Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

ME w pływaniu. Londyn dla Wojdaka jest wyprawą w nieznane

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Wojciech Wojdak (pierwszy z lewej) wierzy, że praca wykonana na wielu zgrupowaniach nie pójdzie na marne i w Londynie wywalczy olimpijski paszport do Rio de Janeiro.
Wojciech Wojdak (pierwszy z lewej) wierzy, że praca wykonana na wielu zgrupowaniach nie pójdzie na marne i w Londynie wywalczy olimpijski paszport do Rio de Janeiro. fot. nadesłane
Rozmowa z Wojciechem Wojdakiem, pływakiem Unii Oświęcim specjalizującym się w długich dystansach stylu dowolnego

- Od poniedziałku, 16maja, w Londynie, rozpoczynają się mistrzostwa Europy na długim basenie, w których – oprócz walki o medale – stawką będą minima olimpijskie do Rio de Janeiro. W jakich nastrojach wyjeżdża Pan na mistrzostwa?

- Muszę przyznać, że mam mieszane uczucia, żeby nie powiedzieć o lekkim niepokoju. Powiem tak, że mistrzostwa w Londynie są dla mnie trochę taką wyprawą w nieznane.

Zobacz także. Tomasz Marczyński: Uporałem się z wirusem

- Dlaczego? Przecież solidnie przepracował Pan okres przygotowawczy, który trwał prawie rok i był poparty licznymi zgrupowaniami...

- Wszystko toczyło się zgodnie z planem do grudniowych, zimowych mistrzostw Polski na krótkim basenie. Od stycznia, kiedy zaczęliśmy przechodzić na długi basen, jakoś „pokochały” mnie choroby, co zakłóciło moje przygotowania.

- Czy choroby mocno Panu doskwierały?

- Gdyby trafiła się jedna, nie byłoby problemu, ale przeszedłem ich aż trzy. Najbardziej dokuczliwy był półpasiec, który dopadł mnie pod koniec okresu przygotowawczego. Nie można go przeziębić, więc byłem całkowicie wyłączony z treningu.

- Grand Prix Polski w Szczecinie miało być dla Pana ostatnim sprawdzianem formy przed Londynem...

- Gdybym był w swojej normalnej dyspozycji, pewnie osiągnąłbym w Szczecinie na tyle dobre czasy, że udałoby się wygrać całe Grand Prix Pucharu Polski. Ostatecznie zająłem drugie miejsce za Radosławem Kawęckim. Pewnie, że Grand Prix Polski nie było dla mnie celem, ale ewentualne w nim zwycięstwo dałoby mi pozytywnego „kopa” na Londyn. Tymczasem w Szczecinie czułem się fizycznie źle. Jakoś ciężko mi się pływało. Zamiast szlifu formy był sprawdzian, na ile wyjałowiły mnie choroby.

- Już rok temu na 1500 m osiągał Pan czasy lepsze o 10 s od kwalifikacji olimpijskiej. Czy to nie jest jednak optymistyczny prognostyk przed Londynem?

- Zawsze powtarzałem, żeby głośno nie mówić tego, że olimpijski paszport mam „w kieszeni”, bo minimum trzeba wypełnić na konkretnej imprezie. Rok temu nie pomyślałbym, że przez serię chorób w ostatnim sprawdzianie przed mistrzostwami Europy mój czas na 1500 m będzie gorszy o 8 s od kwalifikacji olimpijskiej. Nie mogę się jednak „dołować”. To najgorsze, co mógłbym zrobić.

- Kiedy pierwszy start w Londynie?

- Kalendarz też mi jakoś nie sprzyja, bo w poniedziałek mam eliminacje na 400 m. Gdybym wszedł do finału, to wieczorem czeka mnie drugi start, a już we wtorek eliminacje na 1500 m. Zazwyczaj najdłuższy kraul był pod koniec mistrzostw. Londyn będzie dla mnie prawdziwą próbą charakteru.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska