https://gazetakrakowska.pl
reklama
Pasek artykułowy - wybory

Mariusz Jop: Z każdą minutą nabieraliśmy rozpędu. Byliśmy cierpliwi

Bartosz Karcz
Anna Kaczmarz
Trener Wisły Kraków Mariusz Jop mógł być zadowolony po meczu z ŁKS-em nie tylko z wyniku, ale też z większości fragmentów i tego jak to spotkanie wyglądało w wykonaniu jego zawodników. „Biała Gwiazda” co prawda zwycięskiego gola na 2:1 strzeliła dopiero w 90 minucie, ale była to wygrana w pełni zasłużona.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

Mariusz Jop powiedział na początek: - Na pewno słabo weszliśmy w to spotkanie. Początek nie był dobry w naszym wykonaniu. Też źle broniliśmy przy stałym fragmencie gry. Nie możemy sobie pozwolić na takie proste momenty dekoncentracji, bo bardzo dużo na ten temat mówiliśmy i ćwiczyliśmy, więc tutaj na pewno to musimy poprawić. Natomiast później reakcja zespołu była bardzo dobra. Z każdą minutą nabieraliśmy rozpędu. Byliśmy cierpliwi. Stwarzaliśmy duże zagrożenie pod bramką. Myślę, że to była kwestia czasu, kiedy te bramki padną. Bardzo się cieszę, że tego czasu nam wystarczyło.

Dużą zmianę w grę Wisły wprowadził po przerwie Kacper Duda. Gdy zapytaliśmy Mariusza Jopa czy taką postawą wywalczył sobie miejsce w pierwszym składzie na kolejny mecz, ten odparł: - Mogę powiedzieć, że w następnym meczu „Dudi” zagra od początku. Ale może James też zagra od początku…

Dziennikarze dopytywali też o początek meczu i problemy z pressingiem ŁKS-u, ale też o to, co było kluczem, żeby zacząć spod niego wychodzić? Jop odpowiedział: - Trochę nie realizowaliśmy tego, co było założone, bo przy zaangażowaniu dużej liczby zawodników drużyny przeciwnej, mieliśmy obniżać naszego skrzydłowego i szukać przestrzeni za plecami, która była. Tam były sytuacje trzy na trzy, a niepotrzebnie czasami komplikowaliśmy i próbowaliśmy grać przez środek. Tam trochę za wolno operowaliśmy piłką. I z tego były problemy. Plus mieliśmy trochę problemów przy zebraniu drugiej piłki. Marc miał takie zadanie, żeby stawać przy zawodniku, na którego było grane podanie, ale trochę nam go później brakowało w środku. Skorygowaliśmy to jeszcze w trakcie pierwszej połowy i było widać, że mamy większe możliwości zbierania drugiej piłki.

Wisła miała też problemy w pierwszej połowie przy wyprowadzaniu piłki od bramki. Mariusz Jop został zatem zapytany czy zawsze tak jego podopieczni mają ryzykować czy też jednak czasami po prostu wybić piłkę? Odparł: - Oczywiście, chcemy budować od tyłu zawsze. Chcemy wykorzystywać środkowych pomocników do tego. Natomiast są momenty, gdzie trzeba być pragmatycznym i jeżeli jest sytuacja dwa na dwa czy trzy na trzy na całej połowie rywala, jest do tego przestrzeń, to też trzeba to umieć wykorzystać, a troszkę za mało było właśnie tych momentów - po prostu zagrania za plecy rywala, aby tam wykorzystać szybkość i „Baenki”, i Kissa, i „Zwolaka”, więc było trochę możliwości, żeby w taki sposób gry też zastosować.

Padło też pytanie czy w przerwie Mariusz Jop starał się podnieść cechy wolicjonalne zawodników? Trener Wisły mówi: - Tak, rozmawialiśmy o tym i zawodnicy też czuli, że to wejście w pierwszą połowę nie było dobre. Wydawało się w szatni i na rozgrzewce, że wszystko jest w porządku, że jakby to nastawienie jest właściwe, natomiast nie do końca tak to później było w praktyce. Oczywiście, ja ich mobilizowałem i chłopaki sami siebie też mobilizowali, bo oni też czują, że pewne rzeczy w pierwszej połowie nie były dobre. Także w drugiej zdecydowana poprawa, dominacja i myślę, że to tak jak mówiłem wcześniej - to była kwestia czasu, kiedy te bramki zdobędziemy. Natomiast oczywiście w takich momentach też trzeba być bardzo czujnym i uważnym, jeżeli chodzi o asekurację ataku, bo ŁKS też kilka razy groźnie kontratakował.

W meczu z ŁKS-em gola nie strzelił Angel Rodado, ale Mariusz Jop przekonuje, że to chwilowe. Mówi bowiem: - Angel strzelił bardzo dużo bramek w tej rundzie. Zawsze bardzo mocno pracuje dla zespołu i jest to naturalne, że w pewnym momencie przychodzi taki dołek, przede wszystkim fizyczny, bo Angel jest piłkarzem, który, tak jak mówiłem - pracuje bardzo mocno. I z jednej strony oczywiście, chciałbym, żeby Angel jeszcze wrócił i wiem, że wróci na te najbliższe trzy mecze - w sensie dyspozycji i będzie strzelał bramki. Ale z drugiej strony też jest ważne, że właśnie „Zwolo” potrafi wziąć wtedy ciężar odpowiedzialności za zdobywanie bramek na siebie i cieszę się, że ci zawodnicy się uzupełniają.

Angela Rodado zastępuje natomiast skuteczny ostatnio Łukasz Zwoliński. Czy ten napastnik jest już obecnie w formie TOP, czy stać go na jeszcze lepszą grę? Mariusz Jop mówi: - Tak „Zwolo” jest z dobrej dyspozycji fizycznej i też takiej strzeleckiej, gdzie piłka go szuka. Ma sytuacje, potrafi je wykorzystać, ale to też jest zawodnik, który gdzieś odczuwa to zmęczenie. Zresztą tak jak cały zespół, bo trzeba pamiętać, że jednak osiem spotkań rozegraliśmy więcej. Natomiast staramy się przede wszystkim dać zawodnikom odpoczynek i później dobry impuls w trakcie tygodnia, żeby w meczu byli w dobrej dyspozycji. Myślę, że dzisiaj absolutnie nie było widać, żebyśmy fizycznie wyglądali gorzej. Powiedziałbym nawet, że wyglądaliśmy lepiej. Oczywiście, poza tym początkiem, gdzie brakowało nam trochę i agresywności i trochę przegrywaliśmy pojedynków i trochę też to, o czym mówiłem wcześniej, wynikało to też trochę z naszych taktycznych zachowań, gdzie dawaliśmy rywalowi zbyt dużo przestrzeni do gry.

Na pomeczowej konferencji prasowej padło też pytanie czy Jopowi łatwiej pracuje się po deklaracji prezesa, że może być spokojny o swoją posadę przynajmniej do końca sezonu? Jop mówi: - Ja nic nie zmieniłem w swojej pracy. Nie czuję się absolutnie inaczej. Myślę, że zespół też nie odbiera mnie inaczej. Nie odczuwam tego w każdym razie. Pracuję dalej tak, jak pracowałem. Nic nie zamierzam zmieniać.

Kolejny z dziennikarzy zapytał trenera Wisły, co zrobić, żeby piłka po strzałach z dystansu zaczęła wpadać do siatki? Mariusz Jop tłumaczy: - No tak, ale trzeba pamiętać, że tam jest jeszcze bramkarz w bramce, który też bronił dzisiaj dobrze w kilku sytuacjach. Oczywiście, jeżeli zespół przeciwny broni nisko i płasko, nawet dzisiaj były takie momenty, że broni 6-4 w polu karnym i jest ta przestrzeń w okolicy dwudziestego metra, to tak, kładziemy na to nacisk, żeby zawodnicy, którzy mają dobre uderzenie, tacy jak Marc, tacy jak Rodado, tacy jak Jaroch czy Duda, żeby szukali tego uderzenia. To sprawi, że następnym razem prawdopodobnie stworzy się przestrzeń, bo ktoś z drużyny przeciwnej będzie musiał to uderzenie blokować. Oczywiście, jeszcze są do poprawy pewne rzeczy, ale zawsze będą do poprawy, bo sport i proces treningowy to jest kwestia ciągłości, kwestia powtarzalności, więc my musimy doskonalić te rzeczy, które robimy, szczególnie atak pozycyjny, bo widzimy, że Wisła Kraków jest bardzo często postawiona przed takim zadaniem, żeby jednak w ataku pozycyjnym grać. Tam jest ważne szybkie działanie, tam jest ważne wygrywanie pojedynków, jest ważne dobre poruszanie w polu karnym. Dużo jest tych elementów, nie jest to łatwe, tak jak mówiłem, przeciwnik broni czasami bardzo dużą liczbą zawodników w polu karnym.

Przed Wisłą teraz dwa mecze w Warszawie z Polonią. Najpierw we wtorek w Pucharze Polski, a następnie w piątek w lidze. Jak będzie wyglądała logistyka tej wyprawy? Trener „Białej Gwiazdy” wyjaśnia: - Myślę, że najważniejsze jest to, że w poniedziałek wyjeżdżamy i zostajemy tam już do piątku, bo to jest coś, co nam oszczędzi czas na podróże. Mecze są bardzo późno i wracając po takim spotkaniu, gdzie zawodnicy zarwaliby noc... No nie byłoby to dobre, więc to jest pierwsza rzecz. I tutaj też podziękowania dla klubu, że taką możliwość mamy, bo wiadomo… Nie są to tanie rzeczy. Jak to się mówi. Dlatego cieszę się, że mamy taką możliwość. Oczywiście też przyjdzie czas na to, żeby zawodnicy, którzy grali troszeczkę mniej, zagrali we wtorek. Na pewno tutaj ta rotacja i wykorzystanie potencjału, jaki mamy, będzie też bardzo istotna. Także tyle oczywiście. Obawiam się troszeczkę o pogodę i dostępność boiska trawiastego, bo jak będzie mróz, to pewnie będziemy mieli problem i będziemy musieli wyjść w Warszawie na boisko sztuczne. Tam nie mamy takiego komfortu jak w Myślenicach, że boisko jest podgrzewane, więc to jest taki jeden element, którego się troszeczkę obawiam. Natomiast jeśli tak będzie, to mamy też alternatywę, mamy opcję zapasową na boisku sztucznym, na zewnątrz lub nawet pod balonem nawet, gdyby były takie warunki. Więc mamy to, wydaje się, organizacyjnie wszystko „połapane”. Mamy porezerwowane boiska, także myślę, że to nie będzie dla nas problem.

Jakub Dziółka: Byliśmy dobrzy przez pierwszej piętnaście minut

Trener ŁKS-u Jakub Dziółka powiedział na początek: - Byliśmy dzisiaj dobrzy przez pierwsze piętnaście minut, do strzelenia pierwszej bramki dla nas, jedynej. Potem niestety nie. Wiedzieliśmy jak ten mecz będzie wyglądał, że będzie bardzo dużo pojedynków, że Wisła ma dużą jakość indywidualną zawodników. I nie byliśmy w stanie kontrolować meczu przez posiadanie piłki na połowie Wisły. Tego dzisiaj zabrakło w mojej drużynie. Przez to Wisła zdobywała przewagę i wygrała mecz w ostatniej akcji. Tak jak powiedziałem - dzisiaj Wisła była jakościowa w swoich działaniach, a my dzisiaj nie byliśmy tacy, jak chcemy być. To też jest dla nas przykład jak trzeba być intensywnym, jak trzeba być skutecznym, jak trzeba być jakościowym w działaniach z piłką i bez. Także gratuluję Wiśle zwycięstwa.

W meczu z Wisłą mieliśmy niecodzienną sytuację u rywali, bowiem dokonali tylko jednej zmiany. Wyglądało też trochę tak, jakby ŁKS słabiej zniósł trudy tego spotkania. Co sądzie jego trener? Mówi: - Tak, zrobiłem dzisiaj jedną zmianę, bo zrobiliśmy dwie zmiany w Pruszkowie i nie były one po prostu dobre. I taka dzisiaj moja była decyzja. A ten początek? My chcieliśmy grać przez cały mecz intensywnie i wysoką obroną i tak jak powiedziałem - działania po prostu indywidualne Dudy na przykład w drugiej połowie, jego dobre manewry i wychodzenie spod pressingu naszego spowodowały, że musieliśmy obniżać się cały czas do obrony niskiej, a nie byliśmy w stanie po odbiorach wejść w posiadanie piłki.

Padło też pytanie o kontry łodzian, a konkretnie o ich słabe wykończenie. Jakub Dziółka powiedział na ten temat: - Tak, celowo nie wspomniałem o tym szczególe, bo dla mnie to też jest po prostu jakość i my musimy się w tych działaniach zachowywać zdecydowanie jakościowo lepiej. Dużo czasu na to poświęcamy, bo ja wiele razy o tym mówiłem, że chcemy korzystać z tych odbiorów wysoko. Teraz mieliśmy nisko te odbiory i kilka razy na pewno byliśmy groźni, ale tylko do szesnastego metra w tej fazie przejściowej. I nie skończyło się to bramką. Pewno gdybyśmy, a mieliśmy też takie okazje, żeby to zrobić w pierwszej połowie. I gdyby był wynik 2_0, pewno nam też inaczej by się grało. Więc jakby ten początek mojej wypowiedzi dotyczył wszystkiego, że tutaj nasz poziom po prostu gry na połowie przeciwnika z piłką pod presją przeciwnika musi być zdecydowanie wyższy.

od 7 lat
Wideo

Magazyn GOL 24 Ekstra - Zaskakujący finisz Ekstraklasy

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska