Naiwność i łatwowierność doprowadziły mężczyznę przed oblicze sądu. Ale gdyby nie zawziętość i konsekwencja jego partnerki, utonąłby w długach i... alkoholu.
Sąsiedzka pomoc
O kłopotach pana Tadeusza pisaliśmy dokładnie rok temu, ale rzeczywiście zaczęły się przed trzema laty. Wystarczyła jedna sąsiedzka wizyta pani Renaty w jego domu. Atrakcyjna blondynka chciała od niego pożyczyć pieniądze na zakup węgla i samochodu.
- Ostrzegłam ją wtedy, by nie naciągała Tadeusza, bo miał już własne długi do spłacenia - wspomina pani Bogumiła, partnerka życiowa mężczyzny.
Myślała, że odstraszyła sąsiadkę, ale kiedy zaczęły przychodzić monity z banków, przeprowadziła z partnerem poważną rozmowę. Tadeusz zaklinał się, że żadnych pożyczek nie zaciągał, nie kupował telefonów komórkowych, ani tabletów. Jak przekonywał, to Renata mając jego dowód osobisty, robiła „zakupy” i pożyczała na prawo i lewo. Czasem, kiedy był pod wpływem alkoholu, jeździł z nią do banków w Rudzie Śląskiej, Kętach, Bielsku, Tychach i Oświęcimiu.
W parabankach łatwo było wziąć kredyty, w dobie internetu wystarczy skan dowodu osobistego i wypełniony wniosek. Na wszystkich widniało nazwisko 47-latka.
Aż 20 banków upominało się o zwrot pieniędzy. Bogumiła, w imieniu swojego partnera pisała o wstrzymanie windykacji do czasu wyjaśnienia sprawy. Wszystko na nic. W sprawę wkroczył komornik. Pan Tadeusz został „na garnuszku” pani Bogumiły.
- Gdyby nie moja kobieta, nawet nie miałbym co jeść - mówi ze łzami w oczach mężczyzna. - Zaufałem sąsiadce, którą znałem od dziecka, wierzyłem w jej zapewnienia, że wszystko pospłaca co do grosza. Głupi i naiwny byłem, a teraz mam same kłopoty – dodaje.
Kiedy wierzyciele zaczęli ściągać długi, pan Tadeusz szybko otrzeźwiał i złożył na policję oraz do prokuratury wniosek o ściganie sąsiadki. Śledczy jednak nie doszukali się oszustwa i dochodzenie umorzono. Para nie dała za wygraną i odwołała się najpierw do Sądu Rejonowego w Oświęcimiu, a ten przesłał sprawę do Krakowa. W tym czasie sprawę do sądu wniosła oświęcimska prokuratura. Oskarżyła Renatę i Tadeusza o wyłudzenia.
Kto winien?
Przed Sądem Rejonowym w Oświęcimiu odbyło się kilka rozpraw. Sąd przesłuchał oskarżonych i świadków. Rozesłał zapytania do wszystkich banków i telefonii komórkowych. Nawet do Starostwa Powiatowego w Oświęcimiu chcąc poznać datę kupna i sprzedaży samochodu Renaty za 46 tys. zł.
Sąd dociekał, skąd oskarżona miała pieniądze, utrzymując się z alimentów i pomocy ośrodka opieki społecznej. Interesowały go również wczasy nad morzem i wyjazd w góry.
- Kredyt w wysokości 27,5 tys. zł na zakup samochodu wzięłam na siebie, resztę dołożyłam z własnych oszczędności i ze sprzedaży poprzedniego samochodu - zeznała oskarżona. - Potem sprzedałam auto, bo doszłam do wniosku, że mnie na niego nie stać. Spłaciłam kredyt, a z tego, co mi zostało pojechałam nad morze – dodała.
Sąd próbował ustalić, skąd niezamożna kobieta, miała pieniądze na wypożyczenie samochodu. Wówczas okazało się, że oskarżona pracowała na czarno, ale o tym wiedzieli tylko najbliżsi. Prosiła ich, aby o tym nie mówili nikomu. Więc nie powiedzieli, nawet przed sądem. Teraz mogą mieć kłopoty z tytułu fałszywych zeznań.
Wyszło również na jaw, że kobieta okłamała sąd mówiąc, że nigdy wcześniej nie była karana.
- 24 lipca 2017 r. została pani skazana za oszustwo, ja panią skazałem - przypomniał sędzia Tomasz Sikora. Usłyszała wówczas wyrok 12 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata.
- Tak, dokonałam oszustwa, za które mnie skazano, ale zostałam do tego zmuszona przez teściową - wyznała zalewając się łzami. - Tadeusza nigdy nie oszukałam, nie wzięłam od niego ani złotówki. To są oszczerstwa – dodała.
Jak przekonywała sąd, woziła sąsiada do banków, bo mężczyzna ją o to prosił. Nawet proponował jej wspólny wyjazd, bo jak twierdził, zostawi konkubinę dla niej.
Zadbana i elegancko wyglądająca kobieta, niejednemu mężczyźnie może zawrócić w głowie, ale jak twierdzi 47-latek, on sam nie był zainteresowany bliższą z nią znajomością. Cały czas powtarzał, że był pod jej wpływem i alkoholu.
- Tak teraz sobie myślę, co to wódka robi z człowiekiem. Może mu całkowicie rozum odebrać - mówi mężczyzna.
Oskarżona w sądzie roniła łzy, ale poza salą rozpraw potrafiła pogrozić palcem naszej dziennikarce.
- Pani będzie o tym pisać? Niech się pani zastanowi, bo inaczej wyląduje w sądzie - wykrzyczała na ulicy.
Zapadł wyrok
Jak ustalił sąd, umów było w sumie 12. Sąd uznał, że choć wszystkie je podpisywał pan Tadeusz, to bezspornie, został oszukany przez oskarżoną. Na siedmiu z nich, podany był numer telefonu do niej. Pierwszych pięć umów zostało zawartych w Rudzie Śląskiej. To umowy pieniężne, konsumpcyjne.
Jak podkreślił sąd, nie ma wątpliwości, że kobieta skorzystała z tych pieniędzy. M.in. kupiła samochód i była na wczasach, choć jej sytuacja finansowa na to nie pozwalała. Jednocześnie sąd uwierzył w jej zapewnienia, że będzie spłacała zaciągnięte zobowiązania.
Mężczyzna dostał karę 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata z obowiązkiem powstrzymywania się od używania alkoholu.
- Został uniewinniony od zarzutu wyłudzenia i ukarany za błędy, które popełnił. Myślę, że to go teraz czegoś nauczy - mówi Bogumiła, jego konkubina.
Renata, jak poprzednio, została skazana na 12 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata z obowiązkowym stawianiem się u kuratora co trzy miesiące.
47-latek ma do spłacenia ok. 10 tys. zł, kobieta ok. 50 tys. zł.
- Ta kobieta zniszczyła nam życie, ale mam nadzieję, że teraz już da nam spokój i nigdy więcej się z nią nie zobaczymy - wyznaje pani Bogumiła.
- Pamiętacie Chrzanów z czasów sprzed Kasztelani? Był tam stary szpital
- Oświęcim. Arcybiskup Jędraszewski odprawi mszę w Auschwitz
- Są miejsca w Oświęcimiu, które lepiej omijać
- W długi weekend w Zatorze znów będzie paraliż komunikacyjny
- Ściana w Mechaniku odrywa się od reszty budynku [ZDJĘCIA]
- Tak wypoczywali samorządowcy z Małopolski zachodniej
FLESZ: Liczba zadłużonych Polaków rośnie
