- Oskarżone są dwie osoby: Monika B.-B., która w końcowej fazie śledztwa przyznała się do szeregu oszustw, oraz jej mąż Stanisław B., któremu postawiono zarzut poplecznictwa, czyli zacierania śladów przestępstwa - powiedziała wczoraj rzeczniczka sądeckiej prokuratury okręgowej Beata Stępień-Warzecha.
Oskarżona prowadziła w Limanowej znaną kancelarię finansowo-ubezpieczeniową. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem lokat kapitału w funduszach inwestycyjnych. W dwa tygodnie miały one przynosić nawet 18-procentowy zysk. Prok. Stępień-Warzecha przyznała, że nie wszystkie osoby straciły fortunę powierzoną oskarżonej. Niektórzy zyskali, bo początkowo kobieta wypłacała pieniądze z odsetkami.
Zobacz także: Limanowa: Romowie z zarzutami za znieważenie policji
Na Monice B.-B. ciąży również zarzut dotyczący bezprawnego posługiwania się logo firmy Scandia, którym firmowała lokaty.
- W rzeczywistości pieniądze nigdy nie były lokowane w funduszach Scandii - stwierdziła rzeczniczka prokuratury.
Monika B.-B. początkowo obciążała odpowiedzialnością za przestępstwo mieszkańca Śląska. Twierdziła, że to jemu przekazywała pieniądze. Śledztwo nie wykazało, aby tak się działo, i przeciwko tej osobie zostało umorzone.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Regularna demolka w Nowej Hucie:przystanek i auta do kasacji