Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Małopolska: złupił pięć banków, bo chciał lepiej żyć

P. Odorczuk, M. Satała
Grzegorz W. wpadł, gdy miał przy sobie pistolet gazowy
Grzegorz W. wpadł, gdy miał przy sobie pistolet gazowy fot. materiały policji
W Krakowie i Dębicy zrabował z banków 250 tys. zł. Grzegorz W. wpadł, bo poznali go bankowcy.

- Spokojny chłopak, złego słowa o nim powiedzieć się nie da. Nigdy nie wystawał na klatce jak inni. Przeciętnie inteligentny, normalny - tak Grzegorza W. opisują jego sąsiedzi z obskurnego bloku w Dębicy przy ul. Szkotnia.

Wszyscy są zszokowani, że to właśnie on z bronią w ręku napadał na banki. Ten 29-latek na co dzień pracował w dębickich zakładach oponiarskich, był krajaczem tkanin. Praca nudna, fizyczna i słabo płatna. Mieszkał niedaleko centrum Dębicy w zwykłym, czteropiętrowym bloku z szarej płyty, razem z rodzicami i trzema młodszymi braćmi.

Grzegorz W., sfrustrowany i spragniony życia na wyższym poziomie, wpadł na pomysł jak odmienić swój los i 18 stycznia br. po raz pierwszy napadł na Fortis Bank w Dębicy, zaledwie kilkaset metrów od domu.
Precyzyjnie wybrał porę, ok. godz. 14, gdy wszyscy są jeszcze w pracy, a ulice puste. Wszedł do banku w kominiarce i z pistoletem gazowym, sterroryzował dwie pracownice. Zabrał 30 tys. zł i uciekł.

- Nikt go tu wtedy nie widział - mówi Marian Gajos, który naprzeciwko banku ma punkt skupu makulatury. - Po chwili pełno tu było policji, prokuratorów. Wszyscy pytali o napad - dodaje.
Tymczasem Grzegorz W. zachęcony dębickim sukcesem zaczął przyjeżdżać do Krakowa. Już trzy dni po skoku w Dębicy napadł na placówkę Getin Banku przy pl. Matejki w Krakowie.
Na głowie miał białą czapkę, a twarz zasłonił czarnym szalikiem. Tydzień później, 27 stycznia złupił placówkę SKOK przy ul. Dietla. Potem obrabował Eurobank przy ul. Zwierzynieckiej (6 lutego) i SKOK przy ul. Lubicz (11 lutego) w Krakowie. Tu nieźle się obłowił, bo zabrał 40 tys. zł.

Za każdym razem Grzegorz W. wybierał małe placówki, w których było dwóch-trzech pracowników i nie było ochrony. Policjanci mieli od pracowników napadanych banków dokładny opis zachowania złodzieja, który zazwyczaj robił rozpoznanie i wchodził jako klient. Z zapisu monitoringu udało się ustalić, że za napady w Dębicy i Krakowie odpowiada ta sama osoba.

Grzegorz W. wpadł 27 lutego, tuż przed kolejnym skokiem. Policję wezwała zaniepokojona pracownica krakowskiego banku. W. został ujęty przed jego drzwiami . Przyznał się do wszystkich napadów. Trafił do aresztu. Grozi mu do 12 lat więzienia.

Wiele osób w Dębicy nie może uwierzyć, że Grzegorz to bandyta, o którym huczało całe miasto. Jeden z młodszych braci W. miał się nawet chwalić kolegom, że Grzegorz żyje teraz jak król, że mu się zaczęło powodzić. Pieniądze z napadów wydawał na "jednorękich bandytów" i wystawne życie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska