- Zagraliście z Hutnikiem Kraków ostatni sparing przed startem ligi. Krótko oceniając można powiedzieć, że jest wygrana 3:1 i trochę dobrych, ale też gorszych momentów. Zgadza się?
- Można tak powiedzieć. W większości spotkań są różne momenty i tak samo było w tej potyczce. To, co było pozytywne, to, że choć warunki nie były idealne, to próbowaliśmy budować akcje wieloma podaniami. Tak, jak robimy to zazwyczaj. Oczywiście, były też momentami problemy w budowaniu tych ataków. Czasami zbyt długo przytrzymywaliśmy piłkę, ale to też wynikało z tego, że trzeba było ją poprawiać raz, drugi, bo murawa nie jest idealna. I to jest naturalne o tej porze roku. Musimy być na to przygotowani, że w pierwszych wiosennych meczach boiska nie będą idealne. Podsumowując natomiast cały okres przygotowawczy, to ten ostatni tydzień nie był łatwy dla zespołu. To było widać. Nie przygotowaliśmy się do tego meczu, jak do każdego, nie szliśmy normalnym mikrocyklem, ale jeszcze była do wykonania określona praca. I to też było widać, że zespół nie jest jeszcze w pełni świeży. Zawodnicy będą jednak gotowi w stu procentach na kolejną sobotę. Przed nami normalny mikrocykl startowy. Taki już klasyczny. Pozytywne jest to, że nie mamy żadnych nowych problemów zdrowotnych jeśli chodzi o tych zawodników, którzy zagrali z Hutnikiem. Czekamy też na graczy, którzy dochodzą do siebie po urazach czy delikatnych infekcjach.
- Wiemy o zawodnikach, którzy rehabilitują się od dłuższego czasu, ale w meczu z Hutnikiem nie zagrali też Tamas Kiss i Olivier Sukiennicki. Jakie były tego powody?
- To właśnie dwójka, która zmaga się z infekcjami. Dopadła ich klasyczna grypa żołądkowa, rzecz normalna w tym okresie roku. „Suknia” już jest prawie zdrowy, po dwóch dniach przerwy w treningu w sobotę pojawił się już w naszym ośrodku w Myślenicach. Miał delikatny trening. Tamasa dopadła ta infekcja w piątek, więc został w domu.
- Nie macie obaw, że to może pójść dalej? Pod koniec minionego roku już mieliście problem z wirusem w drużynie, co przełożyło się na słaby mecz w Warszawie z Polonią.
- Mamy nadzieję, że aż tak szeroko to nie pójdzie, a o tej porze roku nie da się całkowicie wyeliminować infekcji. Dzieci chodzą do przedszkola, szkoły. Trudno, żeby odseparować zawodników od rodzin. Staramy się oczywiście zapobiegać, minimalizować ryzyko, ale całkowicie nie da się takich rzeczy wyeliminować.
- Za wami już prawie cały okres przygotowawczy. Jeśli chodzi o samą pracę, jest pan zadowolony? Udało się zrealizować wszystko, co było zaplanowane?
- Tak, od tej strony zrobiliśmy już prawie wszystko. Zawodnicy mieli sporą objętość jeśli chodzi o pracę. Znosili te obciążenia bardzo dobrze. Widać było, że choć z każdym tygodniem praca była cięższa, dobrze adaptowali się do tego i wyglądali coraz lepiej. Sami mieli takie odczucia, ale też monitorujemy ich na bieżąco i liczby też nam to potwierdzają. Mamy wiele parametrów, które potwierdzają, że forma idzie w górę. Brakuje jeszcze tylko trochę świeżości, o czym mówiłem.
- Rozumiem jednak, że macie to tak wyliczone, że na pierwszy mecz ona już będzie?
- Dokładnie tak. Na pierwszy mecz forma fizyczna będzie top.
- Porozmawiajmy o sprawach kadrowych. Wisła na razie nie zrobiła ani jednego transferu przychodzącego tej zimy. Dawno takiej sytuacji nie było. Jak pan do tego podchodzi?
- Mówiłem to już pod koniec poprzedniego roku, że ten zespół w tym kształcie jest w stanie rywalizować z każdym i z każdym wygrać w tej lidze. Myślę, że już w tamtej rundzie pokazaliśmy, że bez względu czy gramy u siebie czy na wyjeździe, jesteśmy w stanie prezentować dobrą piłkę. Teraz poza Piotrem Starzyńskim, który nam wypadł po kontuzji i Markiem Carbo, który urazu doznał jeszcze w grudniu, mamy tę samą kadrę. Trzeba to doceniać i szanować, bo mamy wielu zawodników, którzy są łakomym kąskiem na rynku transferowym. Pamiętajmy też, że okienko jeszcze się nie zamknęło. Nie jest zatem powiedziane, że nic się nie wydarzy. Już jednak z tym składem, tak jak powiedziałem, jesteśmy w stanie rywalizować z każdym o trzy punkty.
- Prezes Jarosław Królewski nie kryje, że temat Marko Poletanovicia wciąż jest grany… Coś więcej w tej sprawie?
- Nie chciałbym tego komentować, bo dużo nazwisk pojawiało się w ostatnim czasie. Poczekajmy jeszcze. Jak będą jakieś oficjalne informacje, to klub je poda.
- Klub mocno promuje mecz z Ruchem Chorzów na Stadionie Śląskim w drugiej wiosennej kolejce i trudno się dziwić, bo będzie to wyjątkowe wydarzenie w tym roku. Nie boi się pan jednak, że trochę umyka mecz ze Zniczem Pruszków, a trzy punkty w nim są takie same do zdobycia jak z „Niebieskimi”?
- Może medialnie tak to jest odbierane, ale w drużynie nie ma na razie tematu meczu z Ruchem Chorzów. Mamy przed sobą spotkanie ze Zniczem i absolutnie, ani ze strony sztabu, ani jeśli chodzi o rozmowy między zawodnikami, nie odczuwam, żeby było myślenie o meczu z Ruchem. Mamy do wykonania pracę w pierwszym spotkaniu. Gramy u siebie, przed naszymi kibicami, przed którymi chcemy się zaprezentować z jak najlepszej strony. Nasze myśli nie wybiegają do kolejnych spotkań.
- Jesienią wyglądało to tak, że mieliście problem na prawej obronie, ale teraz zarówno Bartosz Jaroch jak i Dawid Szot w pełni przepracowali cały okres przygotowawczy i wygląda tak, jakby na tej pozycji rywalizacja była najbardziej zacięta. Pan też tak to widzi?
- Nie uważam, że tam jest największa rywalizacja, bo mamy ją również na środku obrony czy bokach pomocy. Jest przede wszystkim zdrowa rywalizacja między zawodnikami. Może nie na wszystkich pozycjach, ale na większości. I to jest bardzo pozytywne, bo sprawia, że zawodnicy podnoszą swój poziom, a w efekcie zespół też prezentuje się lepiej.
- Pozostając przy prawej obronie, w większości sparingów zaczynał Bartosz Jaroch, z Hutnikiem Dawid Szot. Czy to oznacza, że sami jeszcze nie do końca wiecie, który z tej dwójki zagra ze Zniczem?
- To, że ktoś zaczynał mecz od początku, to nie znaczy, że w hierarchii jest wyżej. W czasie tych sparingów różne czynniki decydowały, kto grał i ile. Było dużo zmian, jeśli chodzi o podstawową jedenastkę. Czasami były brane pod uwagę inne aspekty, np. delikatne dolegliwości mięśniowe. I chcieliśmy wtedy takich zawodników dawać od początku do gry, bo to nawet była kwestia rozgrzewki z zespołem. Drobne, ale bardzo ważne rzeczy. W sparingach nie było pierwszego, drugiego składu. Była rotacja. Ale na pierwszy mecz skład w głowie w większości mam, choć na dwóch, trzech pozycjach jeszcze jest trochę wątpliwości. Ostatni tydzień pokaże, kto tę rywalizację wygra na pierwszy mecz. Najważniejszy jest zespół i to, żebyśmy zaczęli ligową wiosnę w optymalnym na ten moment zestawieniu.
- Od początku przygotowań trenuje z wami trochę młodych zawodników. Status takich zawodników jak Maciej Kuziemka, Filip Baniowski czy Jehor Chromych w jakimś stopniu się zmieni? Będą mogli liczyć na minuty w meczach ligowych pierwszej drużyny?
- Mogą liczyć. Kuziemka zadebiutował już jesienią, Baniowski jeszcze nie, ale wiosną mogą tych minut dostać rzeczywiście więcej. Jehor dołączył do nas przed wyjazdem do Turcji w ostatniej chwili, co wynikało z naszej sytuacji kadrowej, zdrowotnej. Będziemy jeszcze podejmować decyzję czy dalej będzie z nami trenował. Na razie tak jest. Wiele wiosną będzie zależało od sytuacji kadrowej, zdrowotnej. Ta pierwsza dwójka w sparingach miała momenty, gdy pokazywała się z bardzo dobrej strony, ale pamiętajmy, że to jest młodzież. Tacy gracze potrzebują czasu, adaptacji. Pierwszy taki moment wejścia do drużyny mają już jednak za sobą. Czują się dzięki temu swobodniej i mogą pokazać szerszy wachlarz potencjału, który mają.
- Karol Dziedzic dołączył do was w Turcji po testach w Stali Stalowa Wola, do której ostatecznie nie trafił. Wiem jednak, że możliwe jest jego wypożyczenie do innego klubu. Jak pan się na to zapatruje?
- Zobaczymy, w jakim kształcie będzie ostatecznie nasza kadra. Jeśli w takim, jak obecnie, to Karol zostanie w Wiśle. Na razie on, Jehor Chromych i Kacper Skrobański poszli w sobotę grać w sparingu drugiej drużyny z rezerwami Karwiny, żeby też mieć w nogach 90 minut. W sprawie Karola, zobaczymy, co się wydarzy w najbliższym czasie.
- Enisa Fazlagicia zabrakło w sparingu z Hutnikiem nawet na ławce rezerwowych. Widzieliśmy, że biegał sam na drugim boisku. Co z nim?
- Jest z nami, ma jednak drobne problemy zdrowotne, dlatego w tym dniu trenował indywidualnie.
- Nie ma co kryć, że po zimie wielkiej euforii w komentarzach kibiców nie ma przed startem ligowej wiosny. Jakby pan ich zachęcił, żeby przyszli już na pierwszy mecz ze Zniczem Pruszków?
- Mogę ich zapewnić ze swojej strony, że ci zawodnicy, którzy wyjdą na boisko w pierwszej jedenastce oraz ci, którzy później pojawią się na nim z ławki, zrobią wszystko, żeby spotkanie wygrać. Będą grać o trzy punkty i mocno wierzę w to, że one zostaną w Krakowie. Zawsze dla mnie najważniejszy był i będzie najbliższy mecz. Nie zmieniłem swojego sposobu myślenia, bo wiem, że tylko w taki sposób można być skutecznym. Świetnie zdajemy sobie sprawę, że punkty nam są potrzebne. Liczę na to, że zaczniemy od dobrego i skutecznego spotkania w naszym wykonaniu.
- Wielki ranking najlepszych piłkarzy w historii Wisły. Mocne nazwiska poza TOP 10!
- Tak były piłkarz Wisły zmienił rynek pizzy w Krakowie. Rewolucja zaczęła się w 1994
- Wisła Kraków wygrywa z Hutnikiem Kraków w próbie generalnej przed startem ligi
- Będzie rekord na meczu Ruch - Wisła. „Biała Gwiazda” zdominowała ten ranking
