Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marta Eggerth kochała Polskę tak samo jak Kiepurę

Łukasz Gazur
Marta Eggerth
Marta Eggerth archiwum
Gwiazda operetki, Marta Eggerth, miała urodę, sławę i pieniądze. Ale i tak do legendy przeszła dzięki swojemu mężowi, czyli "tenorowi z Sosnowca", Janowi Kiepurze. Stali się jedną z najsłynniejszych par międzywojnia.

Zmarła w wieku 101 lat w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia w swoim domu pod Nowym Jorkiem. Tym samym, który kupiła z Kiepurą w 1958 roku i który do dziś przypomina wielkie muzeum po słynnym śpiewaku. Na ścianach i półkach wciąż wiszą zdjęcia Jana Kiepury z występów i planów filmowych. W tym miejscu właśnie, otoczona wspomnieniami, żyła wdowa po "królu tenorów".

Wyjście w świat...

Urodziła się w 1912 roku w Budapeszcie, w rodzinie o zamiłowaniach muzycznych. Jej ojciec był dyrektorem węgierskiej filii Reichsbanku, ale także częstym bywalcem operowych przedstawień, matka zaś śpiewaczką operową, a także nauczycielką w konserwatorium. To właśnie jej matka namówiła ją na karierę sceniczną.

Pojawiła się na niej jako 11-latka. Nic dziwnego, że była uważana za cudowne dziecko - w tak młodym wieku występowała już bowiem w Teatrze Węgierskim, by kilka lat później stanąć na deskach wiedeńskiej Staatsoper, gdzie chciano uczynić z niej gwiazdę. Ale odmówiła, gdy się dowiedziała, że musiałaby nauczyć się partii z oper Mozarta, którego oper nie znosiła.

Matka była podobno zdruzgotana. Myślała, że córka przekreśla właśnie szansę na światową karierę. Tak się jednak nie stało. Wkrótce najwybitniejszy kompozytor operetkowy tamtych czasów, Emmerich Kalman, zaproponował jej główną rolę w swym "Fiołku z Montmartre", wystawionym w Wiedniu. Odniosła sukces. Publiczność ją pokochała, a występ przyniósł też uwielbienie krytyków.
Świat stanął otworem.

W 1923 roku stanęła na scenie Węgierskiej Opery Państwowej. Co więcej, w latach dwudziestych XX w. pojawiała się na deskach wszystkich ważniejszych oper europejskich. Ponadto upomniało się o nią kino: została zaproszona do Berlina, który wówczas uchodził za stolicę europejskiej kinematografii.

Co ciekawe, wpisała się znaczącymi zgłoskami na karty historii filmu węgierskiego. Zagrała w pierwszym dźwiękowym obrazie, wyprodukowanym w Budapeszcie. Była to "Jedyna panna na świecie". Na uwagę zasługuje fakt, iż pierwotnie miał to być film niemy. I widać to na klatkach tej produkcji do dziś, choćby w bardzo ekspresyjnym sposobie gry aktorskiej Marty Eggerth, tak typowym dla ery kina "niemówionego".

Już podczas berlińskiego etapu jej kariery, w czasie kontraktu z niemieckim studiem UFA, na planie "Dla Ciebie śpiewam", poznała Jana Kiepurę.

...miłości...

On był już wtedy jednym z najbardziej pożądanych kawalerów świata. I nic dziwnego: przystojny tenor, ze znakomitym głosem, sukcesami w karierze operowej, operetkowej i filmowej, wzbudzający dzięki swym manierom zachwyt kobiet, z którymi podobno uwielbiał flirtować. Sama Eggerth niejednokrotnie o tym wspominała.

- Zakochana byłam w nim bez pamięci, więc nic dziwnego, że byłam o niego zazdrosna. Ale też rozumiałam, że taka jest cena sławy. Trudno było żyć inaczej w czasach, gdy każda kobieta marzyła o tym, by spotkać się z Kiepurą - mówiła w jednym z wywiadów Eggerth.

Szybko stali się kimś, kogo dziś nazwalibyśmy pewnie celebrytami, niczym hollywoodzcy gwiazdorzy pokroju Brada Pitta i Angeliny Jolie. Prasa rozpisywała się o ich wizytach. Raz o tym, że jedli kolację w hotelu Ritz, raz o tym, że Marta Eggerth ma sukienkę od Elsy Schiaparelli. Zresztą byli znakomitym materiałem na gwiazdy. Piękni, zakochani, utalentowani. I z międzynarodową karierą na koncie.

W 1936 w Katowicach Marta wzięła z Janem Kiepurą ślub. Często występowali razem, choć Eggerth pozostawała raczej w cieniu swego słynnego męża. Byli wówczas jedną z najbardziej znanych par miłosnych. Razem przyjeżdżali do Krynicy.
W 1938 roku przeprowadzili się na południe Francji, ale już wtedy nad Europą zbierały się czarne chmury hitleryzmu. Kiepura martwił się coraz bardziej, zwłaszcza że jego żona miała żydowskie korzenie. Nie chciał kusić losu i być zbyt blisko pomysłów Adolfa Hitlera na lepszy świat.

...Hollywood...

Wyemigrowali do Stanów Zjednoczonych. On występował w Metropolitan Opera w Nowym Jorku, dawał też koncerty w całych Stanach oraz w Kanadzie. Marta dostała angaż na Broadwayu. Podpisała też kontrakt z wytwórnią Metro-Goldwyn-Meyer. Eggerth wystąpiła w hollywoodzkich produkcjach m.in. z Judy Garland, z którą połączyła ją podobno więź przyjacielska, i zaczynającym wówczas karierę Gene'em Kellym.

Ale kariera hollywoodzka szybko umarła, trwała zaledwie rok i obejmowała dwa filmy.
Prawdziwym sukcesem miały się okazać jej role operetkowe.

W 1943 roku zaczęli występować razem na Broadwayu w operetce Franza Lehára "Wesoła wdówka". Po II wojnie występowali m.in. we Francji i Londynie, nagrywali filmy, dawali recitale, występowali z "Wesołą wdówką".

Kiedy w 1966 roku Jan Kiepura zmarł na atak serca, Marta Eggerth postanowiła: przestaję śpiewać.
- Wspaniale. Jan był cudownym człowiekiem, jedynym mężczyzną mojego życia. Nigdy z nikim innym już się nie związałam, nikogo tak nie pokochałam. Kiepura miał magiczną moc oddziaływania na kobiety. Byłam jedną z nich - mówiła po latach.
Dopiero za namową swojej matki wróciła na scenę. I znów święciła triumfy. Zachwycała formą wokalną i pięknym głosem, zadziwiała formą witalną i poczuciem humoru.

- Jestem Żydówką po matce, Węgierką po ojcu, Polką po mężu, Amerykanką po miejscu zamieszkania. I jestem międzynarodowa jak wielu muzyków - żartowała.

Gdy zaś pytano ją rok temu o to, jak się czuje jako stulatka, z uśmiechem powtarzała: "Nie wiem, nie mam porównania. Zapytajcie mnie, proszę, jak będę miała 200 lat".

W latach 70. występowała w telewizji, w 80. wciąż grała w musicalach. Jeszcze jako prawie 90-latka zaśpiewała na scenie Opery Wiedeńskiej fragmenty z "Wesołej wdówki". I to w czterech językach. Owacje na stojąco trwały kilkanaście minut.
W wieku 95 lat dawała kameralne koncerty w Café Sabarsky w Nowym Jorku. Wróciła też do aktorstwa. Zagrała m.in. wiekową diwę operową, która została zamieszana w morderstwo w serialu "Tatort".

...i wspomnień

Polskę kochała - jak sama powtarzała - jak Jana Kiepurę. Nawet skończywszy 100 lat mówiła biegle po polsku, choć nigdy nie uczyła się języka. Poznała go dzięki mężowi.

W 2012 roku podczas swojej wizyty w USA prezydent Bronisław Komorowski odznaczył ją Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi RP. Dziękowała po polsku. - Mąż zapytał mnie raz, czy potrafię tak kochać Polskę jak on. Odpowiedziałam, że oczywiście, tak - mówiła.
Odwiedzała zresztą Polskę kilkakrotnie, była na festiwalu w Łańcucie czy na Międzynarodowym Konkursie Wokalnym im. Moniuszki w Warszawie. Podjęła też starania o odzyskanie budynku sanatorium "Patria" w Krynicy-Zdroju, który przed II wojną światową postawił Jan Kiepura, a który zaprojektowany został przez znanego architekta, Bohdana Pniewskiego. Ale powtarzała, że walczy nie o majątek, lecz o pamięć o mężu, który kochał Krynicę.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska