W ostatnią niedzielę kwietnia droga na Łysulę była dzisiaj niczym ta na Gubałówkę. Jak na w sumie mało znany szczyt w Beskidzie Niskim, było zwyczajnie tłumnie. Wszyscy chcieli zobaczyć, jak budowana jest chyba najbardziej oryginalna i mocno kontrowersyjna w formie wieża widokowa w Beskidzie Niskim. Oryginalna, bo ze zjeżdżalnią.
Widoki hen po horyzont
W tym momencie konstrukcja wystaje już ponad korony drzew. Zamontowana została część zjeżdżalni. I trzeba przyznać, że będzie to atrakcja dla ludzi o silnych nerwach, bo ślizg będzie jak ciasna spirala. Tak samo jak sama wieża, która w niczym nie przypomina tej na Ferdlu czy na Wiatrówkach w Moszczenicy. Schody oplatają trzon niczym ciasna sprężynka. Za to widok ze szczytu zapowiada się naprawdę rozległy. Zresztą namiastkę mamy na wspomnianej polanie, na której złożona jest jeszcze końcowa część konstrukcji.
Cierpliwie do finału
Kiedy będzie można wejść na szczyt? Nieprędko. Same prace budowlane powinny zakończyć się w maju. Konieczne będą jeszcze wszystkie odbiory, montaż zapowiadanej przez gminę czyli inwestora bramki z elektronicznym licznikiem, która będzie odmierzał liczbę osób wchodzących na wieżę.
- Określiliśmy, że jednorazowo na szczycie, ze względów bezpieczeństwa, nie będzie mogło być więcej, niż osiemdziesiąt osób – zapowiadał Jan Przybylski, wójt gminy.
Zanim wieża zostanie udostępniona, trzeba poprawić drogę. Mimo iż będzie można ją pokonać tylko pieszo, wymaga nieco prac. Ostatecznie jeździł po niej ciężki sprzęt budowlany, więc jest wiele głębokich kolein. Gmina Gorlice, która jest inwestorem planuje, że najbliższy parking będzie na tak zwanej „wystawce” przy drodze gminnej. Na szlak wiodący na szczyt nie będzie można wjechać.
-Prace przygotowawcze potrwają co najmniej co wakacji – zapowiada samorządowiec.