"Zamiast widoku lasu i pól będziesz widział wielkie wiatraki i słyszał ciągły szum śmigieł", "Około 21 osób zarobi pieniądze, a ty co?", "Kto kupi twoją ziemię z widokiem na wiatraki? Nikt", "Czy chcesz, aby twój dom stał się dla ciebie piekłem?".
Plakaty z takimi hasłami rozklejają przeciwnicy budowy farm wiatrowych. Obok zwolennicy wywieszają listy stowarzyszeń, rad sołeckich, Ochotniczych Straży Pożarnych czy klubów sportowych popierających inwestycję w wiatraki. Stowarzyszenie "Stop planowanej lokalizacji elektrowni wiatrowych w gminie Gołcza" jest także aktywne na Facebooku i swojej stronie internetowej.
- Dzięki naszym działaniom mieszkańcy gminy mają już jakąkolwiek wiedzę na temat systemu turbin wiatrowych. Nagle się okazuje, że wiatrak ma powstać na przykład na działce jednego z radnych, więc jak można przypuszczać, niektórzy działają we własnym interesie - komentuje Jan Słaboń ze stowarzyszenia.
Wójt Lesław Blacha pokazuje sterty pism, jakie trafiają do niego od przeciwników farmy wiatrowej. - Przy wielu zadaniach, które gmina realizuje, urzędnicy muszą odpisywać na pytania pana Słabonia i stowarzyszenia. W czwartek jestem wzywany do prokuratury, bo ktoś doniósł, że popełniłem przestępstwo przy lokalizacji wiatraków. A nawet nie ma jeszcze planu zagospodarowania przestrzennego - mówi wójt Blacha.
Jan Słaboń przyznaje, że zawiadomienie do prokuratury wpłynęło, gdyż z posiadanych przez niego informacji wynika, iż firma planująca budowę farm zapłaciła m.in. za opracowanie Studium Uwarunkowań i Kierunków Zagospodarowania Przestrzennego oraz sponsorowała mecz. - Przyjęcie korzyści materialnej, nie tylko pieniędzy, jest nielegalne - uważa. Zdaniem wójta finansowanie dokumentu planistycznego przez firmę nie oznacza złamania prawa. - Co do meczu dotacja była dla stowarzyszenia, nie dla gminy - dodaje.
Ma nadzieję, że wynik referendum uspokoi sytuację w gminie. Obawia się jednak, czy uda się osiągnąć 30 proc. frekwencji. By referendum było ważne, musi wziąć w nim udział ok. 1500 osób zamieszkujących teren gminy. Liczy, że większość opowie się za budową farm wiatrowych. - Jeżeli protestującym chodzi wyłącznie o wiatraki, to po referendum powinni się uciszyć. Jeśli nie - będą protestować dalej - komentuje Lesław Blacha.
Jan Słaboń nie chce prorokować wyniku niedzielnego głosowania. - Stowarzyszenie nie może obiecywać ludziom remontów dróg czy chodników przez wieś. A wójt może wszystko - mówi. - Jeśli mieszkańcy powiedzą "tak" dla wiatraków, będzie można o tym jeszcze dyskutować przy uchwalaniu planu - dodaje.
Referendum w sprawie wiatraków jest pierwszym w Małopolsce. O jego zorganizowaniu zdecydowała Rada Gminy.