https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Masakra w stadzie owiec. Wilki zagryzły ciężarne samice i barana

Jan Skoczeń stracił trzy owce ze swojego stada. Dwie samice, w tym czarna na zdjęciu, za miesiąc miały wydać potomstwo. - Straciłem zakocone samice, rozpłodowy baran też padł od kłów - mówi hodowca
Jan Skoczeń stracił trzy owce ze swojego stada. Dwie samice, w tym czarna na zdjęciu, za miesiąc miały wydać potomstwo. - Straciłem zakocone samice, rozpłodowy baran też padł od kłów - mówi hodowca Paweł Szeliga
Pokrwawiona trawa, martwe owce i przerażone stado - taki obraz zobaczył rano w zagrodzie Jan Skoczeń z Żeleźnikowie Małej.

55-letni hodowca nie może otrząsnąć się z szoku. We wtorek w nocy do jego zagrody, prawie w centrum wsi, zakradły się drapieżniki. Zadusiły dwie ciężarne owce, które za miesiąc miały wydać na świat młode. Rozpłodowego barana wywlokły kilkadziesiąt metrów dalej i porzuciły na łące. Wcześniej zdążyły wygryźć mu płuca.
- Po północy zbudziło mnie szczekanie psa - opowiada Jan Skoczeń. - Zapaliłem światło i skierowałem latarkę na stado. Oczy owiec świeciły w ciemności, ale nic się nie działo. Po chwili wszystko ucichło, więc położyłem się spać.
Rano gospodarz zrozumiał, że to był błąd. Gdy spał, wilki zakradły się do zagrody i zabiły trzy z jedenastu owiec, które hodował na mięso. Sforsowanie ogrodzenia z siatki, której wysokość ledwie sięga metra, nie stanowiło dla nich żadnego problemu.
Na miejsce przyjechała najpierw policja, a potem pracownicy Nadleśnictwa Nawojowa. Mieli określić, jaki drapieżnik dokonał masakry. Kiedy pytaliśmy o to jeszcze przed wizytą specjalistów u rolnika, usłyszeliśmy, że rzezi mogły dokonać nie wilki, lecz psy. Zdarza się bowiem, że ludzie wypuszczają je nocą, by sobie swobodnie pobiegały. Wtedy budzą się w nich łowcze instynkty.
- Gdyby stado zaatakowała wilcza wataha, to z upolowanej zwierzyny praktycznie nic by nie zostało - sugerowała Danuta Kmak, zastępca nadleśniczego w Nawojowej. - Wilki polują po to, by swoje ofiary zjeść. Zwykle śladami takiej uczty jest tylko głowa, fragment kopyta czy skóry.
Po wizycie w terenie leśnicy nie mieli już jednak wątpliwości, że to nie psy, lecz wilki dokonały spustoszenia w stadzie Jana Skocznia. Świadczyły o tym charakterystyczne rany na szyjach owiec i brak śladów szarpania po całym ciele, które są typowe dla ataku psów.
Danuta Kmak przypuszcza, że wilki zostały spłoszone przez hodowcę, który zapalił światło, a potem skierował latarkę na zagrodę. Dlatego drapieżniki nie zdążyły pożreć swoich ofiar. Leśnicy sądzą, że rzezi mogła dokonać niewielka wilcza rodzina. Watah w nadleśnictwie bowiem nie ma. Pojawiają się czasem zimą, przemieszczając się z innych rejonów Beskidu Sądeckiego.
Szkoda spowodowana przez drapieżniki objęte ochroną zostanie zgłoszona do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Krakowie. Oszacuje ona straty i wypłaci odszkodowanie. Rolnik może liczyć na około 350 zł za owcę. Sam oszacował straty na 1500 zł.
W minionym roku w całej Małopolsce zgłoszono 265 ataków wilków na zwierzęta hodowlane. RDOŚ w imieniu Skarbu Państwa wypłacił za to rolnikom około ćwierć miliona złotych odszkodowań. Natomiast od początku tego roku podobnych ataków było 165. Wartość odszkodowań wyniosła nieco ponad 115 tysięcy złotych.

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

Z
Zorro
Wilki winne ale właściciel stada owiec już nie zainwestował w ogrodzenie tylko pewnie z złomu wziął siatkę. Gdzie są psy pasterskie??? Nie ma poslkich podhalańczyków białych w Sączu? W regionach działania wilków powinny być wymogi co do zabezpieczenia hodowli owiec. Teraz będą strzelac do wilków których już Polsce zostało pewnie ze 100 sztuk.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska