Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mirosław Hajdo: Sandecja będzie mocna

Redakcja
Trener Mirosław Hajdo obiecuje, że pod jego wodzą piłkarze Sandecji powrócą do radosnego, ofensywnego stylu gry. Ma to im zapewnić spokojne utrzymanie się w I lidze
Trener Mirosław Hajdo obiecuje, że pod jego wodzą piłkarze Sandecji powrócą do radosnego, ofensywnego stylu gry. Ma to im zapewnić spokojne utrzymanie się w I lidze fot. kow
O personalnych wzmocnieniach drużyny i jej powrocie do ofensywnej gry z nowym trenerem piłkarskiego zespołu Sandecji Mirosławem Hajdą rozmawia Daniel Weimer.

Jak Pan wspomina dwukrotny okres pracy w Kolejarzu Stróże?
Za pierwszym razem wszystko potoczyło się wspaniale: awansowałem z drużyną do II ligi. Na atmosferę nie można było narzekać, drużyna grała jak należy. Słowem, sielanka.

Takiego określenia nie można odnieść do kolejnego pobytu w Stróżach?
Dlaczego nie? Przejąłem wówczas zespół na miejscu spadkowym, a rozgrywki zakończyliśmy na siódmej lokacie. Każdemu życzyłbym takiego osiągnięcia.

Rozstanie z Kolejarzem nastąpiło jednak w niespecjalnie sympatycznych okolicznościach.
Może i tak, ale po zbilansowaniu wszystkich za i przeciw z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że czas spędzony w Stróżach nie był stracony.

Podajecie sobie ręce z senatorem Stanisławem Kogutem?

Ależ oczywiście! Jesteśmy przecież cywilizowanymi ludźmi.

Czym przekonali Pana do swego klubu działacze Sandecji?
Samą ich propozycję potraktowałem jako wyzwanie. Pomyślałem sobie, że w klubie nastąpiła stabilizacja i pojawia się szansa na zbudowanie silnego zespołu. Nie kryję, że do przyjęcia oferty przekonał mnie Jano Frohlich, z którym znam się jeszcze z pracy w Stróżach. Pozytywną opinię o mnie wydał także znany przedsiębiorca Kazimierz Duda, silnie kiedyś związany z Sandecją.

Negocjacje nie były łatwe.
To prawda. Wstępne rozmowy rozpoczęliśmy w grudniu. Później pozostawaliśmy w stałym kontakcie. Przy stole zasiedliśmy ponownie w połowie stycznia. I jakoś doszliśmy do porozumienia.

Ością niezgody była ponoć osoba Pańskiego asystenta. Prezesi obiecali ją dotychczasowemu trenerowi seniorskiej drużyny Sandecji Januszowi Świeradowi. Pan natomiast upierał się przy innym kandydacie i postawił na swoim.
Słyszał pan, żeby pierwszy trener zostawał asystentem swojego następcy? To tak, jakby drugim po Waldemarze Fornaliku selekcjonerem kadry narodowej mianowano Franciszka Smudę. To byłby niezdrowy układ, ewenement na skalę światową. Proszę mi wierzyć, że mam wielki szacunek dla Janusza Świerada, ale pozostawienie go w sztabie szkoleniowym byłoby niekomfortowe, zarówno dla niego, jak i dla mnie. Poza tym nowy trener zwykle przyprowadza swoich ludzi.

Rozumiem, że takim Pańskim człowiekiem jest Marian Tajduś. Pracowaliście już kiedyś razem?

Nie, ale znamy się ze studiów trenerskich, darzymy wzajemną sympatią i zaufaniem. Marian pracował już zresztą w Sandecji i świetnie zna panujące tutaj zwyczaje.

Na jak długo podpisał Pan kontrakt?
Dokładnie na rok. Obowiązuje do 18 stycznia 2014. Z możliwością przedłużenia.

To dość czasu, by zbudować nową drużynę?

Nie, przydałoby się jeszcze pół roku.

Wiosną będzie więc Pan improwizował?

Tak bym tego nie określił. Myślę, że zaczyna się formować trzon zespołu. W bramce Marcin Cabaj, w obronie Marcin Makuch, zapewne Adaś Mójta z Warty Poznań. Kontrakty z Sandecją podpisali pomocnicy Paweł Nowak i Maciek Bębenek, blisko tego jest napastnik Piotr Giel, trenuje z nami Patryk Tuszyński. Do zespołu dołączył Hiszpan Ruben Sanchez Montera. Uzupełnią ich młodzi. Spokojnie, musimy być mocni.

Jacy młodzi? Bartek Szeliga został wypożyczony do Piasta, Mateusz Młynarczyk testowany jest w Stalowej Woli, słuch zaginął o Juriju Zinyaku.
Nazwisko tego ostatniego pierwszy raz słyszę. Młynarczyka w akcji nie widziałem, zatem tylko brak Szeligi może być odczuwalny. Ale jest przecież Sebastian Szczepański, będzie Piotr Mroziński.

O ile Widzew nie zachce zatrzymać go u siebie.
Trener łodzian Radosław Mroczkowski to mój serdeczny przyjaciel. Obiecał mi, że Sandecja będzie miała pierwszeństwo w wypożyczeniu Mrozińskiego. Jego i solidnego obrońcy Sebastiana Dudy.

Mimo tej mnogości nazwisk utrzymuje Pan, że przydałyby się dalsze wzmocnienia.

Wszystko zależeć będzie od zamożności Sandecji, ale chciałbym mieć jeszcze w kadrze młodzieżowego bramkarza, obrońcę, środkowego pomocnika, który w nagłym przypadku mógłby zastąpić Pawła Nowaka, no i jeszcze jednego napastnika. Jeśli uda się takowych ściągnąć, będę ukontentowany. Jeśli nie - zadowolę się dotychczasowym stanem posiadania.

Domyślam się, że celem, jaki postawił przed Panem zarząd klub, jest utrzymanie Sandecji w I lidze?

To zadanie doraźne, na teraz. Chcemy zająć bezpieczne miejsce w środkowej strefie ligowej tabeli, grać bez zbędnej nerwowości. A od jesieni starać się o wyższe cele.

Wyższe, to znaczy jakie?
Niech pan nie wymaga ode mnie deklaracji, że podejmiemy walkę o ekstraklasę, choć i takiej ewentualności absolutnie nie wykluczam.

Kibice sądeccy tęsknią za ofensywnym stylem gry swych ulubieńców. Takowy prezentowali, kiedy prowadził ich trener Dariusz Wójtowicz. Później ta oparta na ataku opcja jak gdyby się gdzieś rozmyła. Pan znany jest z upodobania do tzw. futbolu na tak. Mogą zatem fani Sandecji liczyć na efektowne akcje "biało-czarnych"?
Mogą. Na pewno nie będę zwolennikiem futbolu zasadzającego się na 60-, 70-metrowych podaniach. Przygotuję zgrany zespół, którego siła ma się opierać na technicznych, ofensywnych przedsięwzięciach.

Nie obawia się Pan przyjęcia ze strony wspomnianych kibiców?

Każdy trener musi być przygotowany na rodzaj pewnej nieufności. Postaram się, żeby fani szybko się do mnie przekonali.

Janusz Świerad był ich ulubieńcem, a Pan prowadził kiedyś ekipę Kolejarza, z którym - umówmy się - sądeczanie zaprzyjaźnieni nie są.
Akurat z tym się nie zgadzam. Byłem na ostatnich derbach w Stróżach i widziałem, że kibice Sandecji przyjęci zostali, jak należy. Uważam, że kluby z tego samego regionu winny się wzajemnie wspierać.

Sandecja znajduje się obecnie w trakcie zgrupowania dochodzeniowego. Nad czym głównie pracujecie?

Nad siłą i wytrzymałością. Rozgrywamy mecze sparingowe. Później trenować będziemy na własnych obiektach, a na dwa tygodnie przed startem rundy wiosennej planujemy wypad na 5-dniowe zgrupowanie.

Jakie są największe osiągnięcia trenera Mirosława Hajdy?
Wie pan, że nie zastanawiałem się nad tym? Serio. O Kolejarzu wspomniałem. Miło wspominam pracę w Resovii. Jednego punktu zabrakło nam, by awansować do I ligi. Jako szkoleniowiec juniorów starszych Cracovii sięgnąłem z nimi po brązowy medal mistrzostw Polski. Przez jakiś czas samodzielnie prowadziłem "Pasy" w ekstraklasie.

Czym, poza sportem, Pan się interesuje?
Uwielbiam jeździć na nartach. Ziemia sądecka sprzyja krótkim wypadom na stoki.

Rozmawiał Daniel Weimer

Lód pokrył Kraków [ZDJĘCIA]

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska