MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Maria Niklińska wyszła z cienia Joli

Paweł Gzyl
Maria Niklińska urodziła się w 1983 r.  Przez 8 lat prowadziła program TVP 5-10-15.
Maria Niklińska urodziła się w 1983 r. Przez 8 lat prowadziła program TVP 5-10-15. archiwum
Maria Niklińska, aktorka teatralna i telewizyjna. Zanim zdobyła autonomiczną popularność, postrzegano ją jako córkę dziennikarki, Jolanty Fajkowskiej. Właśnie nagrała płytę "Maria".

Trudno być dzieckiem znanej postaci?
Kocham moją mamę absolutnie - i nigdy bym jej nie chciała zamienić na kogoś innego. Jednak przez to, że wszyscy znają moją mamę z telewizji, właściwie dorastałam na oczach widzów.

Pamiętamy Cię z dziecięcego programu "5-10-15", którego byłaś jedną z prowadzących. Czułaś się wtedy gwiazdą wśród rówieśników?

To były trochę inne czasy. Dzisiaj to wygląda zupełnie inaczej: Justin Bieber zarabia miliony, wszyscy wokół niego skaczą a on niczym się nie przejmuje. My byliśmy grupą dzieci, które trochę się bawiły, trochę pracowały, w ogóle przy tym nic nie zarabiając. Nie mieliśmy więc nic wspólnego z gwiazdami Disneya. Pracowaliśmy od rana do nocy, weekendy mieliśmy zajęte, często zdarzały się wyjazdy. Wdrażaliśmy się w dziennikarstwo, do tego ja sporo tłumaczyłam z angielskiego, żeby móc porozmawiać z kimś z zagranicy. To było rozwijające, ale też czasochłonne. Poza tym nie mieliśmy wtedy świadomości, że jesteśmy popularni, bo nie było żadnych tabloidów i "Pudelków". Dlatego byliśmy skromni. Gwiazdami byli wtedy dorośli.

Wyprowadziłaś się z domu mamy, kiedy miałaś zaledwie osiemnaście lat. Skąd u Ciebie tak duża potrzeba samodzielności?
Po prostu mam to w sobie. Jestem indywidualistką. Dociera to do mnie jednak w pełni dopiero teraz, kiedy zburzyłam towarzyszący mi wizerunek grzecznej dziewczynki, która trzyma się spódnicy mamy. Wcześniej nie miałam jednak potrzeby robienia wokół siebie szumu, bo nie jestem skandalistką. Nie opowiadałam, jak wygląda moja relacja z mamą i czy jestem zbuntowana. Skupiałam się na rozwoju artystycznym - i zostawiałam prywatne życie tylko dla siebie. Od ósmego roku życia pracowałam i wiedziałam, co to znaczy odpowiedzialność. Ale lubiłam to.

Przez wiele lat walczyłaś z postrzeganiem Cię w kontekście sławnej mamy. Kiedy poczułaś, że udało Ci się wyjść z jej cienia?
Tak naprawdę to nigdy nie byłam w cieniu mamy. Ten obraz wykreowały media. Jako nastolatka w naturalny sposób buntowałam się, przez co budowałam własną i niezależną od mamy osobowość.

Na płycie jest piosenka poświęcona Twojemu ojcu. Poznałaś go dopiero kiedy byłaś nastolatką. To wpłynęło na Twoją osobowość?
Wolę o tym zaśpiewać niż opowiadać. (śmiech). Ale skoro pytasz: oczywiście, jak każde dziecko, które wychowuje się bez jednego z rodziców, czułam ten brak. Ale przecież każdy z nas niesie jakiś bagaż. Jedni - trudne dzieciństwo, drudzy - rozbitą rodzinę, trzeci - zakłamaną normalność. Bo nie wszystko jest takie, jakie się nam wydaje. I każdy z nas musi się z tym wszystkim uporać. Jednak jako artystka mogę przekładać te doświadczenia na sztukę. Dlatego wybrałam taką drogę. Nie opowiadam o swoich przeżyciach w mediach, tylko wyrażam je w piosenkach.

Dlaczego wybrałaś aktorstwo?
Jako dwunastoletnia dziewczynka zadebiutowałam w popularnym serialu "Tajemnica Sagali". To był bardzo mądry, ambitny film, który reżyserował Jerzy Łukaszewicz i występy w nim były dla mnie wielkim przeżyciem. Aktorstwo mi się spodobało, bo odkryłam w sobie dużą ciekawość ludzi. To jest sednem tego zawodu.

Grając w teatrze i filmie czasem grasz postacie skrajnie różne od tego, kim jesteś naprawdę. To wzbogaca człowieka?
Często obciąża. Bywają role, w które wchodzenie jest wręcz bolesne. Generalnie każda z nich sprawia, że patrzymy po jej zagraniu na świat nieco inaczej. Aktorstwo uczy, żeby nie patrzeć na pozory. Bo ludzie nie pokazują na zewnątrz tego, co naprawdę w nich siedzi. I tak samo jak psycholog, tak również aktor stara się rozgryźć drugą osobę i poznać o niej wewnętrzną prawdę.

Miałaś kiedyś problem z "wyjściem" z jakiejś trudnej roli?
Jasne. To często ma miejsce w teatrze, bo tam przygotowuje się do roli czasem kilka miesięcy. Ale mnie przytrafiło się to podczas pracy nad serialem. W "Na krawędzi" grałam dramatyczną rolę dziewczyny surowo wychowanej przez matkę, która zostaje wykorzystana seksualnie. I to było coś, czego nie dało się z siebie zrzucić tak automatycznie.

Otwierasz nowy rozdział w swym artystycznym życiorysie, wydając debiutancką płytę. Skąd ten pomysł?
Muzyka była od zawsze obecna w mojej rodzinie. Pradziadek grał jazz, potem wyjechał do Stanów - i tam kontynuował występy w klubach jazzowych. Kiedy wrócił do Polski, wszyscy byli zszokowani tym jego swingiem, bo w ogóle nie pasował do naszych oberków i kujawiaków. Nic więc dziwnego, że chodziłam do szkoły muzycznej i grałam na fortepianie. Kiedy studiowałam aktorstwo - śpiewanie było czymś naturalnym. To przecież pokrewne branże. I aktor, i muzyk muszą pracować wiele lat nad swoim głosem, ciałem, mimiką, ruchem, całym warsztatem. Dlatego dobrze się rozumiemy. Nie próbowałam jednak robić niczego na siłę. Pomysł nagrania płyty przyszedł do mnie naturalnie.

Płytę promuje kontrowersyjny teledysk do piosenki "Ile jeszcze". Spotkał się on ze skrajnymi opiniami. Nie żałujesz dziś, że go zrealizowałaś?

Nie. Jestem zszokowana tym, jak niektórzy odebrali ten klip. "Czy ty się nie bałaś zburzyć swój wizerunek?" - pytają niektórzy. A przecież my nie jesteśmy naszym wizerunkiem. Kwintesencją artysty nie jest to, jak się ubiera, ale to, co przekazuje w swoim dziele. Teledysk opowiada o miłości - i choć może dla niektórych być śmiały, wszystko jest pokazane subtelnie, nie ma tam żadnej, dosłownej nagości.

Jesteś aktorką, piosenkarką, a ostatnio nawet reżyserką. Nie boisz się, że zabraknie Ci czasu na życie prywatne, choćby założenie rodziny?

To są sfery życia, które mogą się uzupełniać. Rodzina jest dla mnie bardzo ważna. I zawsze znajduję na nią czas.

Maria Niklińska, aktorka teatralna i telewizyjna. Zanim zdobyła autonomiczną popularność, postrzegano ją jako córkę dziennikarki, Jolanty Fajkowskiej. Właśnie nagrała płytę "Maria".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska