https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Myślachowice. Bez zgody właściciela rozkopali mu ogródek

Magdalena Balicka
Robotnicy weszli na ogrodzoną, prywatną posesję i wykopali rów pod gminną inwestycję. Urząd przekonuje: to nasza działka!

80-letni Emil Rejdych rzadko bywa w rodzinnym domu przy ul. Trzebińskiej w Myślacho wicach. Odkąd podupadł na zdrowiu przeniósł się do bloków w Trzebini. Dlatego przedwojennym budynkiem opiekuje się teraz Paweł Rejdych, bratanek mężczyzny, który mieszka po sąsiedzku. I to on kilka dni temu zauważył, że w ogródku wujka obcy ludzie kopią głęboki rów.

- Musieli przeskoczyć przez płot, bo brama na posesję była zamknięta - mówi.

Okazało się, że to robotnicy z firmy, która buduje salę gimnastyczną przy szkole. Rów był potrzebny, by doprowadzić do obiektu kable z prądem.

Mężczyzna zaalarmował wujka i udał się do Urzędu Miasta w Trzebini, by wyjaśnić sprawę.

- Jak to możliwe, że właściciele posesji nic nie wiedzą o inwestycji? Jak pracownicy urzędu mogli zlecić wejście na ogrodzony teren bez zgody właścicieli? - dopytuje zbulwersowany Paweł Rejdych.

Odkąd pamiętajego dziadkowie mieszkali w starym domu graniczącym z jego działką. Posesja przy Trzebińskiej należała do rodziny Rejdychów co najmniej od 100 lat.

- Zawsze była ogrodzona - podkreśla Rejdych.

Nie miał pojęcia, że na mapach gminnych jest zapis, że kawałek ziemi przed domem, gdzie kopali robotnicy należy do gminy.

- Wszyscy w rodzinie byli przekonani, że ziemia należy do rodziny. Okazało się, że sprawa własności do końca nie została uregulowana prawnie - przyznaje mężczyzna.

Zaznacza, że wujek może ubiegać się w sądzie o prawo do terenu przez tzw zasiedzenie.

Renata Wielonek z trzebiń- skiego magistratu tłumaczy, że robotnicy weszli na teren posesji bez uprzedzenia tylko dlatego, że w domu nikogo nie było.

Nie potrafi powiedzieć dlaczego pismo o planach inwestycyjnych z prośbą o zgodę na wejście na teren posesji nie zostało wysłane do właściciela nieruchomości.

- Weszliśmy do ogrodu, bo jego skrawek należy do nas - ucina urzędniczka.

Po interwencji Rejdycha, urząd wysłał pismo do jego wujka, w którym poinformował o powodach prac budowlanych i prawnych możliwościach przejęcia terenu przez mężczyznę.

Paweł Rejdych i tak jest oburzony arogancją urzędników. Sam od kilku lat walczy w sądzie o murek oporowy, który poprzedni burmistrz zlecił postawić na jego posesji po tym, jak podczas budowy boiska sportowego uszkodzono kawałek działki.

- Groziła zawaleniem, dlatego ją zabezpieczono - przypomina. Później okazało się, że murek jest samowolą budowlaną i inspektor nadzoru nakazał jego wyburzenie.

- Sprawa wlecze się w sądzie. Nawet jak każą go rozebrać, to i tak trzeba będzie na nowo stawiać, bo działka się obsunie - zaznacza Paweł Rejdych.

Komentarze 2

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

w
wio..ch
Myślachowice są aż czerwone od zaszłości komunistycznych!
i
i co?
Nie jego działka i jeszcze pretensje?
Niektórym się w głowie poprzewracało od nadmiaru źle rozumianej wolności.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska