Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mleczko: ze mną nie ma żartów

Marta Paluch
rys. Andrzej Mleczko
Zawsze znajdzie powód, żeby się martwić. Uważa, że jeśli Bóg stworzył człowieka, to słabo się przyłożył. Już go nie bawią posądzenia o erotomanię.

Bałam się do Pana przyjść.
Dlaczego?

Pytałam kolegów, którzy robili z Panem wywiady...
Wielu ich nie ma.

Pytałam, czego się spodziewać. Powiedzieli: pożarcia.
Mhm. Nieprawda.

Skoro tak, to pytam. Kiedy w ubiegłą niedzielę odbierał Pan nagrodę Kisiela, pomyślał Pan: nareszcie ktoś mnie docenił?
Mam dobry miesiąc. Kilka tygodni temu dostałem nagrodę miasta Krakowa, a teraz Kisiela. Przez całe życie do na gród raczej nie miałem szczęścia. Chociaż kiedyś przed wielu laty miałem pewną szansę. Pomagałem córce zrobić plakat na konkurs szkolny. Niestety zajęliśmy piąte miejsce, i to od końca. Pierwsze miejsce zajął jakiś Jasio z piątej B. Ale nie załamałem się. Pracowałem intensywnie i dostałem nagrodę Kisiela. W końcu ktoś docenił moja czterdziestoletnią pracę.

Podobno były aż cztery głosowania, zanim Pana wybrali. Będzie złośliwy rysunek na temat jury?
Podczas wręczania nagrody powiedziałem, że jestem wdzięczny członkom kapituły i wybaczam tym, którzy głosowali przeciw.

Nie narysuje ich Pan w jakiejś żenującej sytuacji?
W rysunkach rzadko zajmuję się karykaturami konkretnych osób, a tym bardziej sobą. Bardziej - problemami naszego zwariowanego świata.

Lustracyjny dymek nad Tygodnikiem Powszechnym

Poważny Pan strasznie.
Bo ze mną, k..., nie ma żartów!

Nagroda Kisiela jest dla niepokornych. Buntuje się Pan jeszcze?
Rozsądek podpowiada, że nie ma sensu się buntować przeciwko temu, na co się nie ma wpływu. A nie mam wpływu na większość kwestii.

A na co Pan ma?
Na to, o której zjeść śniadanie. I czy przejść z mojego mieszkania na Grodzkiej do galerii na Jana prawą czy lewą stroną Rynku.

Mało tego jak na człowieka sukcesu.
Bo ja uwielbiam nudę i chciałbym, żeby się w ogóle nic nie działo.

Ale co by Pan wtedy rysował?
Pejzaże, akty albo martwe natury. Jestem artystą plastykiem, a satyrykiem przy okazji.

Pytałam kolegów, z czym im się kojarzy Andrzej Mleczko. Domyśla się Pan?
Pewnie z seksem, rysunkiem erotycznym.

Tak. Posądzanie o erotomanię jest niesprawiedliwe?
To tak jakby autora powieści kryminalnych posądzać o to, że jest kryminalistą. Z reguły kryminały piszą najspokojniejsi ludzie na świecie, a kryminaliści...
Piszą wiersze?
Właśnie.

Ta erotyczna łatka uwiera?
Jest mi to obojętne, choć kiedyś nawet mnie bawiło. A łatka wzięła się stąd, że w PRL, kiedy zaczynałem swoją skromną działalność, żartów i rysunków związanych z seksem nie było w prasie. I gdy zacząłem je rysować, byłem pierwszy, który podjął ten fascynujący temat. A potem mnie zaszufladkowali i tak już zostało. Odszufladkować już się nie da.

A może Sawka nie potrafił gołej baby narysować?
Przypuszczam, że potrafi. Poza tym, ja nigdy nie komentuje dokonań kolegów z branży. Chyba, że pozytywnie.

Ale to taki żarcik był...
Od żartów, przypominam, to ja tu jestem!

Polaków Pan w rysunkach nie oszczędza. Lubi Pan z nich żartować?
A kto się tym przejmuje? Sądzę zresztą, że człowiek w ogóle nie jest szczególnie udanym tworem natury. Zawsze powtarzam, że jeśli Bóg istnieje, to nie przyłożył się do tej roboty. Ja bym w każdym razie człowieka inaczej zaprojektował.

Super blondynki z Top Model

Do Pana osoby Bóg się też nie przyłożył?
Myślę, do czego można by się tu przyczepić... Może przydałyby mi się jakieś dodatkowe umiejętności, poza plastycznymi. Bo prawdę mówiąc nic innego nie potrafię.

Marchewki by Pan nie potrafił sprzedawać?
Wątpię. Najbardziej mnie śmieszy, gdy ludzie myślą, że skoro otworzyłem dwie galerie, to mam duże pojęcie o biznesie. To miejsca, w których mogę prezentować swoją twórczość, spotykać się z różnymi ludźmi i czasem zaspokoić swoją próżność, dając autograf.

Jerzy Pilch był tam sprzedawcą. Dobrze się wam pracowało?
W galerii, którą od 30 lat prowadzę przy ulicy św. Jana 14, Jurek pracował w latach 80. Powiedział mi kiedyś przy wódce, że był to najbardziej koszmarny okres w jego życiu. Ja z kolei mogłem mu wreszcie powiedzieć, że był najgorszym sprzedawcą jakiego miałem. Bo nigdy nie wiedział, ile ma wydać. Zresztą to nas łączyło, bo ja z matematyki też jestem słaby. Mimo tego wszystkiego, do tej pory się przyjaźnimy i zupełnie nie zakłóciło to naszych relacji. Sprzedawcą był co prawda nienadzwyczajnym, ale jedynym, z którym mogłem porozmawiać o literaturze, sztuce i o innych naprawdę istotnych sprawach.

Rozmawia Pan z ludźmi, którzy przychodzą po autograf?
Z przyjemnością. I, co dziwne, nigdy nie spotykam się z przejawami niechęci czy wrogości.

Żadna pani w moherowym berecie nie prześwięciła parasolką?
O dziwo, nie. Nawet jeśli przychodziły, to raczej z sympatią i co najwyżej próbowały mnie nawrócić z niewłaściwej drogi. Tłumaczyły mi tylko, że podejmuję niewłaściwe tematy.

Mówiły: synu, nie rysuj gołych bab?
Bardziej przeszkadzały im rysunki, które można nazwać mało patriotycznymi.

A nie jest Pan patriotą?
Nie bardzo wiem, co to znaczy. Czuję się przede wszystkim Europejczykiem i jestem wielkim entuzjastą projektu wspólnej Europy. Dlatego się cieszę, że nagrodę Kisiela odebrałem z Jerzym Buzkiem, który powiedział mi przy okazji, że w jego gabinecie w Brukseli wisi mój rysunek.

Na sali był też Jerzy Urban.
Grzecznie się z nim przywitałem. Mało kto wie, że w 1976 roku, kiedy odwołano Krzysztofa Toeplitza ze stanowiska redaktora naczelnego "Szpilek", towarzysze z KC PZPR zażądali, żeby usunąć jeszcze dwóch autorów - Andrzeja Mleczkę i Jerzego Urbana.

Macie wspólną kombatancką przeszłość?
Można to tak żartem określić. Cenię ludzi inteligentnych, o błyskotliwym dowcipie, bez względu na opcje. Taką osobą na pewno jest Jerzy Urban.
Inspiruje Pana zachowanie ludzi, np. na ulicy?
Kompletnie pani nie rozumie na czym polega moja twórczość. Nie chodzę ulicami i nie szukam śmiesznych historyjek. Nie zaglądam ludziom w okna ani nie czekam, aż ktoś zrobi głupią minę. Moje pomysły dotyczą pewnych zjawisk społecznych lub politycznych, a nie tego, że ktoś się pośliznął na skórce od banana!

Fala przemocy zalewa krakowskie szkoły

Nie chodzi o skórkę od banana, tylko o sytuacje, które umieszcza Pan potem w rysunkach. Na przykład paradę gejów i reakcje na nią.
Żeby to spointować, nie muszę wychodzić na ulicę, trzymając w ręku ołówek i notes. To samo mam w telewizji. Coś musi mi się obić o uszy wiele razy. Jeśli uznam, że jest to warte zauważenia, to zauważam. Chociaż samo zauważenie to za mało. To każdy kretyn potrafi. Trzeba jeszcze mieć pomysł, który to zsyntetyzuje, bo pomysł, to nie to samo co temat. Temat można wziąć z pierwszej lepszej gazety, a dobra puenta wymaga jednak pewnego talentu. Dla przykładu przytoczę anegdotkę. Tuwim opowiadał, że dorwał go jakiś fan: panie Tuwim, mam dla pana świetny pomysł na skecz. Jest park, w parku jest ławka. I na tej ławce siedzi dwóch Żydów i rozmawiają. - Ale o czym? - pyta Tuwim. - A to już jest pańska sprawa - odpowiedział zdziwiony rozmówca.

Pamięta Pan swój najlepszy pomysł na rysunek?
Nienawidzę tego pytania. Po pierwsze, bo wszyscy mnie o to pytają. Po drugie, bo nie ma takiego pomysłu. Kiedy się zrobi tysiące rysunków, trudno wskazać ten najlepszy. Wszystko staje się jedną wielką magmą. Zresztą one dopiero zebrane razem mają dla mnie wartość i mówią coś o otaczającej nas rzeczywistości. Pojedynczy rysunek może się zdarzyć każdemu. Cała sztuka polega na tym, żeby stworzyć swój własny oryginalny świat.

Aż się boję zadać następne pytanie...
Pytaj, dziecko, tylko się streszczaj.

Jest Pan teraz zadowolony z życia?
Nigdy nie byłem nadmiernie zadowolony i to mi trochę życie utrudnia.

Ale pierwsze nagrody już są. Teraz powinno być z górki?
Powód do zmartwienia zawsze się znajdzie. Teraz na przykład martwi mnie to, że nie ma Nobla z rysunku.

No i co, bardzo panią bolało?
Tylko troszeczkę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska