Jan K. pod koniec lat 80 - tych był dyrektorem Zespołu Szkół Rolniczych i wiosną 1989 r. znalazł się w zainteresowaniu SB. Zgłosił się do niego starszy inspektor SB z Nowego Sącza Jerzy P., funkcjonariusz z 10-letnim stażem.
Zebrał informacje o Janie K. i maja 1989 r. zarejestrował go jako kandydata na Tajnego Współpracownika, wypełnił dokumenty, w których jednak znalazły się błędy, choćby ten, że Jan K. nigdy nie wyjeżdżał za granicę nigdy, a faktycznie był w Niemczech. Esbek nie odnotował też, że mężczyzna należał od 1985 r. do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Pomylił się w kwestii znajomości języków obcych przez Jana K.
Z dokumentów IPN wynika, że 17 czerwca 1989 esbek pojawił się u Jana K., przedstawił się, że jest z SB i wtedy mężczyzna przekazał mu ogólne informacje: ile osób przystąpiło do matury w szkole, ile jest klas, nauczycieli i o planowanym wyjeździe w wakacje grupy uczniów do NRD. Uznał, że ma taki obowiązek jako dyrektor placówki.
Z zapisków esbeka ujawnionych na procesie lustracyjnym wynikało potem, że Jan K. podał mu też informacje o nastrojach nauczycieli i ich niezadowoleniu związanym z kartą nauczyciela.
Sąd ustalił, że lustrowany nie przekazał esbekowi tych wiadomości. Podczas drugiego spotkania w grudniu 1989 r. już po wyborach czerwcowych, które zmieniły ustrój w Polsce, Jan K. nie podał też funkcjonariuszowi żadnych informacji i rzucił tylko, że musi iść na lekcje. Po tym drugim spotkaniu esbek zarejestrował go jednak jako Tajnego Współpracownika ps. „Piotr”.
Zdaniem sądu Jerzy P. niegodnie z prawdą napisał w dokumentach, że Jan K. zgodził się na współpracę z SB, ale odmówił podpisania zobowiązania i, jak to zanotował, „z oburzeniem zareagował na propozycję pobierania wynagrodzenia za współpracę z SB”.
Jan K. 9 kwietnia 2009 r. złożył oświadczenie lustracyjne jako kandydat na radnego gminy Podegrodzie, napisał, że nie był agentem SB, zaprzeczył, by przekazał informacje, które były w raportach i wcale „nie zareagował entuzjastycznie na kolejną wizytę funkcjonariusza”, jak to stwierdził esbek.
Sąd nie uwierzył w rzetelność zapisów funkcjonariusza, który zawarł tam informacje, których nie miał od lustrowanego.
Niewiarygodny był też Jan K., gdy twierdził, że powiedział nauczycielom o spotkaniu z SB, oni tego jednak nie potwierdzili. Nie było jednak, uznał sąd, świadomej i tajnej współpracy, nie ma pisemnego zobowiązania Jana K. do kontaktów z SB.
Nierzetelny esbek nie pamiętał też, że Jan K. to ostatnia osoba, którą miał zwerbować do współpracy, bo SB potem rozwiązano. Sąd zauważa, że do Nowego Sącza do pracy w SB Jerzy P. trafił dopiero w 1988 r., nikogo tu nie znał, był nowy w tym środowisku. Rozpoczęły się zmiany ustrojowe więc, chciał się wykazać przed nowymi przełożonymi stwarzając pozory, że pozyskał tajnego współpracownika mimo, że do tego nie doszło.
KONIECZNIE SPRAWDŹ:
FLESZ: Smog skraca życie. Jesteśmy jak palacze