Piłkarze Glinika Gorlice w osłabionym składzie przystąpili do sobotniego spotkania na wyjeździe z Tuchovią Tuchów. Od początku widać było brak w zespole Glinika podstawowych graczy. Z powodu kontuzji zabrakło Damiana Majchera oraz Konrada Greli i Dawida Serafina, co powodowało, że w liniach ofensywnych nie wszystko wychodziło tak jak należy.
- Pierwszą akcję Glinik przeprowadził już w 18 minucie, kiedy to szarżującego w polu karnym Jakuba Dziedzica nieprzepisowo powstrzymał obrońca Tuchovii, i sędzia spotkania podyktował rzut karny. Pod nieobecność etatowych wykonawców rzutów karnych Damiana i Konrada, do piłki podszedł Daniel Ogrodnik i pewnie wykorzystał jedenastkę, dając prowadzenie naszej drużynie - mówi Andrzej Cetnarowski, kierownik drużyny Glinika.
Do przerwy pomimo posiadanej przewagi na boisku gości żadna z drużyn nie stworzyła klarownych sytuacji dających szanse na kolejne gole. Po przerwie w 46 minucie gospodarze nie wykorzystali dogodnej sytuacji . Strzelając z 10 metra Damian Świątek trafił w poprzeczkę. Następnie w 52 minucie uderzenie Dawida Bielaka obronił Przemysław Harwat wybijając piłkę na rzut rożny.
- W 74 minucie sędzia spotkania ponownie podyktował rzut karny dla naszej drużyny. Tym razem za bezpardonowe wejście Różyckiego w Daniela Ogrodnika. Sam poszkodowany ponownie wykonuje rzut karny i po raz drugi pokonuje bramkarza gospodarzy. Prowadzenie 2:0 powinniśmy dowieść do końca, tak się jednak nie stało - dodaje Andrzej Cetnarowski.
W 80 minucie w zamieszaniu pod bramką Przemysława Harwata najprzytomniej zacho- wał się Marcin Barwacz, który strzałem z 10 metrów w środek bramki dał nadzieje gospodarzom na odwrócenie losów spotkania i było już 2:1.
- Dwie minuty później Karol Dziża pada w polu karnym. Sędzia dopatruje się faulu dyktując karnego dla gospodarzy. Karol Stańczyk wykonuje jedenastkę bezbłędnie doprowadzając do remisu. Przed meczem przy brakach wspomnianych wcześniej zawodników jeden punkt bralibyśmy w ciemno, jednak po meczu czujemy olbrzymi niedosyt. To my prowadziliśmy grę będąc zespołem lepszym, jednak w końcowych minutach meczu szczęście i sędzia sprzyjał Tuchovii - dodaje Cetnarowski.