Policja skierowała właśnie wniosek do sądu o ukaranie Łukasza P. byłego wicemistrza Europy w wyścigach psich zaprzęgów, który w Łużnej, w powiecie gorlickim prowadził między innymi mini zoo, pokazy zwierząt, niezarejestrowaną hodowlę psów. Będąc ich właścicielem, nie tylko nie szczepił zwierząt przeciwko wściekliźnie, ale też nie zadbał o tak podstawowe ich potrzeby, jak choćby dostęp do wody.
Czarę goryczy przepełnia fakt, że zwierzęta przetrzymywane były w zbyt małych kojcach, uniemożliwiających swobodę ruchu. Zwierzęta nie były chronione przed zimnem, upałem i opadami. Hodując psy rasy uznawanej za agresywną, nie miał na to stosownego zezwolenia. Wbrew zakazowi rozmnażał psy i sprzedawał nie tylko w kraju, ale też za granicą, nie tylko bez stosownych zezwoleń, ale też zatwierdzonego środka transportu. Kolejne wykroczenia, których miał się dopuścić dotyczą zwierząt gospodarskich. Te nie były nawet zarejestrowane.
Zaczęło się od psów przywiezionych z Ukrainy
Sprawę odkryli inspektorzy krynickiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami po interwencji osoby, która miała odebrać z Pensjonatu w Łużnej i przewieźć do Wrocławia psy przywiezione do Polski z Ukrainy.
Kobieta była przerażona stanem zwierząt, które odebrała, a także losem tych, które zostały w gospodarstwie, a jej przypuszczenia potwierdził tylko lekarz weterynarii. Sprawa została zgłoszona na policji.
- W związku z otrzymanymi zgłoszeniami nasze Towarzystwo zaczęło dokładnie przyglądać się sprawie i zwróciło się do Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Gorlicach, o wspólną kontrolę – tłumaczy Sylwia Śliwa, prezeska krynickiego oddziału TOZ.
O ile na teren posesji Łukasz P. wpuścił przedstawicieli Powiatowego Inspektoratu Weterynaryjnego i samego lekarza weterynarii, to pomimo asysty policji, nie zgodził się na udział w interwencji inspektora TOZ.
Sprawę wykryli inspektorzy krynickiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami
- To że nasza inspektor nie została wpuszczona 5 marca ubiegłego roku i nie brała udziału w kontroli nie znaczy, że przed zaplanowaną przez kontrolą, nie zabezpieczyła dowodów które mogły świadczyć o naruszeniu przepisów – przekonuje prezeska TOZ.
Jak wynika z ustaleń inspektor, właściciel pensjonatu przed przyjazdem do Łużnej, w 2017 roku razem ze swoją żoną prowadził „mini zoo” w Zagorzycach w Gminie Sędziszów Małopolski. Z informacji uzyskanej z Urzędu Gminy oraz od sołtysa, sytuacja zwierząt z mini zoo w Zagorzycach była trudna.
Bez zezwoleń i rejestracji
- Podobnie sprawa wyglądała w mini zoo w Łużnej, w którym były przetrzymywanie zwierzęta dzikie, egzotyczne, inwazyjne gatunki obce, łowne, prawem chronione oraz objęte Konwencją Waszyngtońską, na których przebywanie pod wskazanym adresem wymagane były stosowne decyzje i rejestracje – tłumaczy Sylwia Śliwa.
W mini zoo były kozy anglonubijskie, owce św. Jakuba, osioł nubijski, osioł pinto, muflony, lama, żenety, sowy afrykańskie, lisy srebrne i płomieniste, jeżozwierze, jelenie Dybowskiego, ostronosy, szopy pracze, kruki Afrykańskie, małpy, Dzioborożec antylopy, konie, osły, kucyki, świnie nigeryjskie, wiewiórki syberyjskie, jastrząb Haris, papugi, pawie, indyki staropolskie, psy zaprzęgowe, bydło szkockie.
- W związku z bardzo dużą ilością zwierząt, na których przetrzymywania są wymagane odpowiednie decyzji i rejestracje, zwróciliśmy się do Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, i jej regionalnego oddziału w Krakowie, ponadto do Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Gorlicach i w Ropczycach, Starostwa Powiatowego w Gorlicach i w Ropczycach o udzielenie informacje w tym zakresie – tłumaczy dalej prezeska TOZ.
Zwierzęta zniknęły, tak samo jak Łukasz P.
Szybko okazało się, że właściciel pensjonatu i mini zoo nie miał ani stosownych decyzji, ani rejestracji, a niespełna rok temu w czasie interwencji na dzierżawionej przez niego posesji nie było już zwierząt, które stanowiły atrakcję mini zoo w Łużnej. - Gdzie są i co się z nimi stało? Szukamy tych zwierząt i chcemy wiedzieć gdzie trafiły? - mówi Sylwia Śliwa.
Niezależnie od sprawy prowadzonej przez policję, w Prokuraturze Rejonowej w Limanowej toczy się śledztwo, również dotyczące działalności Łukasza P. i tego w jaki sposób hodował zwierzęta w pensjonacie w Łużnej.
- Obecnie właściciel pensjonatu w podgorlickiej wsi przeniósł się do Zieleńca w Dusznikach-Zdroju na Dolnym Śląsku, gdzie prowadzi kolejny pensjonat oraz bierze udział w wyścigach psich zaprzęgów. Nadal kreuje się na znawcę przepisów i wielkiego miłośnika zwierząt - kończy Sylwia Śliwa.
