Warunkowo przedterminowo zwolniony z odsiadywania kary więzienia za rzucenie tortem śmietankowym w sędzię podczas procesu Czesława Kiszczaka, Zygmunt Miernik nie przestaje odwiedzać sądów. W piątek w Nowym Sączu odbyła się kolejna rozprawa z jego udziałem. Miernik oskarżony jest m.in. o kopnięcie policjanta podczas manifestacji pod pomnikiem Armii Czerwonej.
27 września 2014 r. protestujący, którzy domagali się od władz miasta usunięcia mauzoleum Sowietów, obrzucili pomnik wydmuszkami z czerwoną i białą farbą. Doszło do przepychanek z policją. Wówczas funkcjonariusze zatrzymali Zygmunta Miernika.
- To było zupełnie bezzasadne ze strony policji. To Zygmunt Miernik jest ofiarą, a nie policja - uważa Mariusz Szewczyk, który również w tym czasie został zatrzymany. Wobec niego sąd umorzył postępowanie z uwagi na niską szkodliwość czynu. Szewczykowi udało się później wywalczyć odszkodowanie za bezzasadne zatrzymanie przez policję. Miał jutro zeznawać jako świadek w sprawie Miernika. Nie wiadomo jednak, kiedy odbędzie się kolejna rozprawa.
W piątek Zygmunt Miernik zgodził się na mediacje z policjantem, który oskarża go o znieważenie i naruszenie jego nietykalności. O to, by sprawę rozstrzygnąć z pomocą mediatora, zawnioskował prokurator.
- Chcę się przekonać, czy funkcjonariusz wycofa się z zarzutów - mówił po rozprawie Zygmunt Miernik. Przyznał też, że zgodził się na mediacje, bo rozprawy w Nowym Sączu zbyt wiele go kosztują.
- Następna miała odbyć się we wtorek. A dla mnie dojazd do Sącza z Będzina to koszt 300 złotych. Nie stać mnie na to - mówił „Gazecie Krakowskiej” Zygmunt Miernik. Mediacje odbędą się w Krakowie.