Nic tak nie wzrusza Małgorzaty Foremniak jak małe dzieci. Nie bez powodu postanowiła zostać Ambasadorem Dobrej Woli UNICEF i wyjechać do Sierra Leone, by zebrać pieniądze dla żyjących tam w skrajnej nędzy maluchów. Dzieje się tak pewnie dlatego, że sama dobrze pamięta, jak jej córka Ola była mała.
Urodziła ją, studiując w łódzkiej filmówce. Dla młodej dziewczyny, która właśnie miała dostać rolę u samego Adama Hanuszkiewicza, to był niemal koniec świata. Ale Małgorzata się nie poddała, choć o wielkiej karierze musiała na jakiś czas zapomnieć. Wraz z równie młodym jak ona mężem, początkującym biznesmenem Tomaszem Jędruszczakiem, wróciła do rodzinnego Radomia, angażując się w tamtejszym teatrze. Na scenie czuła się lepiej niż w domu, w którym układało się jej coraz gorzej. W końcu w akcie desperacji wzięła za rękę trzyletnią wówczas Olę oraz jedną walizkę i wsiadła do pociągu do Warszawy. Miała dość mglistą propozycję angażu w teatrze Kwadrat i ta myśl podtrzymywała ją na duchu, choć pierwsze dni w obcym mieście, w wynajętym mieszkaniu nie były łatwe.
Wtedy na horyzoncie pojawił się Waldemar Dziki, producent i reżyser filmowy. Sporo starszy od Małgorzaty, postawny góral z burzą włosów i apodyktycznym tonem sprawił, że wreszcie poczuła się bezpiecznie. Komuś z zewnątrz mogłoby się wydawać, że są ludźmi z zupełnie innej bajki. Małgorzata z natury nieśmiała, za co dostawała na studiach aktorskich nieraz dwóję, przy nim wyglądała na jeszcze delikatniejszą i bardziej kruchą istotę.
Dziki był właśnie po rozwodzie z aktorką Darią Trafankowską, z którą miał synów. Ten fakt Małgorzaty jednak nie przeraził. Bardziej bała się wizji spotkania z Darią, która miała grać siostrę przełożoną w tym samym serialu, co ona. Ku zaskoczeniu wszystkich, panie błyskawicznie się zaprzyjaźniły.
- Dusia była niezwykłą osobą, nie znam nikogo, kto by jej nie akceptował, nie lubił. Była samą dobrocią. Całe życie dawała siebie innym. Czasem myślę nawet, że zachorowała, bo już nic nie zostawiła dla siebie - mówi dziś w wywiadach Małgorzata Foremniak, która opiekowała się przyjaciółką do końca.
Sękocin godz. 13. Ekipa "Na dobre i na złe" przenosi się do części hali imitującej dom państwa Burskich. Małgorzata Foremniak przygotowuje się do sceny, w której ma dojść do ostrej wymiany zdań między nią a jej filmowym mężem Jakubem, granym przez Artura Żmijewskiego. Na co dzień łagodna jak baranek doktor Zosia postanowiła tym razem postawić na swoim. Wykrzykuje swoje racje, stojąc przy drewnianych schodach. Na ekranie widzowie zobaczą, jak wbiega po nich zdenerwowana. Po pokonaniu paru stopni musi się jednak zatrzymać, czego już w telewizji nie będzie widać, bo atrapa schodów szybko się kończy. Reżyser zarządza przerwę na obiad. Gdy odjedzie catering, aktorzy będą mieli do zagrania jeszcze tylko jedną scenę, podczas której Julka, czyli adoptowane w serialu przez Zosię dziecko, przerwie małżeńską kłótnię.
Tak samo na imię miała dziewczynka, którą Małgorzata Foremniak spotkała w szpitalu. Leżała w jednej sali z jej córką Olą, która trafiła tam, bo o mały włos się nie zaczadziła. Dziewczynki bardzo się polubiły, a Małgorzata prawie się rozpłakała, gdy dowiedziała się, w jak trudnej sytuacji rodzinnej jest Julka i jej młodszy brat Maciek. Po powrocie do domu długo rozmawiała o tym z mężem, który podjął decyzję o rozpoczęciu starań o adopcję dzieci. Dziś Milena, bo takie teraz nosi imię dziewczyna, ma 20 lat i w tym roku będzie zdawać maturę. 13-letni Patryk (dawniej Maciek) chodzi do społecznej szkoły i przysparza wiele radości mamie.
- Adopcja dużych dzieci była wielkim sprawdzianem dla nas wszystkich. Ale jestem pewna, że to musiało się stać. Docieranie się, te wszystkie sztormy były potrzebne. To kolejny dowód na to, że warto podejmować nowe wyzwania - twierdzi aktorka.
Nie kryje, że nie zawsze było łatwo. Ta sytuacja była trudna nie tylko w kontekście jej związku z Dzikim, ale i dla obecnie 20-letniej córki Oli. Dziś studentka psychologii śmieje się, że zawodowe doświadczenie zdobywała w domu, gdzie nigdy nic nie było normalne. Ale im jest starsza, tym coraz bardziej docenia decyzję rodziców. Z Mileną są tak różne, że wręcz uzupełniają się nawzajem. Przestały się już nawet kłócić, która kiedy będzie sprzątać, za to pasjami lubią robić razem zakupy.
Małgorzata Foremniak wyznaje, że często bierze córki do sklepu, pozwalając wybrać sobie ciuchy, jakie im się podobają. Przy kasie mówi, że teraz muszą dokonać selekcji, bo mogą wydać tylko określoną kwotę. Kiedy dziewczyny głowią się, z czego by tu zrezygnować, ich mama śmiejąc się rzuca, że się tylko wygłupiała. Biorą więc wszystkie rzeczy. Stać ją na kaprysy córek, bo jest jedną z najlepiej opłacanych aktorek w naszym kraju. Jak donoszą gazety, w ciągu jednego dnia jest w stanie zarobić dziewięć tysięcy złotych.
Sękocin godz. 17. Dziś później zaczynają się zdjęcia do serialu. Trzeba je było przesunąć ze względu na pomysł reżysera, który postanowił wprowadzić do tego odcinka nową scenę. Małgorzata Foremniak właśnie odnosi sukcesy na parkiecie "Tańca z gwiazdami", więc warto pokazać także w filmie, jak fantastycznie opanowała kroki. Aktorka siedzi przed lustrem w garderobie, a wizażystka wymyśla dla niej nowy makijaż. Muszą się pospieszyć, bo ekipa się niecierpliwi. Dziś wieczorem wszyscy wybierają się na rozdanie "Telekamer". Nagrodę odbierze tym razem Małgorzata, oczywiście za rolę doktor Zosi.
- Wiesz, jaką jestem żoną, wiesz, jaką jestem matką, a jaką jestem kochanką, powiemy sobie dziś w nocy - zwróciła się ze sceny do męża Małgorzata Foremniak, podnosząc do góry statuetkę. Znajomi śmiali się, choć nie trzeba było być zbyt błyskotliwym, żeby się domyślić, że aktorka chce w ten sposób dać wszystkim do zrozumienia, iż postanowiła zerwać z przesłodzonym wizerunkiem lekarki. Zaczęła to już zresztą robić w "Tańcu z gwiazdami".
Gejzer temperamentu i zmysłowości - tak oceniało ją surowe jury programu. I nie tylko ono. Zaskoczeni widzowie z podziwem patrzyli, co na parkiecie wyczynia serialowa Zosia. Romantyczny walc, drapieżne tango i pełna seksu rumba sprawiły, że razem z przystojnym partnerem Rafałem Maserakiem wytańczyła drugie miejsce. Zaczęto mówić, że tę parę łączy coś więcej niż taniec. Zresztą prasa bulwarowa nie pozostawiała wątpliwości. Raz po raz pojawiały się ich zdjęcia, które mogłyby coś sugerować. W końcu szala domysłów przechyliła się, kiedy w jednej z gazet opublikowano zdjęcia Małgorzaty i Rafała, opalających się razem na greckiej plaży.
- Mam za sobą dwa potwornie ciężkie rozwody - wyznała niedawno aktorka, mając na myśli rozstanie z Tomaszem Jędruszczakiem, który cztery lata temu zginął w wypadku samochodowym, i z Waldemarem Dzikim. - Do tej pory w każdym związku byłam niczym lokomotywa, rzucałam się pędem do przodu, bez żadnej kontroli. Dawałam z siebie wszystko, a swoje potrzeby odstawiałam na boczne tory. Wiem, że to była moja wina, przyzwyczajałam do tego moich partnerów. Nie mogę mieć do nich pretensji.
Jak twierdzi aktorka, z Dzikim wciąż żyją w przyjaźni. Pomagają sobie nawzajem, choć on mieszka teraz na Ukrainie, gdzie jest dyrektorem generalnym stacji telewizyjnej TRK-Ukraina. Ona została z dziećmi w ich podwarszawskim domu. To właśnie tu zaczął pojawiać się 25-letni Rafał Maserak.
- Trafiłam na Rafała, który jest dynamitem. Spotkały się dwie podobne wrażliwości, dwa podobne szaleństwa. Mogłam być spontaniczna w tym, co robiłam. Wreszcie mogłam być sobą - wyznała, zbliżająca się wówczas do czterdziestki aktorka.
Widać było, że w nowym związku wyraźnie rozkwitała. Zaczęła podejmować coraz odważniejsze artystyczne decyzje, tak jak Sharon Stone, która w tym wieku zagrała w "Nagim instynkcie", czy Kim Basinger, która w podobnej sytuacji wystąpiła w "Dziewięć i pół tygodnia". Dla milionów Polek był to też sygnał, że dojrzała kobieta może sobie pozwolić na młodszego kochanka.
- Nie przesadzajmy, nie żyjemy w średniowieczu - oburzała się gwiazda, pytana o swoją nową miłość. Znacznie chętniej mówiła wtedy o swoim wieku. - To jest niezwykły czas dla kobiety. Etap świadomości siebie i swojej kobiecości. Czas, w którym kobieta jest atrakcyjna i powabna, zna swoje atuty, ma doświadczenie, dużo mądrości życiowej, dystans do siebie i świata.
Sękocin, godz. 12. Doktor Zofia jest już w sali operacyjnej i przymierza się do zaintubowania pacjenta. Lekarz, którego zatrudniono jako konsultanta medycznego serialu, nawet nie musi patrzeć, czy wykonuje wszystkie czynności prawidłowo. W filmie robi to już po raz setny, więc ma taką wprawę, że prawdziwi lekarze mogliby się od niej uczyć. Pada klaps. Doktor Zosia robi zatroskaną minę na widok śpiącego pacjenta. Kiedy kamery przestają pracować, szybko żegna się z kolegami, bo już czeka na nią taksówka, która zawiezie ją na nagranie programu "Mam talent".
Małgorzata Foremniak, przez współoceniającego z nią uczestników "Mam talent" Kubę Wojewódzkiego zwana "Foremką", nie została zatrudniona do programu tylko dlatego, że jest gwiazdą. Ważnym kryterium był fakt, iż widzom wciąż kojarzy się z osobą, która łatwo się wzrusza. Miała w ten sposób być przeciwwagą dla ostrej, nieprzebierającej w słowach Agnieszki Chylińskiej. Ale nie dość, że dwie tak różne osoby szybko się zaprzyjaźniły, to na dodatek zamieniły się nieco rolami.
- Prywatnie nie jestem taka jak Zosia Burska. Na pewno mam znacznie gwałtowniejszy temperament i potrafię pazurami zawalczyć o swoje, wykrzyczeć własną złość. W "Mam talent" rzekoma "anielica", czyli ja, okazuje się czasem "surowym policjantem", jak mnie tam nazwano - oceniła sama.
Po burzach i zakrętach w życiu osobistym Małgorzata Foremniak potrafi teraz także zawalczyć o siebie. Niedawno skończyła 42 lata. Z Rafałem Maserakiem nie są już parą. Kiedy się od niej wyprowadzał, pomagała mu nawet znaleźć mieszkanie. Nauczyła się też podchodzić do wielu rzeczy z dystansem, choć wciąż do szału doprowadzają ją paparazzi, którzy śledzą każdy jej krok. Wścieka się więc, że będąc na spacerze z psem w parku, nie może się z nim wytarzać w liściach. Bo od razu ktoś zrobiłby jej zdjęcie i umieścił w gazecie z głupim komentarzem. A ona naprawdę lubi się wygłupiać, czego w wywiadach nie ukrywa.
- Czasem zawiązuję sobie kucyki, a kredką robię piegi. Dzieci patrzą i mówią: "Tak, tak, mamusiu". To cały ich komentarz. A ja mam taką potrzebę. I będę rozmawiała o poważnych sprawach przy stole właśnie w kucykach. Czy to jest złe? Wstydliwe? To jest moje. Mnie świat zewnętrzny nie krępuje. Wychodzę w seksownych szpilkach, z torebeczką i muszę sobie raz podskoczyć. Raz muszę, a potem już idę normalnie. To jest moja radość, podziękowanie za to, że jestem.
Sękocin, 6.45 rano. Pod drzwi hali podjeżdża taksówka. Pełna energii Małgorzata Foremniak jak zwykle biegnie do garderoby. Dziś jest kręcona scena, w której doktor Zosia Burska ma przekonać Kubę do pomysłu założenia fundacji. Kuba nie jest z tej idei zadowolony. Aktorka ma wypowiedzieć krótką kwestię: "Nie zniechęcaj mnie, Kuba!" Wszyscy czekają. Padają kluczowe słowa: "Kamera! Akcja!" Po czym Małgorzata Foremniak mówi do Artura Żmijewskiego: "Nie osłabiaj mnie, Kuba". Filmowców ze śmiechu zaczynają boleć brzuchy.
W oczach przyjaciół
Emilia Krakowska, aktorka znana m.in. z serialu "Na dobre i na złe":
Jestem pełna podziwu dla Małgosi. Zwłaszcza dla jej pracowitości. Na planie "Na dobre i na złe" zauważyłam, że przez 24 godziny na dobę myśli o swoim zawodzie. Nieraz widziałam, jak czytała książki z zakresu medycyny, żeby dokształcić się i być jeszcze bardziej wiarygodną doktor Zosią. Jednocześnie Małgosia jest niesamowicie ciepłą osobą. Mamy z sobą kontakt także poza planem. Często dzwonimy do siebie, żeby po prostu porozmawiać. No i najważniejsze: Małgosia pamięta o tym, że jest nie tylko piękna. To kobieta, która nieustannie pracuje nad ciałem i duszą. I tym wzbudza mój wielki szacunek.
Zbigniew Wodecki, piosenkarz, juror "Tańca z gwiazdami":
Małgosia ma w sobie to "coś". Jest lubiana, bo nie zachowuje się jak gwiazda. Z pokorą podchodzi do tego, co robi. W trakcie "Tańca z gwiazdami" widać było nie tylko jak ciężko pracuje, ale i to jak bardzo jest zdyscyplinowana. Kiedyś zapytałem ją, czy się denerwuje. Odpowiedziała, że bardziej niż przed maturą. Bo ludziom wydaje się, że to wszystko jest proste: piękna sukienka, piękne taneczne kroki, a tak naprawdę to jest walka o życie. Tu walczy się o swoją przyszłość. W końcu "Taniec z gwiazdami" ogląda ponad pięć milionów ludzi.