- Czy Jagiellonia przyjeżdża do Krakowa w roli faworyta?
- Cracovia gra u siebie i ona będzie faworytem, ostatnio wygrała dwa mecze na własnym boisku. Ma teraz dobrą passę. Widać, że po przerwie reprezentacyjnej trochę odżyła, wkomponowała do składu nowych zawodników i gra lepiej, niż na początku sezonu. A w naszej lidze z reguły jest tak, że jak ktoś gra u siebie, jemu należy przyznać więcej szans. Będziemy grali pod mniejszą presją po tych ostatnich mniej udanych spotkaniach i zaprezentujemy dobrą piłkę.
- W Białymstoku nikt głośno nie mówi słowa „mistrzostwo”?
- Za wcześnie na to. Stawiamy sobie oczywiście jakieś cele, mamy plany, ale pozostaje to w szatni, nie jest wynoszone na światło dzienne. Trzeba poczekać przynajmniej do wiosny.
- Trener Michał Probierz to szkoleniowiec bardzo ambitny, nie wyobrażam sobie, by nie myślał o wysokich celach.
- I zaszczepia to drużynie. Na razie jednak musimy skupić się na gromadzeniu punktów, a w drugiej rundzie, po podziale, zobaczymy.
- W ubiegłym sezonie Jagiellonia broniła się przed spadkiem, teraz nastąpiła miła dla was odmiana. Co się stało, że jesteście w czołówce?
- Mamy sporo doświadczenia z poprzednich rozgrywek. Postawiono w klubie tak sprawę, że z drużyny może odejść tylko Bartek Drągowski. I tak się stało. Zbieramy plony tego, że drużyna została praktycznie w całości. Jest wzmocniona, poza tym, młodzi zawodnicy nabrali doświadczenia.
- Macie sporą gwiazdę jak na naszą ligę - Konstantina Vassiljeva. Jaki to jest piłkarz,to wiadomo, kreatywny, lider klasyfikacji strzelców. A jakim jest człowiekiem?
- To bardzo dobry piłkarz i super człowiek. Bardzo skromna osoba. Reprezentant Estonii. Jest bardzo doświadczony, pracowity, inteligentny na boisku i poza nim. Dobrze poznał nasz język, nie ma kłopotów z komunikacją.
- Drugim wyróżniającym się piłkarzem jest Przemysław Frankowski.
- Tak, gra regularnie od dwóch i pół sezonu. Zbiera tego żniwa. Zawsze był mocny, a teraz doszła pewność siebie. Został ostatnio uznany zawodnikiem miesiąca przez trenerów i piłkarzy ekstraklasy.
- Jesienią w Krakowie wygraliście 1:0 w Pucharze Polski. Tamten mecz może mieć jakieś znaczenie w kontekście tego niedzielnego?
- Raczej nie. Zespoły pozmieniały się. Teraz do Cracovii doszli i Tomasz Brzyski i Krzysztof Piątek, wrócił Damian Dąbrowski, Mateusz Cetnarski jest w lepszej dyspozycji. W „Pasach” był wtedy na wpół rezerwowy skład, u nas podobnie. Liga to jednak co innego.
- Jest Pan w „18” meczowych, ale długo Pan nie grał.
- Gramy raczej bez zmian w obronie, cały czas tym samym składem, tylko na prawej stronie są czasem roszady. Moje miejsca są zajęte. Przy dobrej dyspozycji kolegów muszę czekać na swoją szansę.
- Nie załamuje się Pan tą sytuacją?
- Nie jest łatwo, ale trzeba eliminować swoje niedociągnięcia. Jak się nie gra, to można więcej trenować. Wykorzystuję ten czas. Od kontuzji już sporo czasu mięło, a bardziej jestem zawodnikiem rezerwowym niż tym pierwszego wyboru. Nie będę ukrywał, jest coraz trudniej.
- Zagrał Pan w meczu rezerw w którym przegraliście z Finiszparkietem Drwęcą Nowe Miasto Lubawskie 0:6. Ukarani zostaliście w ten sposób, że mieliście trenować młodzież. Nie było to chyba dotkliwe?
- Nie, ale wolałbym to robić nie za karę, a co jakiś czas odwiedzać drużyny młodzieżowe. Nie wiem, czy szczęśliwe było nazwanie tego karą.
- Chciałby się Pan zając pracą trenera?
- Myślę o różnych sprawach, być może będzie to pomysł na przyszłość, ale mam nadzieję że jeszcze kilka lat grania przede mną.
- Zawsze Pan z sentymentem wraca do Krakowa. Tak będzie i tym razem?
- Mam sporo wspomnień, meczów na stadionie Hutnika, w Sosnowcu, gdzie graliśmy jako gospodarze, czy przy ul. Kałuży. Mam w pamięci wygrane derby z Wisłą. Miło będzie się zobaczyć z Grześkiem Sandomierskim. Dobrze znam Piotra Polczaka, Jakuba Wójcickiego, Marcina Budzińskiego, Damiana Dąbrowskiego, Mateusza Cetnarskiego.