I znowu Stróżowianka na tapecie. Ból głowy, który wywołuje ten na co dzień niepozorny potoczek, zaczyna być chroniczny. I bynajmniej nikt nie przesadza, a już na pewno nie mieszkańcy z ulicy Stróżowskiej, którzy najchętniej zaklęliby deszcz, by omijał ich szerokim łukiem.
Chmury nad miastem
Tak naprawdę wystarczy większa letnia burza i jak mówią młodzi, ci ze Stróżowskiej mają pozamiatane, bo woda przybiera w tempie ekspresowym, a im nie pozostaje nic, jak dzwonić po koparki, auta, które przywiozą worki z piaskiem i strażaków, którzy wypompują im wodę w domów i piwnic. Teraz obawy są jeszcze większe, bo na Stawiskach kończy się budowa wielkiego marketu. Nie, nie chcą jego rozbiórki. Chcą tylko działań, które zabezpieczą ich przed wodą. Mają ku temu argumenty. - W urzędzie miejskim poinformowano nas, że wody powodziowe będą mogły przepływać przez teren parkingu, pod usytuowanym na słupach centrum handlowym. W tym celu wybudowano dwa przepusty o średnicy 1200 milimetrów wprowadzające wody powodziowe na parking - opisuje Mariusz Śmietana, mieszkaniec ulicy. Brzmi optymistycznie, ale mieszkańcy obserwują plac budowy cały czas. - Teren centrum handlowego został podniesiony w stosunku do pierwotnego. Zanim więc wody powodziowe wleją się na parking, podtopią domy przy ulicy Stróżowskiej - opisują w monicie do miasta.
Ani ja, ani oni nie jesteśmy hydrologami, ale żyjąc w tym mieście już jakiś czas, nieraz doświadczaliśmy, co potrafi Stróżowianka. To nieprzewidywalny potok. Sam z siebie może nie byłby tak niebezpieczny, ale podczas ulewy wspomagają go dopływy. Wtedy pokazuje pazury. - Tylko w tamtym roku trzy razy wyciągaliśmy worki z piaskiem, żeby zabezpieczyć sklep przed wodą - przypomina Janusz Augustyn, przedsiębiorca z Gorlic, który prowadzi działalność handlową przy Stróżowskiej.Droga wojewódzka została w tym miejscu wyłączona z ruchu. Właśnie z powodu wylewającej Stróżowianki. - Budowa centrum sprawiła, że powstało wąskie gardło, które w naszej opinii utrudni spływ wód, a ich nadmiar wyleje się, zanim dotrze do parkingów - tłumaczy mi Śmietana.
Bagniste początki inwestycji
Jak trudny hydrologicznie jest to teren, świadczy choćby to, w jakich warunkach pracował ciężki sprzęt budowlany podczas prac ziemnych przy centrum. Ciężkie koparki na gąsienicach tonęły w wodzie i błocie. Mieszkańcy miasta zdziwieni tym nie byli. Zdumiało ich natomiast, że urzędom przyszło w ogóle do głowy, by teren przeznaczyć pod zabudowę. Nieważne, czy komercyjną czy jakąkolwiek inną. - Tutaj zawsze było grząsko. Pamiętam, że jak byliśmy dziećmi, to po burzy czy większej ulewie pływaliśmy tam na tratwach zbitych z desek. Dokładnie w miejscu, gdzie teraz trwa budowa - opowiada pan Leszek, gorliczanin.
Zmiany mimo ostrzeżeń
Inwestor wystąpił z wnioskiem o pozwolenie na budowę i go otrzymał. Nie musi znać niuansów życia kapryśnego potoku. I tu okazuje się, że sprawa ma swoje korzenie w 2009 roku, gdy ówczesna Rada Miasta zmieniła miejscowo plan zagospodarowania, mimo iż powiatowa komisja urbanistyczno-architektoniczna działająca przy staroście miała wątpliwości co do zabudowywania terenów zagrożonych podtapianiem. - Pomimo wniesionego zastrzeżenia przyjęte zostały ustalenia planu, z których wynika, iż w terenie (Stawiska - przyp. red.) dopuszcza się lokalizację usług komercyjnych, w tym obiektów handlowych o powierzchni sprzedaży powyżej dwóch tysięcy metrów kwadratowych. Ustalenia planu dopuszczają również realizację budynków w części tego terenu zagrożonego podtapianiem, tj. w pasie terenu szerokości ok. 10-30 m od potoku Stróżowianka - tłumaczy nam Roman Honkowicz, naczelnik Wydziału Architektury i Budownictwa w starostwie.
Na tym nie koniec. - Plan nie zakładał przy tym żadnych dodatkowych wytycznych dotyczących warunków realizacji inwestycji w terenie zagrożonym podtapianiem - podkreśla dalej. Tak więc, zgodnie z przepisami, starostwo nie mogło odmówić wydania pozwolenia na budowę - inwestycja jest zgodna z planem zagospodarowania przestrzennego.
Problem, niestety, pozostaje
Obawy mieszkańców nie są wyssane z palca. Nawet mimo tego, że - jak poinformował nas Jakub Diduch, kierownik wydziału strategii i rozwoju w Urzędzie Miejskim - wedle ekspertyzy hydrologicznej, którą ma miasto, inwestycja nie będzie miała wpływu na zabudowania przy ul. Stróżowskiej ani - jak to nazwano w informacji do nas przesłanej - dla przepływu o wielkości wody stuletniej, czy też wód o wielkości wody zbliżonej do przepływu z 2010 roku. Nie wiadomo, czy ekspertyza dotyczyła terenu zabudowanego, czy niezabudowanego.
W zapewnienia o braku zagrożenia mieszkańcy tej części miasta nie wierzą. Zarząd osiedla Łysogórskiego wysłał pismo do miasta. Proszą w nim o informacje o planowanych działaniach miasta i Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w zakresie zabezpieczenia mieszkańców osiedla przed skutkami powodzi. - Poprosiliśmy również o rozpatrzenie kwestii ewentualnego wykupu jednej z działek nad potokiem z przeznaczeniem na polder lub zbiornik retencyjny - mówi Jan Kuk, przewodniczący zarządu osiedla. Konkretów na razie brak. Diduch odpowiada jedynie, że temat został podjęty i tu cytat: "wystąpiono do właścicieli działki o zajęcie stanowiska". Na razie w temacie cisza. Wiadomo natomiast co innego. - W tym roku zakończone zostaną prace związane z projektem drogi łączącej ulice Stróżowską z ul. Korczaka. Chodzi o to, by rozprowadzić ruch do posesji na drugim brzegu potoku poprzez istniejący "most donikąd", wówczas można by usunąć część kładek, które powodują się piętrzenie wody i wylewanie na posesje i drogę. Zadanie to będzie jedną z propozycji do przyszłorocznego budżetu - tłumaczy Diduch.
To tylko półśrodek. Stróżowiance potrzebne jest więcej. - Do obecnego stanu rzeczy przyczynia się postępująca zabudowa doliny rzecznej, niemniej zarówno dolina, jak i sam potok są naczyniami połączonymi. Obecnie woda nie mieści się w korycie, płynąc prostym betonowym kanałem nabiera bardzo dużej prędkości - ocenia Łukasz Kosiba, inny z mieszkańców. Potok został uwzględniony w opracowywanej na zlecenie Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie analizie programu inwestycyjnego zlewni Wisłoki. Ma określić zakres prac, by zwiększyć bezpieczeństwo. Opracowanie ma być gotowe do końca roku. Kto ma rację: obawiający się mieszkańcy czy pewni swojego urzędnicy, przekonamy się pewnie niebawem. Oby w tym zakładzie wygrali ci drudzy.
