FLESZ - Jakie opony wybrać? Zimowe czy całoroczne

We wsi mówią o nim „Staszek”. W przeszłości pracował jako traktorzysta. W 2020 roku stracił żonę. - Była dobrą kobietą. Mieli trzy córki, bardzo dobrze wychowane, wykształcone. On sam był bardzo pracowity, a co mu strzeliło do głowy? Po co mu to było na stare lata? Rozmaitych Pan Bóg ma, tylko nie chodzą razem - opowiada reporterowi "Gazety Krakowskiej" jedna z mieszkanek Maszkienic.
Po eksplozji sąsiedzi pobiegli na pomoc
W niedzielę 14 listopada, ok. godz. 14.30 powietrze rozdarł huk eksplozji. Jeden z sąsiadów zauważył, jak z okna na parterze po południowej stronie domu rodziny G. wydobywa się dym. Natychmiast pobiegł na pomoc, zabierając dwie gaśnice samochodowe. Na pomoc ruszył też drugi z sąsiadów. Wkrótce zjawili się strażacy miejscowej jednostki, która remizę ma kilkaset metrów dalej.
- Wzięliśmy węża od hydrantu i laliśmy - wspomina jeden z uczestników akcji gaśniczej. - Laliśmy po butli i po wersalce.
Na miejscu działały cztery zastępy straży pożarnej, w sumie 19 druhów z JRG Brzesko, a także OSP Maszkienice i OSP Dębno. - Na parterze obiektu w wyniku wybuchu butli z propanem-butanem z pokoju o wymiarach 4 na 4 metry wydobywał się intensywny dym. W środku panowało silne zadymienie, futryna wraz z oknem wskutek silnego wybuchu wyleciała na trawnik przed domem - relacjonują strażacy z JRG Brzesko.
Przyjechało pogotowie gazowe, energetyczne oraz policjanci. Ci ostatni zatrzymali 73-latka. Na zewnątrz o własnych siłach wyszli również pozostali domownicy: małżeństwo z dwójką dzieci.
W chwili przybycia strażaków Julian G. był kilkadziesiąt metrów od domu. - Miał obrażenia twarzy, ale nie opatrywaliśmy go, tylko rozłożyliśmy linię wodną, a nim zajęli się strażacy z Państwowej Straży Pożarnej - mówi nam Maciej Pudełek, zastępca naczelnika OSP Maszkienice.
Mężczyzna został zabrany do szpitala, ale poważniejszych obrażeń u niego nie stwierdzono. Nie ucierpieli również pozostali domownicy. - Dzięki Bogu, że wszyscy żyją. Było trochę strachu, bo przecież z gazem nie ma żartów - przyznaje jedna z mieszkanek wsi.
73-latek był już czterokrotnie karany
W poniedziałek (15 listopada) Julian G. został przesłuchany, a we wtorek (16 listopada) postawiono mu trzy zarzuty: znęcania się nad bliskimi, kierowania wobec nich gróźb karalnych oraz narażenia ich na utratę życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. - Za te czyny grozi mu do pięciu lat pozbawienia wolności - mówi asp. sztab. Grzegorz Buczak, oficer prasowy policji w Brzesku.
Jak się okazuje, 73-letni Julian G. nie miał wcale czystej kartoteki. Był karany i to cztery razy.
- W większości były to przestępstwa popełnione na szkodę członków swojej rodziny, z czego dwukrotnie zapadały wobec niego kary pozbawienia wolności. Ostatni wyrok sześciu miesięcy pozbawienia wolności nie został jeszcze wykonany. Po jednym z poprzednich wyroków podejrzany odbywał karę dwóch lat pozbawienia wolności - mówi nam prokurator Andrzej Leśniak, szef brzeskiej prokuratury.
Śledczy wystąpili z wnioskiem do sądu o tymczasowe aresztowanie 73-latka.
- Pierwsza wystawa, prezentowana w Kowalsky Gallery, wyjedzie z Bochni do Berlina
- Marcelek Kubala po przeszczepie wątroby wrócił do domu
- Nowy odcinek obwodnicy KN2 gotowy, ale burmistrz czeka do 24 listopada na wojewodę
- "Nie tyle wjazd samochodem narobił znacznych szkód, co jego nieumiejętne wyciąganie"
- Sterkowiec. Dworzec kolejowy po przebudowie służy już pasażerom