- Trudno nazwać to miejsce. Formalnie to restauracja Klezmer-Hois, ul. Szeroka 6, krakowski Kazimierz, ale my mówimy Austeria, ponieważ mieści się tu także wydawnictwo pod taką nazwą. Wszystkim zarządza mój przyjaciel Wojciech Ornat - mówi Witold Bereś.
Moje miejsce w Krakowie: Witold Bereś
Kawiarnia, restauracja, pokoje gościnne i księgarnia mieszczą się w XIV-wiecznym budynku dawnej mykwy. I choć sam Kazimierz jest enklawą, w której udało się przywrócić przedwojenny klimat miejsca, w Austerii atmosfera żydowskiej dzielnicy i galicyjskiego miasteczka przełomu XIX i XX wieku jest niemal namacalna.
- Te sale od wielu, wielu lat były świadkami moich euforycznych zwycięstw i upadków – mówi dziennikarz. - Kilka lat temu, w rocznicę 25-lecia ślubu zrobiliśmy tu z żoną imprezę, która przeszła do annałów naszego pokolenia. Ta impreza była tak istotna, ponieważ mieliśmy brać ślub w pierwszym tygodniu stanu wojennego. Przyszło, co przyszło…
Jak opowiada Witold Bereś w 1981 roku nudnej imprezy weselnej z wujkami i ciotkami nie było, za to ta ćwierć wieku później była „oszałamiająca”.
O tajemnicach Austerii, jej niezwykłej aurze i ludziach związanych z tym miejscem opowiada Witold Bereś.