Teatralna publiczność oklaskuje go w „Weselu”, „Botticellim” czy „Lalce” Teatru im. Słowackiego, na małym ekranie wcielał się w postaci Pana Samochodzika i Stanisława Marusarza, widzowie znają go m.in. ze „Stulecia Winnych”, „Na dobre i na złe”, „Czasu honoru” i najnowszego serialu „Śleboda”, na dużym ekranie zagrał w takich filmach jak „Zielona granica”, „Zabawa, zabawa”, „Planeta singli”, „Powidoki”, ale nie tylko role filmowe i teatralne są pasją Mateusza Janickiego. Nam opowiedział o swoich sportowych zamiłowaniach.
Oko w oko z dzikiem
Przy ładnej pogodzie – a taka trafiła nam się podczas spotkania – z Kopca Piłsudskiego widać Tatry, Babią Górę i startujące z Balic samoloty, a także panoramę całego miasta. 393 m n.p.m. to może nie jest wysoko, ale widoki rozciągają się stąd spektakularne. W takich „okolicznościach przyrody” trenuje Mateusz Janicki.
- Kopiec Piłsudskiego to nie tylko treningi, ale też Bieg Trzech Kopców – jeden z moich ulubionych biegów krakowskich. Triada, na którą się składa Cracovia Maraton, Półmaraton Krakowski i właśnie Bieg Trzech Kopców – mówi aktor.
Czy ważne są medale, wyniki, bicie rekordów?
– Fajnie jest dostać medal, ale ja jestem amatorem. Dostaję pamiątkowy w Business Run, którego jestem ambasadorem, natomiast motywacją jest ten wymiar sportowy – bycie lepszym od siebie z zeszłego roku czy ściganie się z przyjaciółmi. Ale biegam głównie dlatego, żeby „wyczyścić głowę” – dodaje.
Jak mówi, biegowym sukcesem było pokonanie trasy krakowskiego maratonu.
- Dał mi dużą frajdę – mówi Mateusz Janicki.
Piękne widoki i niemal pusty o tej porze dnia las to atuty tego miejsca, ale podczas biegania w Lesie Wolskim trzeba się mieć na baczności, można tu stanąć oko w oko z dzikim zwierzem. Zdarzyło się to i Mateuszowi Janickiemu.