– Taki był nasz cel, który udało nam się zrealizować – mówi Michał Miśkiewicz. – Kolejnym celem będą trzy punkty w następnych meczach. Przez najbliższe sześć spotkań chcemy udowodnić, że stać nas na o wiele więcej niż grę w dolnej ósemce. To pozwoli nam ze spokojną głową szykować się do następnego sezonu, w którym pokażemy, że to, że znaleźliśmy się dolnej połówce tabeli, to był wypadek przy pracy.
O straconej bramce i błędzie Guzmicsa, Miśkiewicz mówi natomiast: – Często tak się zdarza, że pewnych rzeczy się nie przewidzi i sami jesteśmy dla siebie groźniejsi niż przeciwnik. Górnik nie istniał w pierwszej połowie do momentu strzelenia tej bramki. Niepotrzebnie ich trochę napędziliśmy, ale koniec końców, wszystko dobrze wyszło i cieszymy się z trzech punktów.
Wisła w tym spotkaniu miała fragment w drugiej połowie, gdy nieco oddała pole Górnikowi, tak jakby nie wiedziała do końca, czy bronić nikłego prowadzenia, czy jednak szukać trzeciego gola.
– To wynika bardziej z psychiki – tłumaczy Miśkiewicz. – Jak jest 60 czy 70 minuta i ma się tę jedną bramkę przewagi, to nie chce się popełnić jakiegoś błędu i bardziej chce się ten wynik „dowieźć”, który się ma. To był pierwszy mecz w tej grupie spadkowej i bardzo ważne były trzy punkty. Trochę to w głowach siedziało, ale mam nadzieję, że to będzie powoli „puszczało” i każdym następnym meczu takich sytuacji już nie będzie.
Krakowianie wygrali z ostatnim w tabeli Górnikiem Zabrze, w środę zagrają natomiast z przedostatnim Górnikiem Łęczna. Jeśli wygrają, to ich sytuacja w walce o utrzymanie będzie już bardzo dobra. – Taki mamy cel – mówi Miśkiewicz. – Jeśli nawet trzy punkty w Łęcznej nie pomogą, to jak najszybciej będziemy chcieli wypracować sobie taką pozycję wyjściową, żeby ze spokojną głową myśleć o graniu w piłkę, jeszcze bardziej atrakcyjną, może jeszcze bardziej ofensywną.
Na koniec padło pytanie o taktykę, w jakiej zagrała Wisła. Gra z trójką w obronie to była nowość, wprowadzona przez trenera Dariusza Wdowczyka.
– Myślę, że dla każdego to jest różnica, bo nieco inaczej pewne sytuacje wyglądają – przyznaje Miśkiewicz. – Jakoś nie było specjalnie okazji, żeby to przetestować w meczu, bo nie było ani dłuższej przerwy, ani sparingu. Jeśli dalej będziemy to grali, to będzie się krystalizowało i na pewno będzie lepiej wyglądało niż w tym momencie.