Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Makabra sprzed lat. Dożywocie za otrucie i poćwiartowanie znanego radcy prawnego

Artur Drożdżak
Oskarżona 40-letnia Aleksandra C.-M. do samego końca nie przyznawała się do winy, zaprzeczała zarzutom podżegania do  zabójstwa. Została skazana na karę dożywotniego pozbawienia wolności. Jest jedną z 10 kobiet w  Polsce, które odsiadują taką karę
Oskarżona 40-letnia Aleksandra C.-M. do samego końca nie przyznawała się do winy, zaprzeczała zarzutom podżegania do zabójstwa. Została skazana na karę dożywotniego pozbawienia wolności. Jest jedną z 10 kobiet w Polsce, które odsiadują taką karę Piotr Odorczuk
Ta sprawa mrozi krew w żyłach. W kwietniu 2000 r. policjanci z komisariatu wodnego w Krakowie wyłowili zwłoki. Niejedno w życiu widzieli, a zwykli topielcy już nie robili na nich wrażenia. Jednak ludzki kadłub bez głowy, nóg i rąk nie był czymś powszednim, nawet w ich pracy.

Ta sprawa mrozi krew w żyłach. W kwietniu 2000 r. policjanci z komisariatu wodnego w Krakowie wyłowili zwłoki. Niejedno w życiu widzieli, a zwykli topielcy już nie robili na nich wrażenia. Jednak ludzki kadłub bez głowy, nóg i rąk nie był czymś powszednim, nawet w ich pracy.

Zaginiony radca

Wtedy jeszcze sprawy pokrojonych zwłok nie powiązano ze zgłoszeniem o zaginięciu Antoniego K., radcy prawnego z Chrzanowa. 69-letni mężczyzna był znaną personą w swoim mieście. Przystojny, siwiejący wdowiec, właściciel kilku nieruchomości oraz konta, na którym była kwota 100 tys. zł. W styczniu 2000 r. na komendzie w Chrzanowie pojawiła się jego córka Katarzyna K. i zgłosiła zaginięcie ojca. Twierdziła, że wyjechał służbowo do Warszawy, gdzie w jednej z firm miał umówione spotkanie. I przepadł bez śladu. Jej słowa potwierdziła Anna G., sekretarka radcy i jednocześnie jego partnerka.
- Pieniędzy większych przy sobie nie miał. Jakieś dokumenty, portfel i to wszystko - obie panie opowiadały z przejęciem. Ich relacje pokazano m.in. w policyjnym programie "997", ale żadne nowe szczegóły sprawy nie wyszły na jaw. Po Antonim K. ślad zaginął. Nie pomógł nawet bioenergoterapeuta proszony o pomoc. Dochodzenie po kilku tygodniach umorzono.
Dziwny list po latach

Pod koniec 2004 r., po czterech latach od zniknięcia Antoniego K., jego córka Katarzyna ponownie zjawiła się na policji, by przedstawić anonim, jaki dostała pocztą. Do niego dołączona była niewielka paczka.

- Ktoś widział, że mojego ojca zamordowano. Wszystko opisał w tym liście - pokazała kopertę i wyciągnęła napisany na maszynie krótki list. Nieznany nadawca twierdził, że kilka lat wcześniej, w styczniu 2000 r., widział, jak dwaj mężczyźni wrzucili dwa wypakowane czymś worki do Wisły. Był przekonany, że chodziło o mafijne porachunki i dlatego milczał tak długo, nie chcąc się w nie wplątać. Na miejscu zdarzenia odnalazł wówczas portfel Antoniego K. Jak zaznaczył - nie chce dłużej mieć takiej sprawy na sumieniu i dlatego odnalazł rodzinę radcy i przekazał jej wiedzę o śmierci mężczyzny. W dołączonym pakunku była wizytówka, zdjęcia i portfel radcy.

Sprawę zaginięcia prawnika zamknięto, a wszczęto śledztwo dotyczące jego zamordowania. Zajęli się nim funkcjonariusze z Archiwum X, specjalnego wydziału z Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie. Oprócz anonimu i odkrytego portfela zainteresował ich fakt, że Katarzyna K. wykorzystała ten list w trwającym od kilku lat postępowaniu spadkowym po ojcu. Aby je zakończyć, wystąpiła do sądu o uznanie ojca za zmarłego, a koronnym dowodem miał być właśnie otrzymany anonim. Jednocześnie dostarczyła do sądu korzystny dla siebie testament Antoniego K., przechowywany przez sekretarkę ojca.
- Przypadkowo się odnalazł - panie znów mówiły zgodnie. To zachowanie kobiet wydało się podejrzane policjantom z Archiwum X. Anonimowy list szczególnie ich zainteresował, bo jego tajemniczy autor dokładnie podał miejsce, gdzie widział nad Wisłą moment wrzucania worków, zapewne ze zwłokami Antoniego K.

Pomocne badania DNA

Powrócono do sprawy wyłowionego przed laty kadłuba bez rąk i głowy. Badania DNA potwierdziły, że to zwłoki Antoniego K. Policjanci bliżej przyjrzeli się Katarzynie K., bezdzietnej i niezamężnej córce radcy. Świadkowie przyznawali, że ciągle narzekała na brak gotówki i lubiła wystawne życie. Stale widywano ją w towarzystwie sekretarki ojca oraz Aleksandry C.-M., dalszej znajomej, która była częstym gościem w domu rodziny K.

- Te trzy panie wszędzie chodziły razem, wyjeżdżały poza miasto luksusowymi samochodami, widywane były w drogich restauracjach - mówili oficerom policji mieszkańcy Chrzanowa. Prowadzący śledztwo dowiedzieli się o jeszcze jednej ważnej rzeczy: w styczniu 2000 r. Katarzyna K. zrobiła remont domu, paliła jakieś rzeczy na podwórku, zrywała podłogę. Może więc zacierała ślady zbrodni? Może to ona zabiła ojca? Ta wersja zdarzeń coraz bardziej wydawała się prawdopodobna, dlatego zdecydowano, że 40-latka zostanie zatrzymana.

Do winy przyznała się po trwających 48 godzin przesłuchaniach. Zapłakana opowiedziała makabryczne okoliczności zabójstwa ojca. Zbrodni dokonała razem z jego kochanką Anną G., ale pomysłodawczynią, mózgiem planowania i wykonania morderstwa była Aleksandra C.-M.

Ta 40-letnia mężatka, która związała się z obywatelem Tunezji, zjeździła cały świat. Potrafiła z pasją opowiadać o niesamowitych przygodach, potrawach, których skosztowała, miejscach, które widziała. - Zdobędziecie pieniądze, to będziecie mogły przeżyć to, co ja - powtarzała im. Ale Katarzyna K. i Anna G. nie miały funduszy.

Początkowo nie chciały nawet słyszeć o tym, by Antoniego K. pozbawić życia, przejąć jego majątek i odtąd żyć pełną piersią. Jednak radca prawny na starość stawał się coraz bardziej nieznośny. Zmuszał obie do ciężkiej pracy, awanturował się o każdy grosz, skąpił na jedzenie, ubrania, opłaty. Na tym tle coraz częściej dochodziło do awantur z córką i partnerką życiową.

Pierogi z muchomorami

Aleksandra C.-M. patrzyła na to z boku, starała się nawet w sposób elegancki i kulturalny łagodzić spory w rodzinie radcy. Za plecami radcy judziła jednak Katarzynę K. i Annę G. - Coś z nim zróbcie. I to szybko - podpowiadała im. Przełom nastąpił w połowie 1999 r. Wtedy to trzy panie uradziły, że zabiją Antoniego K., podając mu pierogi nafaszerowane muchomorami. W ostatniej chwili Katarzyna K. odmówiła podania zabójczej potrawy.

Skrupuły zniknęły kilka miesięcy później, kiedy bez wiedzy ojca zlikwidowała jego lokaty bankowe i wybrała kilkadziesiąt tysięcy zł. Antoni K. wpadł w szał, gdy się o tym dowiedział. Zażądał zwrotu pieniędzy. Wybuchły kolejne awantury.
13 stycznia 2000 r. kobiety podjęły bardziej zdecydowaną próbę zamordowania radcy. Najpierw dodały mu do ulubionych pierogów środki nasenne, a gdy zasnął, przeniosły go do piwnicy. Tam Anna G. uderzyła go łomem w głowę, a potem córka zadusiła reklamówką.

- Wytrzymajcie, wytrzymajcie jeszcze trochę! Jesteście wspaniałe! - stojąca w drzwiach Aleksandra C.-M. zagrzewała je do zabójstwa. Pod jej okiem morderczynie wyniosły zwłoki na poddasze, by te zesztywniały, a potem do pokoju, gdzie nożem i siekierą pokawałkowały ciało mężczyzny i zatarły ślady. Spaliły ubrania Antoniego K., pościel, łóżko, a nawet drewnianą podłogę, na której kroiły ciało.

Zwłoki w walizce

Szczątki mężczyzny w plecakach zawiozły autobusem do Krakowa. Katarzyna K. pamiętała nawet, że w czasie jazdy jakiś uprzejmy mężczyzna pomagał jej umieścić jeden z pakunków na półce w autobusie. Miejsce nad rzeką wcześniej wybrała Aleksandra C.-M. i tam kobiety wrzuciły korpus Antoniego K., wyłowiony trzy miesiące później.

Anna G. także przyznała się do winy, ale zaprzeczała, by motyw finansowy był powodem zbrodni.
- Antoni K. znęcał się nad nami, zmuszał do pracy ponad siły - wyjaśniała.

Dożywocie dla kobiety

Zarówno ona, jak i Katarzyna K. wskazywały, że to Aleksandra C.-M. namówiła je do zbrodni, wszystko zaplanowała i przygotowała. Wskazały miejsce, gdzie zatopiły ciało i maszynę, na której napisały słynny anonim pokazany potem policji. Nurkowie wyłowili ją z rzeki.

Anna G. i Katarzyna K. zostały skazane na karę 7 lat i 11 miesięcy więzienia. Sąd zastosował wobec nich nadzwyczajne złagodzenie kary, bo ujawniły kulisy zbrodni.

Natomiast Aleksandra C.-M. usłyszała wyrok dożywocia. Orzeczenie w tej sprawie jest prawomocne.

Napisz do autora:

[email protected]

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska