- Ja naprawdę nie wiem, dlaczego na Krupówkach co pewien czas pojawia się jakiś "oszołom", który wykorzystuje zwierzęta - kręci głową Beata Czerska, prezes Tatrzańskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. - Przez lata stał tu facet zmuszający swego owczarka niemieckiego do zbierania "na kiełbaskę" czy góral przebrany za zbója, który nosił na ramionach małe jagnię. W trakcie swojej pracy zamęczył on w ten sposób całe stado baranków.
Jak dodaje Czerska, ostatecznie obu osobników udało jej się z Krupówek przepędzić. Oskarżyła ich bowiem o męczenie zwierząt (poprzez zmuszanie do pracy w upale czy na mrozie i zadawanie im cierpień psychicznych). Jedna sprawa - Piotra Ż - oskarżonego o dręczenie jagnięcia, zakończyła się nawet prawomocnym wyrokiem skazującym górala (na 3 miesiące więzienia w zawieszeniu na rok), który po wszystkim nie wrócił już do "zawodu".
- Dlatego teraz trzeba będzie ponownie obu panów postawić przed sądem - zapowiada Czerska. - Oni ewidentnie męczą swoje zwierzęta, No, chyba że ktoś uważa, iż dla węża boa przebywanie w środowisku pełnym ludzi, gdzie co chwilę ktoś bierze go na ręce, jest normalne. Tak samo ten biedny pies... Przecież on godzinami przebywa na palącym upale. Nie ma rady. Z początkiem przyszłego tygodnia zgłoszę do prokuratury stosowne zawiadomienie.
Zdaniem kobiety, spora wina za fakt, że na Krupówkach zwierzęta zmuszane do pracy są , leży po stronie miejscowej straży miejskiej. - Oni powinni karać takich osobników mandatami - mówi. - Jeśli byliby bezwzględni, nikomu nie opłacałoby się żebrać z psem.
Strażnicy nie mają sobie jednak nic do zarzucenia. - My za każdym razem, gdy widzimy kogoś żebrzącego na terenie miasta, interweniujemy - mówi Wiesław Lenard, rzecznik prasowy zakopiańskiej straży miejskiej. - To jasne, że nie złapiemy każdego za rękę, ale myślę, że sporo naciągaczy wykorzystujących innych już wypłoszyliśmy.
Jak mówi strażnik, mandaty, jakie są nakładane na osoby żebrzące, wynoszą od 50 do nawet 500 złotych. - I takie właśnie nakładamy. No, może nie na wszystkich, bo tego pana, który gra na flecie i "hipnotyzuje" psa, tylko spisujemy i odwozimy do domu. To bowiem człowiek chory. Nie miałby za co zapłacić mandatu. Z kolei faceta od węża jeszcze nie widziałem, ale go poszukamy.
- A tymczasem zwierzęta dalej cierpią - denerwuje się Czerska. - Dlatego w najbliższym czasie zrobię wielką akcję uświadamiania o tym turystów. Będziemy rozdawać na Krupówkach ulotki, mówiące gościom o tym, że dając pieniądze żebrakom wspomagają niedolę ich zwierząt. To się musi skończyć.
W środę próbowaliśmy porozmawiać z właścicielami psa i węża "działającymi" na deptaku. Pan czworonoga nie chciał z nami rozmawiać. Właściciela gada z kolei nie było "w pracy".
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+