak informowała wówczas Dorota Szalacha z zespołu prasowego PKP PLK, prace objęły m.in.
odtworzenie nasypu, wykonanie konstrukcji oporowej o długości 100 m, zapewniającej stateczność nasypu oraz remont torów na długości osuwiska. Inwestycję, której koszt miał wynieść 865 tys. zł, wykonywała firma „Nowel” z Nowego Sącza.

Jak wyjaśnia dzisiaj Dorota Szalacha, prace remontowe spowodowały czasowe wyłączenie z eksploatacji linii kolejowej na trasie Chabówka - Nowy Sącz, co z kolei uniemożliwiło ruch pociągów turystycznych w stylu retro na tym odcinku.

- W opinii PKP Polskie Linie Kolejowe S.A., uzyskanej na podstawie posiadanych dokumentów, bezpośrednią przyczyną osuwiska były prace Urzędu Miasta Limanowa przy budowie parkingu w rejonie drogi osiedlowej. Kosztami wykonania zabezpieczenia osuwiska został obciążony Urząd Miasta Limanowa - informuje nas przedstawicielka spółki kolejowej.

Dochowaliśmy pełnej staranności

Burmistrz Wiesław Bieda uważa, że miasto dochowało pełnej staranności zarówno w trakcie przygotowań do inwestycji, jak i w czasie jej realizacji.

- PKP uznało, że osuwisko było wynikiem prac prowadzonych przy drodze. Prace te, zostały jednak wykonane na podstawie projektu, który to uzyskał następnie pozwolenie na budowę, a projektant zlecił firmie geologicznej wykonanie badań geologicznych - wyjaśniał w trakcie ostatniej sesji.

Burmistrz zaznaczył, że kiedy podczas prac budowlanych pojawiło się pierwsze zaniżenie gruntu w okolicach torów, władze miasta interweniowały w tej sprawie w spółce PKP PKL.

- Chcieliśmy, aby spółka naprawiła rów biegnący w okolicy torów, bo jego odkształcenie powoduje nawadnianie terenu, zaś woda nie jest odprowadzana w kierunku ul. Granicznej do przepustu. PKP nie podjęło wtedy żadnych działań. Kiedy po raz drugi nastąpiło zaniżenie terenu spółka uznała, że to z winy drogi, ale nie wzywała nas do usunięcia szkody. Sama wykonała remont, a potem wezwała nas do zapłaty - tłumaczył.

Miasto miało prowadzić ze spółką rozmowy, których celem było zawarcie ugody, ale nie przyniosły one oczekiwanych skutków, zaś pełnomocnik PKP PLK wniósł sprawę do sądu.

Jak wyjaśniał Władysław Bieda, rozprawa w tej sprawie jeszcze się nie odbyła, ale spółka złożyła wniosek o zabezpieczenie roszczenia, a sąd przychylił się do tej prośby. Chodzi tutaj o wspomniany już milion złotych.

- Czekamy na wyznaczenie terminu rozprawy sądowej - podsumowuje burmistrz i zapowiada, że miasto będzie się bronić przed roszczeniami PKP PLK.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska