https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"Margaret" i politycy

Małgorzata Zwolińska "Margaret" od 10 lat przemienia polskich polityków w bestie, anioły i inne stwory
Małgorzata Zwolińska "Margaret" od 10 lat przemienia polskich polityków w bestie, anioły i inne stwory Wojciech Matusik
To dla niej Jacek Kurski wielekroć wstępował do "ZBoWiD-u", zostawał tam za każdym razem na parę kwadransów. Przez kilka lat jej władzy poddawał się Jan Rokita. Częstymi gośćmi są Zbigniew Wassermann i Ryszard Kalisz. Małgorzata Zwolińska! Od 10 lat przemienia polskich polityków w bestie, anioły i inne stwory. Wszystko na potrzeby Reality Szopka Show - pisze Marek Bartosik.

Niby wszyscy wiemy, że uwielbiają stroić się w cudze pióra i piórka. Że najważniejszy jest dla nich nie skutek, ale efekt, a cała ich praca to pozór, czcze gadanie i udawanie. Ale jacy są sprawni w tych przebierankach? Czy to kwestia talentu czy harówki przed domowym lustrem?

Najlepiej potrafią to ocenić nie analitycy, specjaliści od wizerunku, poważni politolodzy, czy nawet wszechwiedzący komentatorzy, lecz pewna krakowianka. To dla niej Jacek Kurski wielokrotnie wstępował do "ZBoWiD-u", zostawał tam za każdym razem na parę kwadransów i poddawał się obróbce. Małgorzata Zwolińska! Od 10 lat przemienia polskich polityków w bestie, anioły i inne stwory. Wszystko na potrzeby Reality Szopka Show.

Szaty zdobią polityka

- Po kilku szopkach, a zwłaszcza ich telewizyjnych retransmisjach, politycy zorientowali się, że mało ważne jest co mówią na scenie, jak tam śpiewają, czy nawet tańczą. Odkryli, że najważniejsze jest jak wyglądają. To od tamtego czasu stałam się dla nich bardzo ważna - opowiada ze śmiechem Małgorzata Zwolińska. - Czuję to zwłaszcza w roku wyborczym - dodaje lekko tylko przypiekana żarem reporterskiej ciekawości. Jest scenografem teatru "Groteska", na którego scenie szopka z udziałem gwiazd, gwiazdek i celebrytów polskiej polityki jest co roku odgrywana. To ona projektuje dla nich stroje.

Jak oni wyglądają?

Przyznaje, że kiedy po raz pierwszy dostała od Adolfa Weltschka, dyrektora teatru, zadanie przygotowania kostiumów do szopki, to przypuszczała, że zawdzięcza ten wybór faktowi, iż wiele razy przygotowywała kostiumy i scenografię do programów kabaretowych i seriali. Umie więc pracować szybko, niemal na żywo. Ale istnieje też poważne podejrzenie, że ma jeszcze jedną cechę tu istotną. W teatrze nazywają ją "Margaret". Z Thatcher łączy ją ponoć nie tylko imię, ale umiejętność zaprowadzenia dyscypliny w szeregach. W każdym razie, kiedy propozycja padła, zorientowała się, że jest jeden problem: nie ma telewizora.

- Czasem więc w ogóle nie wiem, jak moi politycy wyglądają - mówi pani Małgorzata.

Ze wstydem przyznaje, że gdy usłyszała, iż w tym roku ma ubierać najnowszego gwiazdora lewicy Bartosza Arłukowicza, to musiała jego podobiznę "wygooglować". Jako osoba wolna od wyrzutów sumienia z powodu niepłacenia abonamentu rtv, wcześniej nie kojarzyła jego twarzy ani ze świeżo zdobytą sławą hazardzisty w wersji śledczej, ani z Agentem w wersji telewizyjnej.

- Na szczęście mam sakramencką intuicję. I jeżeli tylko na kogoś popatrzę, to od razu potrafię go rozgryźć - tłumaczy scenografka.

Wszyscy do "ZBoWiD-u"

Jacek Kurski równie chętnie jak jego koledzy z lewicy wstępuje do "ZBoWiD-u". To takie pomieszczenie w gmachu teatru, w którym rzeczywiście za komuny urzędowali bojownicy o wolność, demokrację i ich utrwalanie. Utrwalanie okazało się 20 lat temu za słabe, jednak nazwa pokoju została. To w takim "ZBoWiD-zie" Małgorzata Zwolińska zamyka się na dwa kwadranse, a czasem na dwie godziny z każdym z polityków, którzy śladem Aleksandra Kwaśniewskiego uznali, że mogą zatańczyć a nawet zaśpiewać i zdecydowali się wziąć udział w szopce. Tam wybierają stroje, robią przymiarki. Przyjmują scenograficzne szykany z pokorą albo grymaszą.

Szopka to przedsięwzięcie z natury szalone. W tym roku jednak wyjątkowo, bo bardzo długo wydawało się, że karnawał minie bez niej. Dziesiątą już - a więc jubileuszową - szopkę uratował prezydent Krakowa Jacek Majchrowski, który w ostatniej chwili sypnął złotówkami, bo uznał, że impreza wrosła w krajobraz miasta. Zazwyczaj Małgorzata Zwolińska zaczyna pracę nad kostiumami do szopki gdzieś głęboko w adwencie, jednakże tym razem mogła ruszyć właściwie po Bożym Narodzeniu. A roboty jest huk.

Żeby wystawić szopkę, trzeba przygotować kostiumy dla 130 postaci. Nie tylko dla polityków obsadzonych w rolach głównych, ale i dla występujących w towarzyszących im na scenie chórkach, baletach i innych boys bandach zawodowych aktorów czy tancerzy. Każdy kostium należy najpierw wymyślić, dobrać go do charakteru numeru, jaki dany polityk ma zaprezentować publiczności - tej na widowni, a potem przed telewizorami. "Margaret" wypożycza jednak z magazynów innych teatrów, wyszukuje w szmateksach, butikach albo szyje kilka razy więcej kostiumów niż postaci występujących w scenariuszu, bo musi być przygotowana na wszelkie niespodzianki.

Jacek Kurski na przykład ma w tym roku przekonywać ze sceny, że wcale nie jest draniem aż tak zimnym. Małgorzata Zwolińska czekała na niego z ośmioma kompletami strojów. I nie chodzi o jego wybredność czy skłonność do zmiany decyzji. Wojownik PiS po prostu nie jest w stanie podać wcześniej Małgorzacie Zwolińskiej rozmiaru swojej marynarki, długości spodni, ani obwodu szyi.

Ale bywają też przyczyny mniej prozaiczne. - Najpierw przygotowuję kostium, który sama uważam za najtrafniejszy i najzabawniejszy. Ale wiem, że dla niektórych polityków mój pomysł może być nie do przełknięcia. Wtedy od razu przygotowuję też propozycje dla nich strawniejsze, bezpieczniejsze - tłumaczy Małgorzata Zwolińska.

Kilka lat temu zaproponowała Elżbiecie Radziszewskiej, by wystąpiła w stroju krakowskim. Lekko tylko niekompletnym, bo bez spódnicy. Patrząc na rzecz od dołu do pasa, miała wystąpić w płóciennych pantalonach, które dawnym krakowiankom zastępowały majtki. Posłanka PO była rzetelnie i całkiem serio oburzona wyuzdaniem tej koncepcji. - Ja tego nie włożę - mówiła. Przedstawiła własny pomysł, ponoć znacznie stosowniejszy. Chciała wystąpić jako... faworyta francuskiego króla, Ludwika któregośtam. Małgorzata Zwolińska przyjęła ten wybór z łatwym do pojęcia entuzjazmem.

- Świetnie! Zawsze o tym marzyłam - wykrzyknęła do słuchawki Joanna Senyszyn, kiedy dowiedziała się, że wystąpi jako Cruella De Mon - ta od 101 dalmatyńczyków. Dzisiejsza eurodeputowana żadnej ekstrawagancji się nie boi, jest jednak bardzo wymagająca. Każdy element kostiumu musi mieć dopracowany w najdrobniejszym szczególe. Małgorzata Zwolińska przydziela jej nawet swoją współpracownicę, która nie opuszcza jej przez cały spektakl, by czuwać nad strojem.

Łatwiej być politykiem

Czasami scenografka natrudzi się zupełnie niepotrzebnie. Tak było np. z Krzysztofem Cugowskim, kiedy był on senatorem z poparciem PiS. Strój był już gotowy, skecz z udziałem rockmana nagrany dla telewizji. Jednak w "Grotesce" senator się nie pojawił. Przebrany w gustowny lekarski fartuch miał na scenie udzielić wsparcia psychologicznego, a może nawet sięgającego głębiej w jestestwo, Januszowi Palikotowi. W ostatniej chwili liderowi "Budki Suflera" wypadło "coś". Po teatrze do dzisiaj krąży przekonanie, że to był telefon od karbowego PiS, czyli Przemysława Gosiewskiego, któremu nie podobała się obsada roli pacjenta.

Szopka co roku ma nowe gwiazdy, jak debiutujący w tym roku Bartosz Arłukowicz. - Politycy chętnie do nas przyjeżdżają, bo nasza impreza ma swoją renomę, wiedzą o fajnej atmosferze. Wydaje im się, że to bułka z masłem, bo są przecież obyci z mediami. Nie pozwalają się ubierać w jasne garnitury, bo takie w telewizji przecież pogrubiają. Rzadko jednak zdają sobie sprawę, że to jest publiczny występ, za którym kryją się emocje, a nasza szopka to olbrzymie zamieszanie, którym rządzi szalony na oko dyrektor - opowiada Małgorzata Zwolińska.

Kiedy tę atmosferę poczuł na przykład Wojciech Olejniczak, to chciał z występu zrezygnować. Przywdział jednak w końcu strój jaskiniowca, wziął maczugę i nawet zaśpiewał, ale potem do szopki już nie wrócił. Podobnie luzak pozornie absolutny, czyli Janusz Palikot. W Krakowie pewnie zrozumiał, jak trudny jest zawód aktora, który na scenie musi się uśmiechać nawet gdy rośnie mu ząb mądrości. Wypadł dużo mniej przekonywająco niż w samodzielnie wyreżyserowanej scenie z bączkami i też już do szopki nie wrócił.

Kempa - ale laska

Niedawno w "Grotesce" pojawiła się Beata Kempa. - Ona wie, że trudno ją dobrze ubrać, ale wierzy mi - uśmiecha się scenografka. W zeszłym roku, kiedy śledcza PiS występowała w stroju podobnym do tego, z którego znamy Marlenę Dietrich, nawet "przyjaciele" z PO szeptali w kulisach: Ale laska!
Szopka ma swoich weteranów. Długo występował w niej na przykład Jan Rokita, kiedyś nawet jako diabeł. Bardzo częstymi gośćmi są Zbigniew Wassermann czy Ryszard Kalisz. Tego ostatniego Małgorzata Zwolińska uważa zresztą za największy, w sensie zdolności, talent aktorski. - Rok po roku widać, że robi postępy - ocenia stałego bywalca "ZBoWiD-u".

"Margaret" kilkakrotnie przebrała już niemal wszystkich aktorów polskiej i małopolskiej sceny politycznej. Ciągle jednak brakuje na jej liście "skalpów" kilku najważniejszych. Z Donalda Tuska wzięła kiedyś nawet miarę, ale na scenie się nie pojawił. Do "ZBoWiD-u" nigdy nie wstąpili oczywiście ani na chwilę bracia Kaczyńscy. Nie dał się na to namówić ani Zbigniew Ziobro, ani Jarosław Gowin, Ludwik Dorn, Grzegorz Schetyna czy Włodzimierz Cimoszewicz. Dla wielu z nich "Margaret" ma już gotowe propozycje wystrzałowych strojów, ale w kilku przypadkach jej "sakramencka intuicja" byłaby wystawiona na poważną próbę.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska