- Czekałam na bardzo ważny list z zaproszeniem na wydarzenie, które odbyło się w środę 26 czerwca. List dostałam 28, mimo iż data na stemplu nadania to 11 czerwca - opowiada Ewa, mieszkanka Kościeliska.
Zaproszenie zostało wysłane listem ekonomicznym. Jak czytamy na stronie Poczty Polskiej - przewidywany termin realizacji usługi to trzy dni robocze po dniu nadania. Kolejne zdanie stanowi jednak zabezpieczenie dla rządowego giganta przesyłek - przewidywane terminy realizacji usługi nie stanowią gwarantowanych terminów doręczenia. - Ja rozumiem, że może zdarzyć się 2-3 dniowy poślizg, ale ten list trafił do mnie prawie 3 tygodnie po nadaniu - żali się mieszkanka Kościeliska.
Takich sytuacji, gdzie mieszkańcy Kościeliska i innymi miejscowości na Podhalu czekają na listy dwa, trzy tygodnie, a nawet dłużej zdarza się coraz więcej. Prawdziwe problemy pojawiają się jednak w momencie, gdy po terminie przychodzą faktury i umowy. Kontrahenci mogą wówczas domagać się odsetek za zwłokę w płatności, a umowy z nowymi datami trzeba wysyłać po raz kolejny.
Mieszkańcy Podhala z obawą patrzą na działalność Poczty Polskiej, która kilka miesięcy temu skróciła godziny otwarcia placówek, a także ilość osób do obsługi. Teraz dochodzą do tego problemy w dostarczaniu przesyłek. O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy Pocztę Polską. Mieszkańcy, ale także sami pracownicy poczty zaczynają się obawiać, że mniejsze placówki mogą zostać zlikwidowane, a opóźnienia w dostarczaniu listów i przesyłek będą jeszcze większe.
Na stronie Poczty Polskiej ukazało się ogłoszenie o pracę na stanowisku listonosza. Czy to braki kadrowe spowodowały tak duże opóźnienia w doręczaniu listów? Do sprawy będziemy jeszcze wracać.
Zakopiańskie przejście podziemne w coraz gorszym stanie. Odp...
