- Nie miał Pan specjalnie wiele pracy w meczu z Wisłą.
- Myślałem, że w meczu przyjaźni skończy się na 0:0, ale skoro wpadło po jednej bramce, to niech już tak zostanie.
- Akcja, jaką przeprowadzili wiślacy przy golu, była w ich najlepszym stylu. Nic Pan nie mógł zrobić.
- Zaczęło się od straty w środku pola. Piłkę dostał Semir Stilić, zagrał niekonwencjonalnie, a później Mariusz Stępiński dograł do Pawła Brożka i piłka wpadła do siatki. Myślałem, że Mariusz będzie strzelał, więc skróciłem nieco kąt.
- Miał Pan też trochę szczęścia, bo w pierwszej połowie Semir Stilić trafił w słupek, a w drugiej, gdy biegło na Pana trzech wiślaków, Emmanuel Sarki praktycznie podał Panu piłkę.
- Widziałem, że dostał za to solidną reprymendę od trenera Smudy. Może gdyby wbiegał w pole karne, to więcej by z tego było. Widział jednak Pawła Brożka i jeszcze jednego z wiślaków, więc chciał szybko zagrać wzdłuż bramki. Nie wyszło mu.
- Można było odnieść wrażenie, że w końcówce meczu byliście zadowoleni z tego jednego punktu.
- Biorąc pod uwagę przebieg całego spotkania, trzeba być zadowolonym. Choć na pewno będzie analiza z trenerem i zobaczymy, jakie mieliśmy w tym spotkaniu problemy. Mnie się wydaje, że za dużo w środku pola daliśmy chłopakom z Wisły pograć.
- Dopóki graliście jednak pressingiem, Wisła miała spore problemy.
- Tak, tylko że nie można tak grać całego meczu. W dodatku boisko było dość grząskie, a to wchodzi w nogi i człowiek szybciej opada z sił. Nie można pójść na totalną wymianę ciosów. Mieliśmy to wyważone. Mieliśmy mieć fragmenty, że wychodzimy z atakami, ale też takie, kiedy lekko się cofamy. Inna sprawa, że w paru fragmentach cofaliśmy się zbyt mocno i wtedy Wisła nas przyciskała.
- Ten remis jest dla was dobry również z tego powodu, że zachowaliście trzy punkty przewagi nad Wisłą.
- Na razie patrzymy na siebie. Chcemy zdobyć jak najwięcej punktów. Jak będzie koniec rundy, to się zastanowimy co dalej. Możliwości mamy jednak duże. Trener powtarza nam, że dużo pracy przed nami. Trzeba teraz rozegrać jeszcze cztery kolejki, później przygotować się dobrze do wiosny.
- Chciałbym Pana zapytać na koniec o wrażenia okołoboiskowe. Jak czuł się Pan znów wybiegając na boisko przy ul. Reymonta?
- Gdy kiedyś przyjechałem tutaj z Polonią Warszawa to pojawiło się trochę gwizdów. Wiadomo jednak, jacy są niektórzy kibice. Teraz było inaczej, dostałem brawa, a ja wiem, że ci prawdziwi kibice Wisły pamiętają, że trochę zdrowia tutaj zostawiłem. W Krakowie poznałem wielu wspaniałych ludzi i zawszę będę tutaj wracał z sentymentem.
- Był czas, żeby porozmawiać z byłymi kolegami z Wisły?
- Rozmawiałem z Pawłem Brożkiem jeszcze przed meczem. Prosiłem go o bilety dla mojej żony i synka. Żartował, że OK, załatwi, ale jeden bilet, to jedna bramka. Załatwił dwa, ale ostatecznie się zlitował i strzelił tylko jednego gola... Zostaję zresztą w Krakowie z rodziną. Mamy parę dni wolnego, więc chcę pokazać córce to piękne miasto.