Czytaj także: Wylicytuj koszulkę reprezentacji Anglii na aukcji WOŚP [ZDJĘCIA]
Cztery lata temu jego najbliżsi sąsiedzi zatrudnili geodetę, aby wyznaczył przebieg drogi dojazdowej do domów. Jej lewy skraj wyznaczyli nie po granicach działek, ale po linii ogrodzenia Edwarda Dulańskiego. Gmina przystała na ich prośby, nie sprawdzając faktycznej sytuacji w terenie. Wkrótce pojawił się przejazd dla samochodów na sporej części działki Dulańskiego.
Oburzony właściciel skierował sprawę do sądu. Sąd Rejonowy w Limanowej w 2009 roku przyznał mu rację. Zakazał sąsiadom przejeżdżania i przechodzenia po jego działce i wypłatę odszkodowania. Do drugiej części wyroku wszyscy się dostosowali, ale nadal korzystali z nielegalnej drogi. Co więcej, sąsiedzi przekazali ją, wraz z częścią Dulańskiego, na własność gminy w zamian za wyasfaltowanie jezdni. Gmina ponownie na to przystała.
- Połowa asfaltu leży na mojej działce. Nie pozwolę się okradać, bo inaczej tego nazwać nie można! - oburza się Dulański.
W sierpniu 2011 roku sąd znów przyznał mu rację i nakazał ściągnięcie asfaltu. Gmina jednak do tej pory zwleka z wykonaniem prawomocnego wyroku. - Asfalt rozebralibyśmy już dawno, ale Edward Dulański nie zjawił się na nasze wezwanie - wyjaśnia zwłokę Czesława Rzadkosz, wójt Łukowicy. - Chcę zrobić to przy świadkach, żeby później nie było już żadnych wątpliwości.
Jak zapewnia, wszystkie działania podejmowała w dobrej wierze. - Przy przekazywaniu nam ziemi i dokumentów własnościowych zwykle nie sprawdzamy granic w terenie. Ale od dwóch lat staram się tego pilnować - dodaje wójt Rzadkosz.
Wybieramy najlepszego piłkarza i trenera Małopolski! Weź udział w plebiscycie!
Która stacja narciarska w Małopolsce jest najlepsza? Zdecyduj i oddaj głos!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!