Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mostowi - ród niepokornych społeczników z Podhala

Marek Lubaś-Harny
Andrzej Gut Mostowy - pierwszy poseł na Sejm z rodu
Andrzej Gut Mostowy - pierwszy poseł na Sejm z rodu fot. łukasz bobek
Przed dwoma tygodniami próbowałem odpowiedzieć na pytanie, skąd się wziął poroniński ród Gutów Mostowych, pod pewnymi względami wyjątkowy, nawet jak na obfitujące w nietuzinkowe osobowości Podhale. Mostowi, także ci po kądzieli, wydają się mieć w genach dążenie do wybicia się, nawet w najbardziej, zdawałoby się, niesprzyjających warunkach. Wielu z nich dziedziczy też potrzebę działalności publicznej.

Gutowie Mostowi politykowali od dawna. Ten sam sławny Paweł, który prowadził w Poroninie "hotel z restauracyą", gdzie gościł poetę Jana Kasprowicza i jego rosyjską żonę Marusię, a także samego Lenina, był aktywistą ruchu ludowego.

Już pod koniec XIX wieku ludowcy byli silni w Poroninie, a przewodził im starszy od Pawła o dwa lata brat Franciszek. Na istnienie w parafii dużego koła PSL niechętnym okiem patrzył ksiądz Franciszek Nycz, który właśnie został poronińskim proboszczem.

Nawet Jan Kasprowicz zauważył, że ksiądz Nycz ma zapędy dyktatorskie, bo ułożył o nim wierszyk:
"Miał swoje wady, a zasię
Ta się największa zdawała:
Niedużo w nim było z biskupa
A wszystko z generała".

Nie polubili się więc Paweł ludowiec z proboszczem autokratą. Jeden drugiemu musiał pokazać, kto tu rządzi. Okazja nadarzyła się pewnej niedzieli na mszy. W swej książce "Mostowi, Mostowi" Jan Gutt Mostowy opisuje, że siedzący w honorowej ławce na chórze Paweł podczas kazania zaczął chrapać. Ksiądz Nycz nie darował. Zgonił Guta Mostowego na dół i palnął mu reprymendę, wystawiając na wstyd przed całą wsią. Na koniec miał podobno krzyknąć:

- Pijanyś i śmierdzisz. Wynoś się do karczmy!

I wyrzucił Pawła z kościoła. Podobnej hańby właściciel "hotelu z restauracyą" nie mógł puścić płazem. Napisał skargę do biskupa. Z kolei proboszcz zagroził że nie pochowa takiego grzesznika w poświęconej ziemi na parafialnym cmentarzu. A Mostowy na to, że bez łaski. Ogrodził własny kawałek ziemi i postawił na nim wysoki granitowy krzyż. Jakiś ksiądz, bo na pewno nie proboszcz Nycz, poświęcił ten prywatny cmentarzyk. Pewnie kosztowało to Pawła trochę grosza, ale biedny już nie był, mógł sobie pozwolić.

Patriotyzm i wrażliwość

W następnym już pokoleniu zadarł z poronińskim plebanem Paweł Gut Mostowy junior, który po ojcu odziedziczył nie tylko imię, ale i zadziorność. Do starcia doszło, kiedy w czasie przewrotu majowego ówczesny proboszcz ksiądz Słonka wyklinał Piłsudskiego, że buntownik i socjalista, w dodatku rozwodnik.

Paweł Gut Mostowy junior, w młodości legionista i piłsudczyk z przekonania, takiej obrazy Komendanta nie zdzierżył. Przerwał proboszczowi wołaniem, że górale chcą słuchać słowa bożego, a nie polityki. I on, jak kiedyś ojciec, został z kościoła wyrzucony, a później podobno już nigdy na kazaniu w Poroninie się nie pojawił. Chadzał tylko na ciche msze, a spowiadał się raz do roku u jezuitów Na Górce w Zakopanem.

Patriotyzmem, ale i wrażliwością na ludzką biedę wykazał się też inny z synów Pawła seniora, Jan Gutt Mostowy, ten sam, co z armii austriackiej "urwał się jak pies z łańcucha" i uciekł do Szwajcarii, gdzie ukończył studia medyczne, zarabiając na życie jako "zapaśnik w czarnej masce". Po latach wrócił do Polski jako wojskowy lekarz w stopniu kapitana i w błękitnym mundurze armii Hallera. Wraz z nią szedł na odsiecz Lwowskim Orlętom.

Kiedy walki o polskie Kresy zakończyły się zwycięsko, otworzył w Stanisławowie prywatną klinikę położniczą, jednak się na niej nie wzbogacił. Nie podołał kryzysowi roku 1929. Może dlatego, że jak wieść niesie, nie zdzierał ze swych pacjentek, a biedniejsze leczył ponoć niekiedy nawet za darmo. Kiedy sowieci zajęli Stanisławów, ktoś wstawił się za nim, dzięki czemu ominął go zarówno Katyń, jak wywózka na Sybir. Zabili go Niemcy, po ich wkroczeniu został rozstrzelany wraz z innymi polskimi inteligentami gdzieś w lasach, jego grobu nie znaleziono. Śmierć z ręki hitlerowców spotkała też dwóch innych braci - Stanisława i Franciszka.

Wojujące Matuski

Wnuczkami zabitego przez hitlerowców Stanisława, a prawnuczkami Pawła seniora, są słynne siostry Majerczyk, narciarki
i działaczki poronińskie. Majerczyków jest pół Poronina, więc tej rodzinie nadano przezwisko Matus, od dziadka Mateusza. Stąd siostry są do dzisiaj znane jako Matuski. Było ich w domu osiem i jeszcze dwóch braci. W domu się nie przelewało, od małego praca na pełny zegar. Wyrobiły się charaktery. Do sportu i do życia. Kilka z nich zapisało się w historii polskiego narciarstwa.

Józefa, Władysława i Zofia biegały, wszystkie wiele razy zdobywały mistrzostwo Polski. Józefa i Władysława startowały na igrzyskach w Sapporo, a ta ostatnia także w Innsbrucku. Ludwika z kolei uprawiała narciarstwo alpejskie, w którym zdobyła 13 tytułów mistrzyni Polski.

A kiedy zachodziła potrzeba, potrafiły walczyć także w codziennym życiu. O swoje i o wspólne. Władysława była długo sołtyską w Poroninie, a jak wiadomo, wśród górali nie jest to łatwe. W działalności publicznej przebiła ją jednak siostra Józefa, stając pod nazwiskiem Chromik-Rapacz na czele Federacji Obrony Podhala. Obrony przed czym? Przed władzą, oczywiście.

Historia federacji zaczęła się przed kilku laty, kiedy to głośna stała się w całej Polsce sprawa budowy w Poroninie wielkiego skrzyżowania na zakopiance.

Węzeł został tak zaprojektowany, że gdyby powstał, zniszczyłby bezpowrotnie całą urodę wsi. A przy okazji zagroziłby rodzinnemu pensjonatowi Matuska, prowadzonemu przez Józefę. Jacy goście chcieliby mieszkać na wczasach pod estakadą, za ekranem akustycznym?

Znana z ostrego języka, jak zresztą wszystkie Matuski, nie przebierała wtedy w słowach:
- Wstyd powiedzieć, ale jak tak dalej pójdzie, ludzie w Poroninie zatęsknią za czasami, kiedy stał tu Lenin. Wtedy nikt nie śmiałby ruszyć pomnika i muzeum. Dziś Lenina nie ma, to z nami zrobią, co zechcą.

Nie zrobili. Matuska poradziła sobie bez Lenina. Opór górali, którym przewodziła, była tak silny, że władza w końcu ustąpiła. A przy okazji zrzuciła na mieszkańców Poronina odpowiedzialność za to, że zakopianka nie będzie dokończona. Darmo tłumaczyła, że górale nie są w ogóle przeciwko nowej drodze.

- My chcemy drogi, ale takiej, która nas nie zniszczy. Parę metrów każdy chętnie by odstąpił, ale wyrugować się, jak te barany z hal, nie pozwolimy.

Józefa Chromik nie ugięła się pod presją oskarżeń, walczy nadal. Ostatnio z projektami "prawa śniegu" czy "prawa szlaku". Jest przecież z Mostowych.

Rozsądny i zbuntowana

No i musiała przyjść taka chwila, kiedy Mostowi weszli do dużej polityki. Pierwszy dokonał tego Andrzej Gut Mostowy, prawnuk legendarnego Pawła, kiedy w roku 2005 został wybrany na posła V kadencji z listy PO. Rolę tę pełni do dziś. W polityce często dawał się poznać jako zwolennik złotego środka, rozsądnych kompromisów. Podobne poglądy głosił w sprawach tatrzańskich, które, jak wiadomo, mocno górali dzielą. Mówił np.:

- Jestem przeciwnikiem zamykania Tatr dla ludzi. Są własnością całego narodu i każdy ma prawo z nich korzystać. Oczywiście, trzeba o nie dbać, ale nie zakazami. Zgadzam się, że trzeba inwestować dookoła Tatr. Niech ludzie jeżdżą w Białce, Jurgowie, Witowie.

Jak mówił, tak zrobił, budując wspólnie z bratem Stanisławem ośrodek narciarski w Witowie, w którym szkołę snowboardową prowadzi Jagna Marczułajtis, też Mostowa, tyle że po kądzieli. I ona poszła śladami starszego kuzyna, zostając najpierw radną sejmiku wojewódzkiego, a w bieżącej kadencji posłanką na Sejm. Życiową przygodę zaczynała jednak od sportu. Jest córką Ludwiki Majerczyk, więc inaczej być nie mogło. Ale nie było też lekko.

Przede wszystkim musiała zbuntować się przeciw matce, a że po Matuskach odziedziczyła niepokorność, postawiła na swoim i po kilku latach treningów narciarstwa zjazdowego przesiadła się z dwóch desek na jedną. W trzy miesiące później dowiodła, że miała rację, zdobywając mistrzostwo świata juniorek, a po kilku latach czwarte miejsce na igrzyskach w Salt Lake City.

W następnych latach zdobywała kolejne sukcesy, ale nie dogadywała się z Polskim Związkiem Snowboardu. Już pod koniec kariery, na kilka miesięcy przed zwycięskimi wyborami do Sejmu, podczas zawodów w Jurgowie miała miejsce awantura, w trakcie której jeden z trenerów miał byłą wielokrotną mistrzynię Polski potraktować nader wulgarnie.

W tym samym roku stała się też bohaterką małej burzy politycznej w trakcie kampanii wyborczej, kiedy kandydaci z list PiS i SLD wspólnie wystąpili z żądaniem, by Marczułajtis wycofała się z… "Tańca z gwiazdami". Nie posłuchała i tym razem. "Tańca z gwiazdami" nie wygrała, ale wygrała wybory, wchodząc do Sejmu z listy PO w Krakowie. Gdyby ktoś nie wierzył, że jest Matuską i Mostową, to udowodniła.

Ksiądz czuje się zaszczuty. Hit disco polo na lekcji religii [WIDEO]

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska