32-letni Francuz od dłuższego czasu zmagał się z białaczką. Dla ratowania jego życia potrzebne było znalezienie dawcy szpiku. Monika Sopala z Gorlic ani przez chwilę nie zawahała się, gdy usłyszała, że to ona jest jego genetycznym bliźniakiem. Została dawcą i dała mu szansę na życie.
Zarejestrowała się w bazie potencjalnych dawców we wrześniu 2012 roku Akcję zorganizowano wtedy przy parafii św. Jadwigi Królowej. Inicjatorami byli wówczas gorliccy sędziowie, parafia i Fundacja DKMS.
Pilna wiadomość - jest nam pani bardzo potrzebna
Pani Monika, obecnie nauczycielka w Liceum Ogólnokształcącym nr 1 w Gorlicach, wspomina dzień, w którym fundacja próbowała do niej dotrzeć po ponad trzech latach od rejestracji w bazie dawców.
- To był piątek. Nie odebrałam kilku telefonów z warszawskim numerem kierunkowym. Potem odczytałam SMS: „Fundacja DKMS prosi o pilny kontakt. Jest pacjent, któremu może Pani bardzo pomóc” - opowiada pani Monika i pokazuje SMS, który zachowała na pamiątkę w telefonie.
- Towarzyszyły mi ogromne emocje, ale jednocześnie niedowierzanie - mówi pani Monika. - Byłam gotowa na to wyzwanie, ale nie bardzo jeszcze wtedy wiedziałam, jak to ma przebiegać.
Cały zabieg trwał tylko cztery godziny
Później wszystko potoczyło się bardzo szybko. Nauczycielka z Gorlic wypełniła wszelkie potrzebne dokumenty, przesłała szczegółową ankietę medyczną, w Gorlicach też pobrano jej próbki krwi. Wkrótce otrzymała informację, że wszystko jest gotowe.
- Byłam szczęśliwa, że mogę komuś pomóc i uratować życie. Dzień przed wigilią otrzymałam telefon o wstępnych badaniach w Klinice Hematologii we Wrocławiu, a w styczniu po badaniach szczegółowych już miałam wyznaczoną datę pobrania szpiku - opowiada.
Wstępnie wyraziła zgodę na pobranie szpiku z talerza kości biodrowej, ale potem dostała telefon z informacją o zmianie metody pobrania.
- Mało osób wie, że obecnie około 80 proc. pobrań odbywa się poprzez pobranie komórek z krwi obwodowej, natomiast 20 proc. stanowi pobranie szpiku z talerza kości biodrowej. W moim przypadku nastąpiło to metodą aferezy. Przez pięć dni przed pobraniem przyjmowałam hormon wzrostu i byłam gotowa do oddania szpiku - mówi.
Na pobranie do Wrocławia pojechała wraz ze swą przyjaciółką.
- Cały zabieg trwał około czterech godzin. Po pobraniu, po dwóch godzinach odebrałam telefon od pani Zuzi z fundacji, z informacją, na którą tak czekałam… Mężczyzna, 32 lata, Francja. Wiedziałam, komu pomogłam i byłam już spokojna - wyjaśnia.
Emocje towarzyszyły jej tak naprawdę od otrzymania SMS-a.
- Żyłam tym przez święta, sylwestra, Nowy Rok. Nie mówiłam o tym nikomu. Pierwsi dowiedzieli się rodzice, córka, przyjaciele. A potem również moja klasa. Były łzy i zarazem niezwykła radość, że mogłam komuś pomóc, dając szanse na pokonanie choroby - mówi pani Monika.
Napisała list do swojego genetycznego brata
Fundacja nie tak dawno przekazała jej informację, że może napisać list do mężczyzny, któremu pomogła. - Bardzo się ucieszyłam i już napisałam kilka słów. List czeka na przetłumaczenie na język francuski - mówi na koniec nasza rozmówczyni.
Pani Monika podpisała też zgodę na pobranie szpiku z talerza kości biodrowej na wypadek, gdyby biorca tego potrzebował. - Nie zawaham się pomóc mu jeszcze raz. Teraz widzę świat z innej perspektywy i chcę uświadomić ludziom, że rejestracja w bazie potencjalnych dawców, która trwa kilka minut, może uratować komuś życie. Dla nas to chwila, a dla kogoś szansa na być lub nie być - dodaje gorliczanka.