Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

MERS rozchodzi się po świecie drogą lotniczą

Katarzyna Kojzar
Dr hab. n.med. Aleksander Garlicki: – Wirus MERS najprawdopodobniej pojawił się na początku u nietoperzy w Egipcie. Potem z nietoperzy przeniósł się na wielbłądy, a od nich zaraził się człowiek
Dr hab. n.med. Aleksander Garlicki: – Wirus MERS najprawdopodobniej pojawił się na początku u nietoperzy w Egipcie. Potem z nietoperzy przeniósł się na wielbłądy, a od nich zaraził się człowiek Andrzej Banaś
Rozmowa. O wirusie, który ostatnio zabił prawie 30 osób w Korei Południowej, mówi specjalista chorób zakaźnych dr hab. med. Aleksander Garlicki

Media ostatnio żyją problemem wirusa MERS.Co to takiego?

MERS jest ostrą infekcją dróg oddechowych, wywołaną przez jeden z wirusów zaliczanych do koronawirusów – MERS-CoV. Generalnie rzecz biorąc, są one dość rozpowszechnione na całym świecie,ale konkretnie ten drobnoustrój jest nowym wirusem. Pierwsze potwierdzone zachorowania u ludzi zanotowano w 2012 roku w Królestwie Arabii Saudyjskiej. Kolejni pacjenci zgłaszali się do szpitali w Katarze, Jordanii, Tunezji, Zjednoczonych Emiratach Arabskich i Dubaju. Dziś, kiedy ludzie najczęściej podróżują drogą lotniczą,oczywiste jest, że zachorowania szybko się rozniosły na inne kontynenty.

Dlatego wkrótce potem doszło do pojedynczych zachorowań we Włoszech, w Niemczech, Francji, Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. A ostatnio, jak wszyscy wiemy, w Korei Południowej. Już grubo ponad 20 osób zmarło w wyniku zawleczenia choroby właśnie do tego kraju.

Ile zanotowano zachorowań od momentu pojawienia się MERS?

Jeśli założymy, że pierwsze przypadki zarejestrowano w 2012 roku, to do tej pory zachorowało około 1300 osób. Odnotowano niespełna 500 zgonów. Najwięcej zachorowań było na terenie Królestwa Arabii Saudyjskiej.

Skąd bierze się ten wirus?

MERS-CoV jest wirusem odzwierzęcym. Najprawdopodobniej pojawił się na początku u nietoperzy na terenie Egiptu, a potem z nietoperzy przeniósł się na wielbłądy, Od nich zaraził się człowiek. Blisko 80 procent osób z zachorowań sporadycznych miało kontakt z wielbłądami w ciągu 10 dni przed rozwojem choroby. Tak więc wielbłądy są źródłem sporadycznych zakażeń u ludzi, natomiast transmisja wirusa z człowieka na człowieka odpowiada za dalsze szerzenie się zachorowań. Przyjmuje się, że musi dojść do bliskiego, bezpośredniego kontaktu z chorym. Stąd narażeni są domownicy i personel medyczny.

Jeśli już dojdzie do zakażenia, to jakie są objawy?

Zakażenie może mieć przebieg bezobjawowy lub łagodny, ale też dramatycznie ciężki. Ta druga możliwość najczęściej dotyczy osób chorujących przewlekle. Okres wylęgania to od 2 do 13 dni, a na samym początku pojawiają się typowe objawy infekcji wirusowej – gorączka z dreszczami, suchy kaszel, osłabienie, bóle głowy i stawów. Jednak już w pierwszym tygodniu nasila się duszność i rozwija się zapalenie płuc. Niestety jego przebieg może być bardzo ciężki, czyli może się rozwinąć zespół ostrej niewydolności oddechowej, a także obraz jak we wstrząsie septycznym łącznie z niewydolnością wielonarządową. To jest charakterystyczna cecha dla ciężkiego przebiegu MERS– szybka progresja do zespołu ARDS, czyli poważnego uszkodzenia płuc i niewydolności. Aż 80 procent z grupy chorujących na tę odmianę wymaga leczenia w oddziale intensywnej terapii za pomocą respiratora.

Czy choroba jest wyleczalna?

Nie ma żadnego leczenia przyczynowego, żadnego leku, który by niszczył MERS–CoV. Próbowano stosować różne środki, ale na razie nic nie przyniosło oczekiwanych efektów. Choroba będzie się szerzyła, bo trudno jest pozbyć się jej źródła. To bardzo prosty mechanizm – ktoś jedzie na Półwysep Arabski, zaraża się, ale o tym nie wie. Okres wylęgania to od 2 do 13 dni, więc nieświadomy swego stanu wsiada do samolotu i wraca do domu. Tam dopiero rozwijają się objawy choroby,a wirus w ten sposób przenosi się do innego kraju.

Taki pacjent musi być odizolowany?

Tak. Izolacja chorych w odpowiednich warunkach jest niezbędna, bo to jest ważny sposób, żeby przeciąć drogę zakażenia. Z kolei osoby, które miały bliski kontakt z zakażonym, powinny zostać poddane kwarantannie – nawet pasażerowie samolotu, którym leciał chory. Już kilkugodzinne przebywanie obok zarażonego niesie za sobą ryzyko. Jeśli u kogokolwiek z nich wystąpią objawy, wysoka gorączka, powinien jak najszybciej zgłosić się do szpitala.

MERS to wyrok? Zarażony powinien być przygotowany na najgorsze?

Nie, absolutnie nie. Wszystko zależy od przebiegu choroby. Jeśli ktoś ma tę cięższą postać, ryzyko jest oczywiście większe. Tak jak mówiłem, na nią są narażeni ci, którzy chorują przewlekle – na choroby krążenia, astmę, rozedmę płuc, przewlekłą obturacyjną chorobę płuc, cukrzycę. Wszystko to upośledza odporność i wydolność organizmu. Jeśli nałoży się na to dodatkowo infekcję, rozwija się choroba, która może prowadzić do śmierci. Z kolei jeśli ktoś ma łagodniejszy przebieg, nie powinien aż tak się obawiać.


Światowa Organizacja Zdrowia zaleca, żeby nie jeździć do krajów zagrożonych MERS?

Są zalecenia, żeby unikać obszarów, w których występuje MERS, ale przecież nie można całkowicie zakazać wyjazdów. Nie da się zrobić kordonu sanitarnego, to niemożliwe i bezsensowne. Głównym problemem jest to, że nie mamy szczepionki, chroniącej przed zarażeniem. Bo na przykład, kiedy ktoś wybiera się do krajów endemii malarii, powinien brać odpowiednie leki zabezpieczające przed zarażeniem. Do Mekki mogą wjechać tylko zaszczepieni przeciwko meningokokom, a do krajów występowania żółtej gorączki tylko ci, którzy poddali się szczepieniu. W przypadku MERS tego nie zrobimy, bo po prostu nie mamy takich środków.

Możemy w takim razie w jakikolwiek sposób zabezpieczyć się przed chorobą wywołaną przez MERS?

Każdy, kto wybiera się w te niebezpieczne” tereny powinien mieć po pierwsze rzetelną informację, jak powinien postępować, aby zminimalizować ryzyko zakażenia. Należy zrezygnować z tak popularnych wycieczek na wielbłądach, bo właśnie te zwierzęta są najczęstszym źródłem zakażenia. Trzeba zachować maksymalną ostrożność.

Ale czy to nie jest trochę tak, jak rok temu z gorączką Ebola? Wybuchła niepotrzebna panika, a choroba zaraz zniknęła. W przypadku MERS tak się nie stanie?

Nie szukałbym analogii z gorączką Ebola, a raczej z wirusem SARS – ta choroba dawała podobne objawy jak MERS i także szybko rozniosła się do wielu krajów. Dużo zachorowań było w Chinach i w Kanadzie. Dlaczego? Bo akurat między tymi krajami było sporo połączeń lotniczych. Ludzie zakażeni podróżowali samolotami,przewozili wirus do różnych zakątków świata. Mimo że nie ma na tę chorobę leku ani szczepionki, epidemia wygasła.

Jak to?

Jest takie powiedzenie, że natura nie lubi próżni. W miejsce choroby, która znika, pojawia się coś nowego. Klasyczny przykład – w miejsce ospy prawdziwej, która w 1980 roku została uznana za wykorzenioną, zaledwie kilka lat później mamy pojawienie się wirusa HIV. Dziś na świecie jest ponad 35 milionów ludzi zakażonych HIV. Z tym, że jest on wirusem wywołującym chorobę o wieloletnim, powolnym przebiegu, a SARS i MERS mogą szybko się rozwinąć i doprowadzić do śmierci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska