Inicjatorem napadu był Andrzej D. Miał problemy finansowe, pięcioro dzieci i był bez stałej pracy. Kiedyś pracował w Czechach z pokrzywdzonym Andrzejem Z. Otrzymał od niego pieniądze za pracę, ale był przekonany, że należy mu się jeszcze 1000 zł. Andrzej D. był gotów osobiście je wyegzekwować. O pomoc poprosił brata Marcina D. i Ryszarda M., dalszego członka rodziny.
W sklepie Militaria.pl w Krakowie Andrzej D. kupił broń i sprzedawca przekonał go, że nie jest na nie wymagane pozwolenie. To nie była prawda. Mężczyzna spotkał się ze wspólnikami i we trzech pojechali jednym autem odzyskać dług.
5 marca 2014 r. zaparkowali 150 m od domu Andrzeja Z. Wiedzieli, że nie ma monitoringu i gdzie na zewnątrz jest odkładany klucz do drzwi garażowych. Tamtędy weszli. Założyli rękawiczki i kominiarki, bo nie wiedzieli, czy w domu nie ma kamer. Andrzej D. miał broń palną i gaz obezwładniający, a bratu dał taśmę budowlaną do skrępowania domowników.
Zauważyli, że w jednym pokoju śpi młoda dziewczyna. Obudziła się na ich widok, wystraszyła się zamaskowanych napastników, z których jeden mierzył do niej z broni. Mężczyźni kazali jej się położyć na brzuchu, a wtedy skrępowali taśmą jej nogi i ręce. Pytali o pieniądze, ale sami nie mogli ich znaleźć. Rozcięli na moment więzy dziewczynie i zaprowadzili do pokoju, by wskazał im miejsca, gdzie rodzice trzymają gotówkę, ale ich nie znaleźli. Wzięli tylko telefon, aparat fotograficzny, zegarki i biżuterię o łącznej wartości 2570 zł.
Po zatrzymaniu mężczyzn znaleziono u nich pojemnik z gazem, taśmę, broń i telefon dziewczyny. Częściowo przyznali się do winy. Krakowski sąd przyjął, że są zdemoralizowani skoro napadu dokonali w biały dzień w domu pokrzywdzonych.