Wypijmy kwartę miodu! Tak po staropolsku.
Trudno będzie, bo cztery poprzednie lata były marne w pasiekach, a miód pitny musi długo dojrzewać, więc z tegorocznego pożytku jeszcze nie ma. Za to ten rok jest całkiem przyzwoity. Jest nawet miód spadziowy. Kiedy była spadź, ule robiły się cięższe nawet o 3-4 kilogramy dziennie. Nieźle!
No to pijemy ten miód czy nie?
Pijemy, bo każdy pszczelarz nastawia zapas "półtoraka", kiedy rodzi się mu córka, by nabrał mocy i smaku na jej wesele. Ja mam córki, więc miód pitny czeka.
A dlaczego półtorak?
Bo jest najzacniejszy. Najsmaczniejszy i najmocniejszy. Ma do 18 procent alkoholu. By go przyrządzić, na porcję miodu daje się tylko pół porcji wody. Czwórniak dojrzeje w rok, ale dociągnie jedynie 11 proc. alkoholu.
Mówiąc o miodzie, wspomniał Pan spadziowy.
On zasługuje na prymat wśród miodów. Smak, zapach, właściwości. Tylko kolor ciemny, a to dawniej spychało go z pańskich stołów. Pański musiał być jasny, przezroczysty. Tak jest do dziś w Anglii, ale Anglia pozostała monarchią, więc i zwyczaje nie uległy zmianie.
A może w tej tradycji coś jednak jest?
Miód jest jak dziewczyna. Każda jest piękna, ale każdemu podoba się inna. Miód też każdemu smakuje inny.