Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marzena Sarapata: Meresiński niczego nie dostał [2. CZĘŚĆ WYWIADU]

Bartosz Karcz, Krzysztof Kawa
Andrzej Banaś
- Odstąpienie akcji? Sponsor w zarządzie? Prowadzimy rozmowy – mówi nowa prezes Wisły Kraków Marzena Sarapata. Przeczytajcie drugą część naszego wywiadu z szefową „Białej Gwiazdy”.

Wracając do dramatycznych wydarzeń, związanych z przejęciem Wisły SA. Wiemy, że brała Pani udział w rozmowach z Jakubem Meresińskim. Jak one przebiegały?
Moja rola sprowadzała się tylko do ostatecznej akceptacji kształtu wynegocjowanej umowy. Nie miałam okazji nawet poznać poprzedniego właściciela.

TUTAJ PRZECZYTASZ PIERWSZĄ CZĘŚĆ WYWIADU Z MARZENĄ SARAPATĄ

Czy umowa dotyczyła odkupienia spółki od Meresińskiego?
To była umowa dotycząca wstąpienia w prawa pana Jakuba Meresińskiego. Należało się zabezpieczyć na okoliczność, gdyby okazało się, że ta pierwotna umowa została unieważniona. Takie zapisy w naszej umowie się znalazły, tzn. częściowo konwalidujące wątpliwości, a częściowo wstępujące w prawa poprzedniego właściciela, gdyby umowa okazała się nieważna. To jest dość skomplikowana konstrukcja prawna, która musiała zabezpieczyć spółkę.

Czyli nie można wrócić do stanu, w którym to Tele-Fonika na nowo może stać się właścicielem piłkarskiej spółki, gdyby umowa z Meresińskim okazała się nieważna?
Są takie zapisy, które zabezpieczają nas na taką ewentualność.

Rozumiemy, że te zobowiązania wobec Tele-Foniki, które miał ponieść Meresiński, teraz będzie musiało ponieść Towarzystwo Sportowe.
To już jest objęte bardzo wysoką klauzulą poufności.

Czyli pewne ustępstwa ze strony Tele-Foniki wobec TS-u, których nie miał wcześniej Jakub Meresiński, pojawiły się w trakcie waszych negocjacji?
Można tak powiedzieć, ale była to transakcja handlowa i nikt nam niczego za darmo nie podarował.

Dużo wcześniej Towarzystwo Sportowe rozmawiało z Tele-Foniką na temat przejęcia piłkarskiej spółki. I wtedy warunki były inne.
Były, ale też okoliczności były inne. Towarzystwo Sportowe stanęło teraz w innym punkcie. Mieliśmy moralną odpowiedzialność za naszą byłą sekcję piłkarską.

TUTAJ PRZECZYTASZ PIERWSZĄ CZĘŚĆ WYWIADU Z MARZENĄ SARAPATĄ

Zgodzi się Pani, że dla TS-u to paradoksalnie lepsza sytuacja z wizerunkowego punktu widzenia od tej, niż gdybyście spółkę przejmowali bezpośrednio od Tele-Foniki?
Okoliczności były, jakie były. Przejęliśmy spółkę przede wszystkim po to, żeby ją uratować. Dla nas teraz najważniejsze jest, żeby ludzie nam zaufali. Chcemy wyprowadzić na prostą wizerunek tego klubu. Wszyscy wiemy, w jakim kontekście mówiło się o Wiśle w ostatnim czasie. Mamy nadzieję, że to już jest za nami. I że teraz będzie tylko lepiej.

Ale jeśli nie odetniecie się zdecydowanie od środowisk chuligańskich, nie uda się wam poprawić wizerunku klubu. To margines ogółu kibiców Wisły, lecz jego istnienie jest faktem.
Nie ma organizacji, która miałaby sto procent poparcia wszystkich osób. Jeśli coś nam będzie szkodzić, to będziemy reagować. Trudno mi mówić w tym momencie o sytuacjach, które nie miały miejsca. Przez ostatnie dni nie wydarzało się nic, co miałoby nam szkodzić.

Czy przejęcie przez TS Wisła stu procent akcji piłkarskiej spółki oznacza, że chcecie być na dłużej wyłącznym właścicielem, czy też akcje leżą na stole i w momencie gdy ktoś przyjdzie i powie, że chce klub kupić, będziecie gotowi do negocjacji?
Jesteśmy gotowi na każdą ewentualność. Nie pamiętam dokładnie zapisów umowy w tej sprawie, ale jesteśmy otwarci na każdą propozycję. To nie jest tak, że teraz Towarzystwo Sportowe ma klub i będzie go trzymać za wszelką cenę. To nie jest też tak, że wyciągamy jedynie ręce po pieniądze. Nie wykluczamy ani poszerzenia składu Rady Nadzorczej o przedstawiciela jakiegoś dużego sponsora, ani wejścia takiej osoby do zarządu. Jesteśmy przygotowani na to, że ktoś, kto da na Wisłę konkretne, duże pieniądze będzie chciał mieć nad tym kontrolę.

A czy w rozmowach, które prowadzicie obecnie, pojawiają się takie możliwości?

Są prowadzone takie rozmowy, ale nic więcej w tej kwestii nie mogę na razie zdradzić.

Czyli jest możliwość sprzedania części akcji piłkarskiej spółki?

Nie chciałabym jeszcze na ten temat mówić, bo jest na to za wcześnie. To może tylko zaszkodzić pewnym negocjacjom. Pieniądze lubią ciszę.

A czy Tele-Fonika zapewniła sobie prawo pierwokupu i wpływ na rozmowy z potencjalnym kolejnym kupcem?
Nie będę o tym mówić, nie jestem do tego upoważniona. Powtórzę jednak, że jesteśmy otwarci na wszelką współpracę. Zdajemy sobie sprawę z odpowiedzialności, jaka na nas spoczywa.

Jakub Meresiński musiał przedłożyć gwarancje bankowe. Abstrahując już, czy były one prawdziwe, czy nie, to czy od TS-u również Tele-Fonika zażądała takich gwarancji?

Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie. Powiem tylko tyle, że wszystkie wymagania, które umowa na nas nałożyła, zostały spełnione. Nie w taki sposób oczywiście, jak zrobił to poprzedni właściciel. Co do szczegółów, to na ten temat na razie nie mogę się wypowiadać. Być może kiedyś się to zmieni. Proszę zwrócić bowiem uwagę na to, że poprzedni właściciel działał przez kilka tygodni. I my musimy być przygotowani na to, że jeszcze coś nas może zaskoczyć. Na tę chwilę niczego takiego nie ma, ale nie można tego wykluczyć.

Czyli chce Pani powiedzieć, że nie możecie wykluczyć, iż Jakub Meresiński mógł zaciągnąć jakieś zobowiązania w imieniu Wisły SA, o których na razie nie wiadomo?
To jest logiczne. Człowiek, który miał sto procent akcji spółki, mógł coś takiego zrobić. Choć ja, jako prawnik, stoję na stanowisku, że dyskusyjna byłaby ważność takich zobowiązań. W ostatecznym rozrachunku oceniałby to jednak sąd.

Krąży też plotka, że poprzedni właściciel wyprowadził na swoje konto pieniądze z klubu. Może to Pani potwierdzić lub zaprzeczyć?
Absolutnie nie mam takich informacji. Nie stwierdziliśmy niczego takiego.

Musieliście zapłacić Meresińskiemu, by się stąd wyniósł?
Pan Jakub Meresiński nie dostał od TS-u ani złotówki.

TUTAJ PRZECZYTASZ PIERWSZĄ CZĘŚĆ WYWIADU Z MARZENĄ SARAPATĄ

A od Tele-Foniki?
Proszę o to pytać Tele-Fonikę. Ja mogę tylko powtórzyć, że od Towarzystwa Sportowego Wisła były właściciel nic nie dostał. W ogóle taki temat nie istniał.

Czyli od początku staliście na stanowisku, że on z tytułu oddania Wisły żadnych zysków miał nie będzie?
Takie było stanowisko.

Jak wygląda sprawa ośrodka treningowego w Myślenicach. Jego utrzymanie dla Wisły to koszt ponad 700 tysięcy złotych rocznie.
Korzystanie z ośrodka w Myślenicach to był jeden z warunków przejęcia spółki. Z tego zdawaliśmy sobie sprawę i jesteśmy na to przygotowani.

W umowie jest zapisany okres, na jaki jesteście zobowiązani do korzystania z tego ośrodka?
Jest, choć proszę mi wybaczyć, nie pamiętam w tym momencie dokładnie, ile to jest lat. Chcę jednak podkreślić, że ośrodek w Myślenicach jest na bardzo wysokim poziomie. Mamy drużynę ekstraklasową i zespół musi trenować w odpowiednich warunkach. Musieliśmy zatem podjąć zobowiązanie, że będziemy z tego ośrodka korzystać, ale nie postrzegamy tego jako straty, a wręcz przeciwnie.

A czy jest pole do negocjacji z Tele-Foniką, żeby obniżyć koszty utrzymania ośrodka?
Jestem w klubie dopiero kilka dni, ale będę chciała rozmawiać z każdym, kto może nam pomóc, czy to przez obniżenie jakiegoś świadczenia, czy poprzez zrezygnowanie z części dotychczasowych zobowiązań. Czy jednak będzie taka wola drugiej strony, trudno mi powiedzieć.

Mówiła Pani w piątek na konferencji prasowej, że jeszcze nie macie strategii działania klubu. Czy po tych kilku dniach coś się zmieniło?
Jeszcze za wcześnie, by mówić o szczegółowej strategii. Przyszło nam gasić pożar i na tym etapie moje działania koncentrują się na sprawach bieżących. Później przyjdzie moment, gdy zastanowimy się nad strategią.

Wszystkie zagrożenia zostały już usunięte, można powiedzieć, że pożar został ugaszony?
Wszystkie będą usunięte, wszystkie sprawy będą załatwione i to w najbliższym czasie. Codziennie udaje nam się coś dopiąć. Nie wszystko może się wszystkim podoba, jak choćby likwidacja drugiej drużyny, ale jest to wypadkowa wielu elementów.

Każdy z kolejnych prezesów, który pojawiał się w Wiśle, narzekał, że wypadają mu trupy z szafy. Pani też to może powiedzieć?
Nie wiem, jakie trupy w szafie mieli poprzedni prezesi... Przecież mieliśmy do czynienia z jednolitą strukturą właścicielską, więc nie powinno ich być. Jeśli chodzi o mnie, to na razie wyjęłam tylko te, które wiedziałam, że wyjmę i innych się nie spodziewam.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska