Ten wynik zawdzięczają przede wszystkim świetnej grze w końcówce spotkania, kiedy to goście odrobili pięciobramkową stratę. Nawet mili szansę na zadanie decydującego trafienia, ale rzut Kruczka został zablokowany.
- Gospodarze prowadzili przez większą część zawodów, ale z remisu można być zadowolonym - podsumowuje trener chrzanowian Adam Piekarczyk. - Ważne jest to, że zespół w nieciekawej sytuacji dał radę odrobić straty, bo można było już wkalkulować porażkę w nasze poczynania. Wielkie więc brawa dla chłopaków, którzy potrafili się zmobilizować na tę końcówkę.
W zespole z Chrzanowa zadebiutowało kilku nowych zawodników. Jak ocenia ich postawę trener?
- Różnie się prezentowali, jedni lepiej, drudzy gorzej - mówi szkoleniowiec MTS-u. - Korzystne wrażenie pozostawił po sobie Paweł Owczarek, który przyszedł do nas z Zabrza, był w miarę skuteczny, rzucił bowiem siedem bramek.
Słabiej, niestety, zagrał Kruczek. Łukasz Szlinger trochę powalczył w obronie, będzie wchodził na parkiet, nawet jeśli nie w podstawowej "siódemce", to jako rezerwowy. Z kolei Marchliński czy Miodoński trochę się "spalili". Nie ma co wyrokować zaledwie po jednym meczu. Jednak presja wyniku jest spora, przyszło im zagrać przy większej liczbie kibiców od tej, przy której grali dotychczas i na pewno mieli prawo być bardziej zestresowani. Gdy oswoją się z tą sytuacją, będzie zdecydowanie lepiej.