Bo to właśnie wtedy, gdy słowa "miłość", "pokój" i "szczęście" stały się obowiązującymi zaklęciami na amerykańskich uniwersytetach, do swojego złowieszczego dzieła przystąpił także Charles Manson, drobny złodziejaszek i oszust z Cincinnati, a w końcu założyciel jednej z najgłośniejszych w historii ludzkości zbrodniczych sekt.
Jego dokonaniom poświęcona jest doskonale udokumentowana opowieść "Helter Skelter" autorstwa Vincenta Bugliosi, oskarżyciela w procesie Mansona i Curta Gentry'ego, legendy amerykańskiej literatury faktu. Po ponad trzech dekadach legendarna książka, która doczekała się za oceanem kilku wydań i wielomilionowych nakładów, trafiła wreszcie do polskich księgarń. Późno, ale przecież nie aż tak, żeby nie prześledzić z uwagą mechanizmów, które Mansona i jego podopiecznych popchnęły do zbrodni. A także by zdać sobie sprawę z tego, jakie skutki powodują w ludzkiej naturze obłęd, indoktrynacja i przeświadczenie o własnej wyjątkowości.
Nim Manson i jego sekciarskie dzieci kwiaty zasłużenie trafili za kraty, 8 sierpnia 1969 roku wdarli się do willi przy ulicy Cielo Drive w kalifornijskim Beverly Hills. Nie bez powodu - wynajmował ją Roman Polański z ciężarną wówczas żoną Sharon Tate. Polańskiego nie było w domu, przebywali tam za to jego przyjaciele, w tym znany producent i filmowy playboy Wojciech Frykowski. Wszyscy zginęli zasztyletowani przez podopiecznych Mansona, który przezornie sam nie wyruszył na akcję. Mordercy, a ściślej mówiąc morderczynie, pozostawili na ścianach krwawe napisy, m.in. ten z błędem - "Healter Skelter", co było echem fascynacji muzyką późnych Beatlesów.
Nie był to - przekonują Bugliosi i Gentry - zwykły mord. I oskarżają ideologię, której w erze bitników uległa część amerykańskiej młodzieży, której wyznacznikami były m.in. wrogość do tradycyjnych społecznych norm, kult nieskrępowanej wolności czy swoboda obyczajowa.
Ale podczas procesu zabójcy sądzeni byli jak zwykli kryminaliści, a nie - jak sami chcieli - prorocy nowej epoki. Amerykański system sądowniczy skazał ich na kary śmierci, zamienione później na dożywocie. A sam Manson, który dzięki podburzaniu do morderstwa stał się medialną sławą (natychmiast po ujęciu przez policję trafił na okładkę "Life'a"), odsiaduje wyrok w więzieniu stanowym Corcoran. Poza tym nagrywa płyty i maluje, a za dwa lata będzie mógł się starać o przedterminowe zwolnienie. I w wieku 78 lat planuje stać się muzycznym celebrytą.
Tak naprawdę już nim jest. Jego czyny stały się bowiem inspiracją dla wielu muzyków. "Manson nieustannie fascynuje nie tylko przeciętnych Amerykanów, ale także przeróżnych fanatyków. Obecnie niemal każde pokręcone moralnie ugrupowanie w Ameryce, od satanistów po neonazistowskich skinheadów, opowiada się za Mansonem i jest zatrute jego jadowitą filozofią" - gorzko napisał w posłowiu książki Bugliosi. Dowodząc tym samym, że Stany Zjednoczone są od dziesięcioleci bezradne w kwestii zła ubranego w szaty radykalnego liberalizmu.
Tym samym "Helter Skelter" wykracza poza sztywnie zakreślone ramy literatury faktu. Podobnie jak m.in. "Z zimną krwią" Trumana Capote'a, opisujące w konwencji powieści morderstwo rodziny Clutterów; "Była raz wojna" Johna Steinbecka, sprawozdanie z pobytu pisarza na frontach II wojny światowej; czy "Diabły z Loudun" Aldousa Haxleya, w którym to dziele erudyta z Oksfordu przenosi nas do XVII-wiecznej Francji, aby pokazać sądowy mord na ks. Urbanie Grandierze, a potem jego publiczne spalenie na stosie.